REKLAMA

System alarmowy Yale Sync - recenzja. Można spać spokojnie

Jest skuteczny, banalnie się go instaluje i konfiguruje, a zadziała nawet wtedy, kiedy włamywacz odłączy go od prądu i internetu. Co poza tym warto wiedzieć o systemie alarmowym Yale Sync?

05.08.2021 13.28
System alarmowy Yale Sync - recenzja. Można spać spokojnie
REKLAMA

Zacznijmy od podstaw, czyli od tego:

REKLAMA

Czym jest Yale Sync?

Najprostszą odpowiedzią będzie: linią systemów alarmowych produkowanych przez Yale, w skład której wchodzi kilkanaście różnych urządzeń i zestawów, które można między sobą niemal dowolnie mieszać (do 40 urządzeń w ramach jednego systemu).

Do mnie dotarł zestaw oznaczany przez producenta jako IA-312, czyli podstawowy zestaw startowy - z bramką (pełniącą również funkcję syreny alarmowej), czujnikiem zamknięcia drzwi/okien, czujnikiem ruchu i klawiaturą do sterowania alarmem.

Co jest w nim najważniejsze?

Prawdopodobnie to, że nie wymaga żadnej specjalistycznej instalacji — jest to jeden z tych systemów, które można skonstruować samodzielnie w jedno popołudnie, z wykorzystaniem śrubokrętu albo taśmy klejącej.

Albo jednego i drugiego.

Jak to się komunikuje między sobą i ze światem?

Ze światem - przez kabelek. Bramkę/syrenę alarmową należy podłączyć do routera przewodowo. Nie ma opcji WiFi, co w sumie jak najbardziej ma sens w tym przypadku.

Natomiast poszczególne elementy systemu komunikują się ze sobą już radiowo, na paśmie 868 Mhz.

Jak wygląda konfiguracja takiego systemu?

Banalnie. Właściwie to nie ma tu zbyt wiele do konfiguracji po rozpakowaniu sprzętu i jego montażu - w moim przypadku (a zestaw wyglądał na nowy) wszystkie urządzenia były już przypisane do bramki. Wystarczyło pobrać aplikację (Yale Home), przerbnąć przez kilka ekranów i już - możemy uzbrajać system.

Przy okazji pierwszej konfiguracji można też połączyć system alarmowy z innymi usługami - od Yale View/Home View (kamery), przez Hue (dodatkowe oświetlenie przy włączeniu alarmu/rozbrojeniu), po asystenta Google.

I w tym miejscu dwie krytyczne uwagi z mojej strony. Po pierwsze - robi mi się na telefonie trochę za dużo tych aplikacji Yale. Jedna od kamer, jedna od zamka, jedna od systemu bezpieczeństwa. Owszem, jest możliwość integracji w pewnym stopniu aplikacji Yale Home z kamerami, ale już z zamkiem Linus - nie. A szkoda, bo to wydaje się wręcz oczywiste.

Druga uwaga dotyczy sposobu wyświetlania informacji o czujnikach zainstalowanych w domu. Początkowo byłem przekonany, że muszę je wszystkie dodać ręcznie, bo w zakładce „Czujniki” nie było żadnych informacji. Ostatecznie jednak okazało się, że lista podłączonych czujników jest pełna (urządzeń, które były w zestawie), po prostu zakopano ją głęboko w ustawieniach. Zakładka z głównego ekranu dotyczy tylko informacji alarmowych.

Swoją drogą - nie obraziłbym się też, gdyby instrukcja była trochę dokładniejsza i trochę mniej obrazkowa. Dziwne tłumaczenia niektórych instrukcji wewnątrz aplikacji też nie pomaga - czym do diabła jest „Pominięcie domu”?

Zainstalowane, skonfigurowane - to jak to działa?

W przypadku mojego zestawu opcje uzbrojenia alarmu są dwie. Pierwszą jest zrobienie tego z poziomu klawiatury (można z niej też aktywować tzw. tryb paniki), drugą natomiast - aktywacja z poziomu aplikacji, niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy. Swoją drogą - możemy aktywować powiadomienie geolokalizacyjne, które przypomni nam o aktywacji alarmu po wyjściu z domu.

Niezależnie od wybranego sposobu aktywacji, odbywa się ona właściwie bez najmniejszego opóźnienia.

Na powyższym zrzucie ekranu widać przy tym dwa poziomy alarmu - uzbrojony całkowicie i uzbrojony częściowo. Zachowanie każdego z czujników możemy ustawić osobno dla każdego z tych trybów. A że robi się trochę skomplikowanie, pokażę to na przykładzie.

Poniżej mamy czujnik ruchu z wspomnianym już ustawieniem „pominięcie domu”. Takie ustawienie oznacza, że przy pełnym uzbrojeniu alarmu naruszenie czujnika natychmiast aktywuje syrenę alarmową, natomiast w trybie częściowego uzbrojenia - nie wywoła żadnej akcji.

W przypadku pozostałych trybów:

  • Włamywacz - alarm od razu w trybie uzbrojonym i uzbrojonym częściowo
  • Dostęp do domu - alarm od razu w trybie uzbrojonym, w trybie częściowym - opóźnienie 30 sekund przed włączeniem alarmu
  • Strefa wejścia - opóźnienie 30 sekund w obu trybach

Czyli np. w moim przypadku mogę sobie ustawić tryb częściowo uzbrojony, kiedy jestem np. na piętrze. Czujniki na parterze wywołają alarm, ale już czujniki na górze - nie. Przy czym nie wiem, czy jest to najbardziej intuicyjny sposób konfiguracji - zdecydowanie bardziej wolałbym opcję przypisania poszczególnych urządzeń do pomieszczeń/budynków, a potem wybieranie, które uzbroją się przy częściowym, a które przy całościowym trybie alarmowym.

Uzbrojone - co dalej?

Oby nic. Ale jeśli ktoś spróbuje się włamać do naszego domu, raczej tego nie przegapimy. Czujniki komunikują się ze stacją bazową błyskawicznie i błyskawicznie wyzwalana jest przeraźliwie głośna (przynajmniej w pomieszczeniach - 100 dB) syrena alarmowa. Przepraszam sąsiadów za testowanie jej.

Producent deklaruje przy tym zasięg do 200 m. Sprawdzałem w odległości około 80-90 m i wszystko działało bez najmniejszego zarzutu.

Warto przy tym wspomnieć, że niektóre elementy systemu alarmowego mają kilka sposobów zabezpieczenia. Przykładowo czujnik drzwi/okien aktywuje alarm w przypadku rozłączenia jego dwóch elementów, ale także w momencie próby odczepienia jednego z nich od drzwi/okna.

Nie mam też większych zastrzeżeń do prędkości działania aplikacji i tempa dostarczania do niej powiadomień. Nawet w przypadku przebywania daleko poza domową siecią WiFi, wszystkie informacje docierały do mnie sprawnie. A jeśli któreś powiadomienie przegapimy - nic straconego. Mamy dostęp do 30-dniowej historii:

Jedyne, co jest mniej przyjemne w kwestii powiadomień, to fakt, że o ile te powyżej, z historii aktywności, wyglądają w porządku, o tyle te wysyłane na żywo są nie dość, że po angielsku, to jeszcze koślawe i zupełnie nieczytelne dla przeciętnego użytkownika:

No dobrze, czyli działa. A jeśli zabraknie internetu?

To nie dostaniemy powiadomień. Ale nie oznacza to, że alarm nie zadziała - sprawdziłem to i natychmiast po naruszeniu czujnika aktywowana została syrena alarmowa, mimo że kabel od internetu leżał sobie obok. Bez problemu też udało mi się wyłączyć alarm z poziomu klawiatury.

Jeśli więc chodzi o funkcję odstraszającą złodzieja i przyciągającą uwagę sąsiadów - nie ma problemu.

Problem mam natomiast z tym, że komunikacja dotycząca takiego odłączenia od internetu jest dość kiepska, jeśli chodzi o aplikację. Przykładowo - odłączam bramkę od internetu, siadam obok i czekam. Mija minuta - nic. Miją dwie minuty - nic. Dopiero po około 3-4 minutach w aplikacji pojawił się czerwony komunikat, że nie można ustanowić połączenia z bramką.

I to w sumie tyle. Na dole ekranu, bez jakiegoś powiadomienia push czy bez zapisu tego wydarzenia w historii. A przydałoby się, nawet po to, żeby np. stwierdzić regularne problemy z internetem czy coś w tym stylu.

A tak dowiemy się o tym dopiero w momencie, kiedy będziemy chcieli... to sprawdzić.

A jeśli ktoś wyłączy prąd?

Tutaj też Yale ma pomysł, jak to rozwiązać. Pod tą niewielką zaślepką z napisem ON kryje się przełącznik, który aktywuje wspomagające zasilanie akumulatorowe. Nie trzeba tego oczywiście przełączać za każdym razem - można włączyć raz i tak zostawić. Bramka będzie wiedziała, skąd czerpać energię.

Na ile wystarczy ten awaryjny akumulator? W moim przypadku po około 20-30 minutach wyświetlony został taki komunikat:

Co ciekawe, o ile przejście do trybu offline nie jest zapisywane w żaden sposób, tak utrata zasilania już tak:

Przy czym, przynajmniej w moim przypadku, odłączenie od zasilania powodowało też odłączenie od internetu (pomimo tego, że router był jak najbardziej zasilany), więc i w tym przypadku dostajemy alarm w wydaniu lokalnym.

Co nie zmienia faktu, że i tak jest dobrze - jeśli ktoś włamie się do naszego domu, może odłączyć alarm od zasilania i odciąć go od internetu, a ten i tak będzie wył wniebogłosy.

Alarm Yale Sync — co jeszcze warto wiedzieć?

Chociażby to, że możemy w aplikacji dodać więcej niż jednego użytkownika i przypisać im różne kody PIN do odblokowywania alarmu, dzięki czemu będziemy zawsze wiedzieć, kto i kiedy wszedł do domu i odblokował alarm.

Możemy też cały system rozbudowywać (do wspomnianego limitu 40 urządzeń) - w tym o dodatkowe czujniki ruchu, klawiatury, czujniki otwarcia drzwi i okien, piloty, czujniki ruchu, dymu i temperatury, przyciski alarmowe, smart wtyczki, czujniki zalania czy syreny zewnętrze.

Czy coś w trakcie testów poszło nie tak?

Dwie rzeczy. Pierwszą jest fakt, że jeśli z systemem jest cokolwiek nie tak, to centrala cyklicznie pika. I nie mam z tym żadnego problemu, bo odłączenie od zasilania to problem, który warto sygnalizować. Ale już fakt, że po tym odłączeniu poziom naładowania akumulatora jest niski - nie. Szczególnie w momencie, kiedy centralka jest podłączona do zasilania i się ładuje. I tak sobie siedzę i słucham tego piszczenia, którego chyba nie da się wyłączyć. Przynajmniej do czasu, kiedy centrala się naładuje.

Yale Sync - klawiatura

Przez kilka tygodni testów raz pojawił się też problem z wyłączeniem uzbrojenia alarmu - pomimo kilku prób, z poziomu aplikacji było to po prostu niemożliwe, mimo że telefon i bramka były w tej samej sieci. Dopiero skorzystanie z klawiatury faktycznie rozbroiło alarm.

Był to przy tym jedyny przypadek na kilkaset uzbrojeń i rozbrojeń - nie licząc tych testowych.

Czy warto kupić system alarmowy Yale Sync?

Yale Sync - centrala i syrena alarmowa

To zależy od tego... na czym nam zależy. Na pewno nie jest to alarm, który uchroni nas przed wszystkim w każdej sytuacji. Wystarczy odciąć go od internetu i/lub zasilania, i zostaje stacjonarnym wyjcem - nadal funkcjonalnym i zdecydowanie przyciągającym uwagę (oraz pewnie odstraszającym), ale nie sprawi, że nagle na miejscu pojawi się ekipa ochroniarska i złapie złodzieja na gorącym uczynku. Z drugiej strony - włamywacz tego przecież nie wie, więc może skłonimy go do ucieczki.

REKLAMA

Jeśli natomiast nie trzymamy w domu wartych miliony dolarów obrazów - dlaczego nie? Taki zestaw, składający się z czterech elementów, kosztuje ok. 1000 zł i robi dokładnie to, co powinien. Do tego ma naprawdę dobry zasięg, więc można uzbroić nie tylko dom, ale i garaż czy ogrodową altankę, głośną syrenę alarmową, bardzo sensownie działający czujnik ruchu i otwarcia drzwi i okien. Montaż wszystkiego jest banalny, a konfiguracja nie powinna sprawić nikomu większych problemów. Integracja z Hue też jest miłym dodatkiem - szkoda, że zabrakło HomeKita.

Miło byłoby przy tym, gdyby Yale mocniej zintegrował swój ekosystem i miał jedną aplikację od wszystkiego, zamiast kilku różnych. Albo chociaż trochę bardziej dopracował istniejącą, bo wydaje się trochę zbyt projektowana przez inżynierów dla inżynierów, a potem jeszcze przeciętnie przetłumaczona na język polski.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA