Co potrafi, a czego nie potrafi Dell XPS 17 - recenzja
Spędziłem miesiąc z królem biznesowych laptopów klasy premium. Dell XPS 17 bez dwóch zdań robi piorunujące wrażenie. Pytanie tylko, czy to wystarczy.
Dla jasności - poniższy test dotyczy wersji 9700, z procesorem Intela 10 gen. i grafiką RTX 2060. W czasie testów ukazał się nowy wariant 9710, z procesorem 11 gen. i grafiką RTX 3050/3060, którego przetestujemy w późniejszym czasie. Znakomita większość uwag dotyczących wersji 9700 będzie jednak dotyczyła także wersji 9710, więc konkluzję tego testu śmiało można zastosować także do nowego modelu.
Czekałem na możliwość przetestowania Della XPS 17 długie miesiące. Na papierze jawi się on jako sprzęt niemal idealny nie tylko dla menedżerów najwyższego szczebla, ale także dla kreatywnych profesjonalistów - zarówno tych pracujących w firmach, jak i wolnych strzelców. Cena, oczywiście, odzwierciedla jego potencjał. Testowany przeze mnie wariant kosztuje 16000 zł brutto, zaś topowa konfiguracja to koszt aż 23300 zł brutto. Kosmiczne pieniądze. Sprawdziłem, czy Dell XPS 17 rzeczywiście potrafi na tyle dużo, by usprawiedliwić te kwoty.
Co potrafi Dell XPS 17?
Przede wszystkim, potrafi doskonale się prezentować. Jeśli szukasz laptopa do firmy, który będzie twoją wizytówką i stojąc na biurku samą swoją prezencją podkreśli twój status, nie szukaj dalej - chyba tylko MacBook Pro bardziej krzyczy „jestem kimś ważnym i zarabiam dużo pieniędzy".
XPS 17 jest też znakomicie wykonany. To bodajże najlepiej skonstruowany laptop z Windowsem, jaki kiedykolwiek stanął na moim biurku – spasowanie elementów jest nieskazitelne, a kombinacja obudowy z aluminium i włókna węglowego na pulpicie roboczym spisuje się znakomicie. Obawiałem się nieco, że pulpit roboczy będzie się bardzo brudził, jak mniejsze XPS-y, ale Dell musiał coś zrobić ze swoją powłoką, bo raz, że nieprzesadnie zbiera brud, a dwa, że bardzo łatwo ją wyczyścić wilgotną ściereczką.
Jak na 17-calowy laptop całość jest też bardzo zwarta i tylko odrobinę większa od MacBooka Pro 16. Jest niestety odczuwalnie cięższa (2,51 kg), ale trudno tego uniknąć przy komputerze skonstruowanym tak solidnie. Bardzo mnie cieszy fakt, że wraz z urodą idzie w parze funkcjonalność, bo na krawędziach urządzenia znajdziemy cztery porty Thunderbolt 3, pełnowymiarowy slot na kartę SD (dzięki, Dell!), zaś w zestawie mamy przejściówkę z USB-C na USB-A i Ethernet.
Dell XPS 17 potrafi też zachwycić po otwarciu klapy. 17-calowy, dotykowy wyświetlacz o rozdzielczości 3840 x 2400 px i proporcjach 16:10 robi oszałamiające wrażenie, i jest jednym z najlepszych ekranów, jakie znajdziemy we współczesnych laptopach, zarówno pod względem odwzorowania barw, jak i kontrastu, kątów widzenia i jasności (osiąga 500 nitów). Najbardziej zachwyca chyba jednak nie tyle jakość samego panelu, co jego skala i immersja. Ekran Della XPS 17 rozciąga się od krawędzi do krawędzi pokrywy, z minimalnymi ramkami z każdej strony. Najlepsze wrażenie robi ramka u dołu, która jest tak cienka, iż pasek zadań systemu Windows znajduje się tuż nad pulpitem roboczym. Trudno opisać to wrażenie słowami, ale taka konstrukcja znacząco wzmaga uczucie immersji podczas korzystania z laptopa. Pomimo smukłych ramek nad wyświetlaczem znalazło się też miejsce dla kamery internetowej z funkcją odblokowywania skanem twarzy.
Nie mniej doskonałe wrażenie robi klawiatura i gładzik; klawisze mają idealny skok i miękkie odbicie, zaś gładzik jest ogromny, responsywny i znakomicie radzi sobie z rozpoznawaniem nacisku nadgarstkiem, więc przypadkowe przesunięcia kursora w zasadzie się nie zdarzają.
Nieco rozczarowujące są głośniki, bo w laptopie o tych gabarytach spodziewałem się przetworników zbliżonych jakością do MacBooka Pro 16. Niestety to nie ta liga. XPS 17 gra czysto i głośno, ale brakuje mu basu i szczegółowości.
Dell XPS 17 bez dwóch zdań potrafi też sprostać wielu wyzwaniom, bo potężnej specyfikacji odmówić mu nie można. Testowany przeze mnie egzemplarz był wyposażony w procesor Intel Core i7-10875H, 32 GB RAM-u, grafikę Nvidia GeForce RTX 2060 i 1 TB miejsca na dane. Przy tej specyfikacji Dell XPS 17 będzie w stanie nie tylko sprawnie uzupełniać puste pola w arkuszach Excela, ale też zmontować wideo 4K, przygotować projekt graficzny czy obsłużyć wielościeżkowe nagranie w programie typu DAW.
O ile tylko… nie będzie to zbyt długotrwałe wyzwanie. Co prowadzi mnie do rzeczy, których XPS 17 nie potrafi.
Czego nie potrafi Dell XPS 17?
Przede wszystkim, nie potrafi pracować długotrwale pod obciążeniem. Smukła obudowa i mocne podzespoły zawsze oznaczają ograniczenia termiczne, ale nigdy jeszcze nie spotkałem się z takim throttlingiem, jak w Dellu XPS 17.
Podczas trwającej 45 minut obróbki zdjęć, gdy laptop był podłączony do zasilania, taktowanie procesora najpierw wzrosło do 5 Ghz w trybie turbo, by potem, z minuty na minutę, spadać do poziomu – uwaga – 2 Ghz. Momentami widziałem wartości rzędu 1.5 Ghz, czyli grubo poniżej nominalnego taktowania tego układu.
Co więcej, już po 10 minutach XPS 17 zrobił się niemiłosiernie głośny i tak gorący, że autentycznie można się było oparzyć, trzymając go na kolanach. Choć to akurat może być ficzer, a nie bug, wszak to laptop dla ludzi biznesu – jeśli w hotelu nie będzie żelazka, rozgrzanym XPS-em 17 można wyprasować koszulę. I to jedyne, do czego nadaje się on pod pełnym obciążeniem, bo podczas wspomnianej obróbki zdjęć już po 40 minutach laptop zwolnił tak bardzo, że Lightroom stał się w zasadzie bezużyteczny.
Jakby tego było mało, pomimo podłączenia laptopa do prądu poziom naładowania akumulatora sukcesywnie spadał. A to dlatego, że Dell do swojego potężnego, wielkiego laptopa daje malutki zasilacz 130W. Owszem, jest on kompaktowy i poręczny, ale znacząco zbyt słaby, by zasilić podzespoły urządzenia pod pełnym obciążeniem. Skontaktowałem się w tej sprawie z przedstawicielem Della, który powiedział mi, że ów problem został wyeliminowany kilka miesięcy temu i powinna pomóc aktualizacja BIOS-u. I rzeczywiście, pomogła.
Tyle że wraz z aktualizacją odczuwalnie spadła wydajność graficzna, co dało się zobaczyć zwłaszcza podczas obróbki wideo i grania w gry (do czego, swoją drogą, XPS 17 kompletnie się nie nadaje ze względu na throttling, pomimo relatywnie mocnego układu graficznego). Nie miałem możliwości tego potwierdzić, ale aktualizacja BIOS-u prawdopodobnie ograniczyła pobór mocy karty graficznej, by pobierała ona tylko tyle, ile jest w stanie dostarczyć zasilacz. W laptopie za te pieniądze to niedopuszczalne.
I byłbym skłonny wybaczyć te cyrki Dellowi, gdyby XPS 17 pracował długo na jednym ładowaniu, no ale… nie pracuje. Dell XPS 17 9700 nie potrafi wytrzymać z dala od gniazdka dłużej niż 4-5 godzin podczas przeglądania internetu, a sytuacja robi się wręcz dramatyczna, gdy spróbujemy na nim obejrzeć wideo.
Byłem w szoku, gdy laptop przeszedł w tryb oszczędzania energii po raptem trzech odcinkach serialu na Netfliksie. W jeszcze większy wprawił mnie mecz Polska – Szwecja (nie tylko ze względu na jego przebieg), gdy dosłownie kilka sekund po ostatnim gwizdku XPS 17 się po prostu wyłączył. Nie wiem, czy to wina serwerów TVP, ekranu 4K, słabej gry Polaków czy wszystkiego na raz, ale XPS 17 wytrzymał z dala od gniazdka mniej niż dwie godziny. To skandalicznie zły wynik.
Dla kogo jest Dell XPS 17?
Od razu powiem, dla kogo nie jest – dla zwykłego konsumenta, który nie kupi go na fakturkę i nie wrzuci w koszt prowadzenia działalności. Serio, jeśli nie macie firmy albo prowadzicie JDG zajmującą się działalnością kreatywną, omijajcie ten produkt szerokim łukiem. Bo nie dość, że jego stosunek wydajności do ceny jest mizerny, to jeszcze support Della dla „zwykłych śmiertelników” jest legendarnie wręcz zły. A nic wam po sprzęcie, który ładnie wygląda i ma ładny ekran, ale niewiele potrafi.
Co innego, jeśli odpowiadacie za zakupy sprzętu w firmie, pracujecie na wysokim stanowisku w korpo i macie luksus dowolnego wyboru komputera służbowego. Tutaj Dell XPS 17 jest produktem wprost skrojonym do urzędowania na najwyższym piętrze biurowca w warszawskim Mordorze. Cena was wówczas nie obchodzi, bo i tak nie wy płacicie. Długotrwała wydajność nie jest wam potrzebna, bo nie jesteście wyrobnikami, którzy muszą spędzić przy komputerze długie godziny na tworzeniu projektu, tylko decydentami, którzy co najwyżej spojrzą na projekt krytycznym okiem i naniosą poprawki. Czas pracy też was nie obchodzi, bo wszędzie są gniazdka – czy to w biurze, czy w pierwszej klasie Pendolino. Supportem też nie musicie się martwić, bo o ile wsparcie Della dla konsumentów bywa marne, tak wsparcie dla korpo jest wzorowe, zaś całą diagnostykę i połączenie z konsultantem można ogarnąć z poziomu preinstalowanej aplikacji. A w razie usterki serwisant pojawi się w firmie w ciągu doby, więc przestój w pracy będzie minimalny.
Z jednej strony rozumiem to skupienie na biznesie. Przedstawiciel Della zdradził mi, iż Dell w przeważającej większości sprzedaje swoje laptopy korporacjom i klientom biznesowym, a segment konsumencki to raptem dodatek. I widać, że Dell XPS 17 został stworzony stricte w odpowiedzi na potrzeby menedżerów wysokiego szczebla, dla których laptop ma dobrze się prezentować, a dopiero w drugiej kolejności oferować wydajność czy długi czas pracy.
Z drugiej zaś strony nieco mi szkoda, bo miałem względem XPS-a 17 wielkie oczekiwania. Nie spodziewałem się maszyny do gier ani tym bardziej stacji roboczej, ale po entuzjastycznych recenzjach z zagranicy liczyłem co najmniej na komputer zdolny uciągnąć kreatywny, prosumencki workflow, polegający na regularnej obróbce zdjęć, okazjonalnym montowaniu wideo 4K i tworzeniu treści do internetu. Niestety, XPS 17 nie zdał tego egzaminu i przez to nie mogę go polecić nikomu, kto nie ogląda świata przez szyby korporacyjnych biurowców.