REKLAMA

Smartfonowe trendy 2021. Jakie telefony będziemy kupować w przyszłym roku?

2021 tuż za rogiem. Przyjrzyjmy się, czego możemy się spodziewać po przyszłorocznych smartfonach.

Smartfonowe trendy 2021. Jakie telefony będziemy kupować w przyszłym roku?
REKLAMA

Trudno tak naprawdę ocenić, jaki będzie 2021 rok, zwłaszcza po tym, jaki był 2020 r. Pandemia srogo dotknęła i wciąż dotyka przemysł elektroniczny; w niektórych branżach przestoje i braki towaru mogą potrwać nawet do 2023 r.! Nie wiemy, jak globalna zawierucha wpłynęła na plany produktowe wytwórców smartfonów.

REKLAMA

Wiemy jednak już sporo o tym, czego możemy się spodziewać sądząc po tym, co już zaczęliśmy dostawać. Pozwólcie więc, że odkurzę moją szklaną kulę, potrę i spróbuję dojrzeć w niej przyszłość.

Smartfony będą coraz nudniejsze

Już 2020 r. zapamiętamy jako rok totalnej nudy w świecie smartfonów. Nie jest to jednak negatywna nuda - po prostu nasze najbardziej osobiste urządzenia mobilne stały się tak dobre, niezależnie od półki cenowej, że szalenie trudno jest wskazać urządzenia obiektywnie złe. Co gorsza, większość jest do siebie tak podobna, że dla przeciętnego użytkownika nie ma dziś żadnego znaczenia, czy ma w kieszeni Samsunga, Oppo, Xiaomi czy OnePlusa. To niestety nie zmieni się w 2021 roku, a wręcz pogłębi, bo coraz lepsze będą się stawać coraz tańsze smartfony.

 class="wp-image-1546292"

Coraz trudniej będzie usprawiedliwić większy wydatek na telefon, a producenci będą się musieli nieźle nagimnastykować, by nas do tego wydatku przekonać. Tym bardziej, że w ostatnim czasie smartfony stały się tak dobre, że ich częsta wymiana przestała być konieczna. Przewiduję więc, że o ile w 2021 r. możecie spodziewać się strumienia recenzji i opinii, tak będą one coraz mniej i mniej ekscytujące, bo i smartfony będą mniej i mniej ciekawe.

Smartfony będą coraz ciekawsze

Zaraz, co? Czy właśnie nie napisałeś, że smartfony będą nudniejsze? Dokładnie tak. Na szczęście obok zalewu smutnych, nudnych, plastikowo-aluminiowo-szklanych kanapek spodziewam się istnej powodzi smartfonów ciekawych, intrygujących i innowacyjnych. W niedawnym tekście pisałem, że 2020 r. był świetnym rokiem dla składanych smartfonów, a 2021 będzie jeszcze lepszy.

 class="wp-image-1465382"

Już na samym jego początku spodziewamy się mocnego uderzenia od Samsunga. Swoje "składaki" szykuje też Xiaomi. Oppo i LG pokażą urządzenia z rozwijanymi ekranami. Motorola z pewnością nie odpuści serii RAZR. To prawda, większość prezentowanych telefonów w 2021 r. będzie równie ciekawa co ciepła woda w kranie, ale spodziewam się co najmniej kilku-kilkunastu sprzętów, przy których testach geekowskie serduszko zabije mocniej.

Smartfony nie będą tańsze

Nie sądzę, byśmy w 2021 r. zobaczyli sprzęty tańsze niż dziś. Owszem, tanie smartfony staną się jeszcze lepsze, więc średnia i niska półka pełne będą świetnych urządzeń. Te najlepsze jednak nie potanieją i nadal sztandarowe modele będą kosztować krocie. Na szczęście równolegle spodziewam się spadku cen składanych smartfonów, więc zamiast wydawać ponad 5000 zł na topowego Galaxy czy iPhone'a, będzie można wydać tę samą kwotę na nietuzinkowy, składany telefon, który przynajmniej w jakiś sposób usprawiedliwia wysoką cenę zakupu.

5G dla wszystkich

Jeszcze rok temu za smartfon z 5G trzeba było zapłacić grubo ponad 3000 zł. Dziś wystarczy niespełna 1500 zł. Nie mam wątpliwości, że w miarę jak Qualcomm i MediaTek wypuszczą tańsze układy z łącznością 5G, nowy standard zagości w telefonach za 1000 zł i mniej, by w końcu w 2022 roku stać się standardem, o którym przestaniemy nawet wspominać; oczywistością, jak dziś jest z LTE.

 class="wp-image-1526183"

2021 prawdopodobnie będzie też rokiem, w którym przestaniemy pisać, że 5G nie powinno warunkować o wyborze smartfona. Nowy typ łączności prężnie się rozwija, nawet Polscy operatorzy dokładają wszelkich starań, by jak najszybciej rozbudować swoją infrastrukturę. Zważywszy na to, że smartfon kupujemy raz na kilka lat, warto będzie już teraz zaopatrzyć się w urządzenie, które skorzysta z nowego typu łączności. Jeśli nie dziś, to jutro.

Brak ładowarek w zestawie

Tyle było śmiechu z Apple'a, a teraz okazuje się, że zarówno Samsung jak i Xiaomi planują pozbyć się kostki zasilającej z opakowań swoich topowych smartfonów. Przynajmniej na niektórych rynkach. Xiaomi obiecuje, że ładowarka będzie opcjonalnie dostępna, ale sądząc ze wstępnych wyjaśnień, nie będzie to możliwe do zrealizowania pod względem logistycznym, przynajmniej nie wszędzie.

 class="wp-image-1476956"

Spodziewam się, że w 2021 r. zobaczymy dwie drogi. Drogę producentów, podążających w ślad za Apple'em w usuwaniu ładowarki z pudełka i drogę tych, którzy ładowarkę zostawią, nie omieszkając przy tym chełpić się w mediach społecznościowych. Koniec końców spodziewam się jednak, że ładowarka w zestawie w ciągu najbliższych miesięcy stanie się taką rzadkością, jak dziś słuchawki.

Super-szybkie ładowarki w zestawie

Tam, gdzie ładowarki zostaną, będą one prawdopodobnie coraz mocniejsze i coraz szybsze. Powód ku temu jest bardzo prosty - to jeden z ostatnich obszarów, w których producenci mogą się ze sobą ścigać na cyferki. Producent X daje ładowarki 65 W? To producent Y musi dać ładowarkę 66 W. Wyścig na cyferki musi trwać, nawet jeśli w niektórych przypadkach większa moc ładowania może oznaczać drastyczne skrócenie żywotności akumulatora w smartfonie.

 class="wp-image-1469606"

Spodziewam się więc, że mocne ładowarki staną się standardem tam, gdzie zasilacze zostaną w zestawie, a jednocześnie zwiększy się liczba smartfonów ładowanych bezprzewodowo i wzrośnie też prędkość bezprzewodowego ładowania.

Ostateczny zgon gniazda słuchawkowego

2021 r. będzie rokiem pogrzebu gniazda słuchawkowego na dobre, nawet w tanich smartfonach. Tylko jeden producent - LG - zachował to gniazdo „po coś” - by podnieść jakość dźwięku, stosując dedykowany DAC. Reszta smartfonów, w których jack 3,5 mm nadal jest dostępny, nie robi z tym złączem nic. Ot, po prostu zostało, bo tego oczekiwała część konsumentów, przywiązana do swoich starych słuchawek.

REKLAMA
 class="wp-image-1495835"

W takim krajobrazie nie ma już najmniejszego sensu trzymać się gniazda słuchawkowego. Nie w sytuacji, gdy słuchawki bezprzewodowe zrobiły się tak tanie. Przyzwoite „pchełki” bez kabli kupimy za niespełna 100 zł. Modeli z kablem z miesiąca na miesiąc ubywa. Sądzę, że 2021 będzie rokiem, w którym producenci wyślą jacka 3,5 mm na zasłużoną emeryturę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA