Jabra Elite 3 - recenzja. Oszczędność nie zawsze popłaca
Jabra Elite 3 obiecują „czysty dźwięk i mocne basy”, a to wszystko za nieco ponad 300 zł. Czy warto się skusić?
W tym roku pierwszy raz Jabra pokazała słuchawki TWS w cenie, którą można nazwać naprawdę przystępną. Dotychczas ich słuchawki startowały zwykle z pułapu znacznie przekraczającego 600 zł, co dla większości konsumentów jest zaporową ceną. Jabra Elite 3 mają dostarczyć to, co najlepsze w słuchawkach TWS firmy, w przystępnej cenie i bez większych kompromisów. Spędziwszy z nimi miesiąc widzę jednak, że bez kompromisów się nie obyło.
Biorę słuchawki do ręki. Czy to na pewno Jabra?
Używam słuchawek Jabry od czasów znakomitych Elite 65T i zawsze zachwycała mnie ich wysoka jakość wykonania. Tych słuchawek nie da się zajechać, używam kolejnych generacji często i gęsto, i nie licząc nieco wyślizganego etui, nie widać po nich śladu zużycia. Niestety z Elite 3 tak nie jest i nie będzie.
Już po wzięciu do ręki czuć, że Jabra srogo oszczędziła na materiałach. Nie będę was czarował, te słuchawki sprawiają wrażenie straszliwie tandetnych, a etui – choć malutkie i poręczne – wykonane jest z tak badziewnych materiałów, że szkoda słów. Po pierwszym tygodniu klapka etui zaczęła trzeszczeć, a po drugim tygodniu zrobiła się luźna. Do tego całość nieprzyjemnie skrzypi gdy ją mocniej ścisnąć w dłoni, zaś tworzywo pokrywające etui i same słuchawki jest bardzo nieprzyjemne w dotyku.
To nie jest Jabra jaką znam i lubię, choć na szczęście słuchawki są zabezpieczone przed zalaniem, co potwierdza norma IP55, więc można w nich chodzić w czasie deszczu i zalewać potem podczas treningu.
Etui niestety nie jest ładowane bezprzewodowo, tylko przez USB-C, ale muszę już na wstępie pochwalić ten model za czas pracy, który jest nawet dłuższy, niż deklaruje producent. Przez miesiąc testów słuchawek Jabra Elite 3 naładowałem je tylko raz, a korzystałem z nich regularnie podczas pracy i ćwiczeń na siłowni. Wydaje mi się, że realistycznie można liczyć na 30 godzin między ładowaniami etui.
Ok, abstrahując jednak od tandetnego etui, trzeba zaznaczyć, że zmieniła się też konstrukcja pchełek – na lepsze lub na gorsze, zależy od punktu widzenia. Z mojego punktu widzenia to zmiana na gorsze; pierwszy raz od lat słuchawki Jabra wypadają mi z uszu, niezależnie od tego, jakich nakładek użyję.
Jednak z punktu widzenia kilku moich kolegów, którzy również testują ten model, to zmiana na lepsze, bo słuchawki lepiej im siedzą w uchu. Cóż, dopasowanie TWS-ów zawsze było kwestią indywidualną.
Nie zmienił się za to sposób obsługi słuchawek – nadal wszystkimi funkcjami sterujemy przy użyciu fizycznych przycisków na obudowie i uważam, że jest to dalece wygodniejsze rozwiązanie od przycisków pojemnościowych czy pasków dotykowych w konkurencyjnych modelach. Łatwo jest wyczuć i wcisnąć przycisk nawet w biegu czy podczas treningu.
Muszę jednak zaznaczyć, że w ramach cięcia kosztów słuchawki są pozbawione akcelerometru, a co za tym idzie – nie zatrzymują muzyki automatycznie po wyjęciu słuchawki z ucha. W tym celu trzeba dotknąć przycisku na obudowie. Szkoda.
Słuchawki Jabra Elite 3 mogły być znacznie lepsze niż są.
Mój największy problem ze słuchawkami Jabra Elite 3 to nie tandetne etui czy brak automatycznej pauzy, a brzmienie, które… mogło być o wiele, wiele lepsze. Już tłumaczę.
Elite 3 grają co najwyżej poprawnie. Nie potrafię się zachwycić żadnym z aspektów ich brzmienia – bas jest ulany i mało selektywny, środek pasma ściśnięty jak wiadoma część ciała w imadle, a góry dość suche i piaszczyste, przez co momentami bardzo nieprzyjemnie słychać talerze perkusji czy niektóre instrumenty dęte.
W każdych innych słuchawkach Jabry wszelkie niedostatki można do pewnego stopnia kompensować korektorem graficznym, którego… tutaj zabrakło. W aplikacji Jabra Sound+ po prostu go nie ma; możemy wybrać jeden z sześciu predefiniowanych trybów i na tym koniec. Niestety moim zdaniem w żadnym z nich nie brzmią dobrze, ale np. tryb bass boost pokazuje, że bas może być bardziej wyraźny, jeśli go nieco podbić, zaś treble boost daje poczucie szerszej rozpiętości sceny.
Szkoda, że Jabra celowo ograniczyła możliwość personalizacji brzmienia w swoich tańszych słuchawkach, bo przez to zamiast słuchawek bardzo dobrych, mamy słuchawki przeciętne.
Słabiutki jest też tryb Hear Through, który regulujemy albo przyciskiem na słuchawce, albo w aplikacji, albo przy użyciu widgetu na pasku powiadomień (na Androidzie, oczywiście). Układ czterech mikrofonów, który znakomicie sprawdza się podczas rozmów telefonicznych, z jakiegoś powodu nie wzmacnia dźwięków otoczenia tak mocno, jak w droższych modelach Jabry.
No i oczywiście nie ma tu ANC, choć trzeba przyznać, że Elite 3 są na tyle niewielkie i na tyle głęboko siedzą w uchu, że całkiem nieźle tłumią pasywnie (o ile oczywiście nie wypadają).
Jakie słuchawki TWS wybrać? (Nie) te od Jabry.
Czy warto kupić Jabra Elite 3? Powiem wprost – nie. Nie teraz, nie za te pieniądze. Pomimo tego, że ten model jest relatywnie tani, to nie jest wart swojej ceny. Z dwóch powodów.
Pierwszym jest istnienie zaciekłej konkurencji w tym segmencie, w tym np. znakomitych Huawei Freebuds 4i, które są lepsze pod każdym względem, a do tego mają ANC.
Drugim zaś jest… istnienie Jabry Elite 75T, które są nieporównywalnie lepsze od Elite 3, a obecnie kosztują niewiele więcej od nowego modelu. Grają lepiej, lepiej leżą w uchu, są bez porównania lepiej wykonane i otrzymały aktualizację, która odblokowała w nich całkiem niezłe ANC. Gdy ktoś mnie pyta, jakie słuchawki TWS wybrać do 400 zł, bez chwili wahania polecam Elite 75T, bo to słuchawki, z których sam korzystam regularnie od dnia premiery i nigdy się na nich nie zawiodłem.
Nie oznacza to jednak, że Jabra Elite 3 jest złym produktem, co to, to nie. Po prostu zbyt wiele tu kompromisów i za mało korzyści, by uznać, że warte są 320 zł. Jestem jednak przekonany, że – podobnie jak inne słuchawki tej firmy – Elite 3 rychło potanieją do poziomu 250 zł i wtedy wszelkie kompromisy przestaną mieć znaczenie. W obecnej cenie zdecydowanie bardziej warto dopłacić do starszego, ale lepszego modelu.