Polski satelita spłonął w atmosferze ziemskiej. Dla PW-Sat2 to już koniec żeglowania na orbicie
Choć na pierwszy rzut oka brzmi to jak sprzeczność, ale w rzeczywistości zniszczenie satelity w atmosferze ziemskiej jest ogromnym sukcesem zespołu studentów z Politechniki Warszawskiej. O to właśnie chodziło.
PW-Sat2 to niewielki satelita, który został wyniesiony na orbitę okołoziemską na szczycie rakiety Falcon 9 pod koniec 2018 r. W ramach misji satelity studenci ze Studenckiego Koła Astronautycznego chcieli sprawdzić, czy tzw. żagle słoneczne są w stanie skutecznie sprowadzać satelity, które zakończyły swoją misję na orbicie, w niższe warstwy atmosfery. Wbrew pozorom to niezwykle ważne zagadnienie. W dobie wysyłania na orbitę tysięcy satelitów rocznie, rośnie potrzeba opracowania systemu, który skutecznie będzie ściągał nieczynne satelity z orbity tak, aby nie pozostawały tam przez kolejne lata i dekady jako śmieci kosmiczne, które mogą jedynie stanowić zagrożenie dla innych satelitów, statków czy stacji kosmicznych.
Studenci z Politechniki Warszawskiej po wyniesieniu satelity na orbitę najpierw przetestowali wszystkie systemy: układ zasilania, komunikacji, komputer pokładowy, kamery oraz czujnik Słońca, a następnie 29 grudnia 2018 r. otworzyli żagiel deorbitacyjny, który po pełnym rozłożeniu miał powierzchnię 4 m kw.
Trudny początek misji
Zaledwie trzy dni po otwarciu żagla, w niezwykle cienkiej płachcie pojawiło się rozerwanie, które z czasem objęło 30 proc. jego powierzchni. W efekcie skuteczność hamowania za pomocą żagla spadła, a tym samym prognozowany czas jego misji uległ wydłużeniu z pierwotnie planowanych kilkunastu miesięcy do ponad dwóch lat.
W toku misji kontrolerzy łączyli się z satelitą ponad 5000 razy. Na Ziemię dotarło natomiast prawie 1500 zdjęć wykonanych przez kamery pokładowe satelity.
Ostatnie tygodnie misji oznaczały regularny codzienny kontakt z satelitą i monitorowanie jego orbity. Ostatnie zdjęcie, jakie dotarło na Ziemię, zostało wykonane 20 lutego. PW-Sat2 znajdował się już wtedy na wysokości 312 km.
Wraz z wchodzeniem w coraz gęstsze warstwy atmosfery satelita z rozłożonym żaglem łapał coraz więcej cząsteczek atmosfery, przez co w pewnym momencie zaczął się obracać. W ciągu kilku ostatnich dni nawiązywanie kontaktu z satelitą stało się coraz trudniejsze. Po raz ostatni dane między kontrolerami a satelitą odebrano w nocy z 22 na 23 lutego. Satelita znajdował się wtedy na wysokości 275 km.
Dane telemetryczne wskazują, że satelita spłonął w ziemskiej atmosferze nad ranem 23 lutego.
Wnioski z misji
Pierwotnie PW-Sat2 trafił na orbitę na wysokości 590 km. Gdyby nie był wyposażony w żagiel, z czasem także trafiłby w ziemską atmosferę, jednak na taką deorbitację należałoby poczekać co najmniej 15 lat.
Dzięki rozłożeniu żagla, bez konieczności stosowania żadnych silników, satelita na zejście z orbity potrzebował zaledwie 2 lat 1 miesiąca i 24 dni. Można przypuszczać, że gdyby nie doszło do rozerwania żagla na samym początku, satelita spłonąłby nawet rok wcześniej.