Sexify na Netfliksie przyjemnie ogląda się też dlatego, że pokazuje utopijną twarz technologii
Czasami technologię najciekawiej przedstawiają te seriale, filmy czy książki, które teoretycznie nie mają z nią nic wspólnego. Z „Sexify” jest podobnie, a podejście twórców szczególnie zaskakuje.
„Sexify” to nowy polski serial Netfliksa opowiadający historię trzech studentek, które postanawiają stworzyć aplikację poprawiającą kobiecy orgazm. To wcale nie opowieść w stylu „Halt and Catch Fire”, tłumacząca jak działa komputerowa branża. Mamy typową dziewczyńską komedię, rozprawiającą się z tabu na temat polskiej seksualności.
Na pierwszy rzut oka technologia w „Sexify” jest tylko po to, aby pomóc scenarzystom stworzyć uniwersalną historię o kobietach stawiających swoje potrzeby na pierwszym miejscu. I niekoniecznie chodzi wyłącznie o aplikację ułatwiającą orgazm, którą jedna z głównych bohaterek chce stworzyć. Ważniejsze jest uwolnienie od ograniczeń, jakie często stawiają rodzina, społeczeństwo czy po prostu własna głowa.
Nawet motyw powstania aplikacji nie jest specjalnie feministyczny – chodzi o uczelnianą rywalizację. Seks potęguje szanse na wygraną, bo cóż – seks interesuje prawie wszystkich.
Nie będę zdradzał fabuły, ale łatwo domyślić się, że pracę nad programem, a później sama aplikacja pomagają dziewczynom otworzyć oczy i zrozumieć, że najważniejsze jest to, co myślą i czują one, a nie ich matki, babcie czy przyszli mężowie.
Nic nie dzieje się jednak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. „Sexify” – świadomie bądź nie – przypomina, że każda zmiana musi zacząć się od nas.
Jeśli jesteśmy gotowi na otwarcie się, technologia może być bardzo przydatnym podejściem
To bardzo odświeżające podejście. Dziś, wychowani na „Black Mirror”, patrzymy na nowe rozwiązania raczej z obawą. Doszukujemy się przestróg, a nie zachęt. Nawet w walczącym o Oscara „Sound of Metal”, jak zauważył publicysta Łukasz Moll, dostrzec można ostrzeżenia:
Rozumiem, skąd te sygnały alarmowe. Po wyciekach Facebooka, wpadkach algorytmów, szerzącej się inwigilacji trudno być optymistą. Ale jednak kilkanaście lat temu z nadzieją patrzyliśmy w przyszłość, wypatrując latających samochodów, robotów wyręczających nas w codziennych obowiązkach i skracających czas pracy oraz fantastycznych gadżetów rodem z komiksów i gier, jak jetpack.
Dziś przemawia przez nas sceptycyzm i niewiara w utopijne rozwiązania: jest źle, a będzie gorzej i komputery się do tego przyczynią
To zrozumiałe, ale… tej nadziei mi brakuje. Tymczasem właśnie w „Sexify” zobaczyłem inny, lepszy świat – w którym aplikacja jest w stanie zwrócić uwagę na niewidoczny problem i rozpocząć mentalną rewolucję.
Utopijne w „Sexify” jest coś innego. Jednym z tabu, z którymi rozprawia się polski serial, jest właśnie obecność kobiet w technologii. Natalia, nerdzica i introwertyczka, to w naszej rzeczywistości może nie wyjątek, ale jednak mniejszość. Liczby nie kłamią. Chociaż kobiety w IT powoli przebijają szklany sufit, to jednak nadal, jak zwracają uwagę organizatorki akcji Nie czekam 107 lat, „86 proc. maturzystek nigdy nie słyszało o kobiecie-naukowczyni, a 81 proc. o kobiecie-inżynierce”. Kobiety zdecydowanie rzadziej wybierają kierunki techniczne.
Na uczelniach technicznych kształci się jedynie 36 proc. studentek, a kierunki informatyczne wybiera 15 proc. kobiet
Jeśli nowe technologie to nasza przyszłość, to zdecydowanie nie ma ona twarzy kobiety – piszą organizatorki. Jeśli więc „Sexify”, pokazując niejako inną drogę, zmobilizuje do zmian, skorzystamy na tym wszyscy. Bo im bardziej technologia będzie dostrzegała problemy innych, tym po prostu będzie lepsza.