Jeden pokój, milion zastosowań. Jak za sprawą światła zmieniłem salon w siłownię, biuro i kino domowe
Każdy pokój w naszym domu pełni przeważnie kilka funkcji – czasem nawet skrajnie różnych. Jak je pogodzić bez codziennej zmiany wystroju? Ja znalazłem na to sposób.
Na papierowym planie rozkład mojego domu wygląda standardowo. Ot, kuchnia, salon, łazienka, garderoba, biuro, sypialnia. Teoretycznie można każdy z nich z góry zaprojektować i wykończyć tak, żeby spełniał moje oczekiwania. Teoretycznie.
Jeden pokój - wiele funkcji
Salon pełni bowiem aktualnie rolę domowego kina, miejsca do gry, pomieszczenia treningowego, jadalni, a od kilku tygodni – również domowego biura dla mojej żony. Tutaj też rozkładam się na kanapie, żeby posłuchać muzyki z domowego systemu audio.
A gdy mogliśmy się jeszcze spotykać w gronie znajomych, to w nim, przynajmniej na początku imprezy, przyjmowaliśmy wszystkich gości.
Połączenie wszystkich funkcji jest prawie niemożliwe
W jednym pomieszczeniu oczekuję klimatu zarówno prosto z hali treningowej, biblioteki, strefy gier, kina, sali imprezowej, a dodajmy do tego jeszcze oczekiwania mojej małżonki, która w swoim ‘nowym biurze’ potrzebuje spokoju i skupienia. I domyślam się, że to dopiero początek, bo kto wie, jakie zachcianki i potrzeby przyniesie życie…
Żeby atmosfera jednego pomieszczenia pasowała do wszystkich funkcji, musiałbym trzymać za kanapą wiadra z farbami (i inne dodatki) i codziennie kilka razy przemalowywać ściany. Relaksująca zieleń do biura mojej żony, energetyzująca czerwień na czas moich treningów, a na wieczór filmowy… jak miałbym dobrać kolor do filmu, którego jeszcze nie wybraliśmy?
Żeby pomalować dom, nie muszę sięgać po pędzel, mogę to zrobić… światłem
Zresztą już jakiś czas temu uznałem, że będzie to dla mnie idealne rozwiązanie. Po godzinach rozważań i dyskusji przy okazji ostatniego generalnego remontu domu postawiłem na biel i minimalizm. Bo wiedziałem, że w dowolnej chwili mogę niemal zmienić klimat każdego z pomieszczeń. Zamiast kombinowania z doborem koloru ścian i wyposażenia, zastanawiania się, jaki kolor będzie najlepiej pasował do atmosfery mojego salonu, wybrałem zdecydowanie łatwiejsze rozwiązanie. Teraz wystarczy, że wcisnę jeden ze sprytnie ukrytych przycisków, sięgnę po smartfona z odpowiednią aplikacją albo… wypowiem odpowiednią komendę głosową, urządzenia Philips Hue są bowiem zgodne z asystentami głosowymi takimi jak na przykład Amazon Alexa czy Google Assistant.
To naprawdę takie proste
Wróćmy do salonu. Kiedy na dworze zaczyna się ściemniać, żona w swoim tymczasowym biurze zapala światła, które świecą jak... cóż, normalne światła. Z tą różnicą, że w zależności od potrzeb żona – z poziomu aplikacji – zmienia temperaturę barw tak, żeby jak najlepiej pasowała do jej pracy. Ja w tym samym czasie robię mniej więcej to samo w swoim biurze. Co ciekawe zauważyliśmy, że każdemu z nas lepiej pracuje się przy innym świetle - ja wolę chłodniejsze barwy, ona natomiast - cieplejsze, czasem nawet wychodzące poza zakres odcieni białego i wpadający w kojące pastele.
Jako że na dworze jesienna pogoda jest ostatnio niezbyt zachęcająca, po skończeniu pracy wskakuję na salonowy rower treningowy. Nie jestem przy tym przesadnym fanem delikatnych, kojących kolorów. Podczas mocniejszego treningu ma być ogień. W związku z czym sekcję w moich okolicach przeważnie przestawiam na energetyczny jaskrawy czerwony, który zdecydowanie bardziej pasuje mi charakterem do tego, co robię. I tu muszę wspomnieć o bardzo ważnej opcji - światła, które wykorzystuje żona, pozostają bez zmian. Kilka metrów dalej, w drugiej części pokoju, nadal panuje atmosfera przytulnej, domowej pracy. Mamy więc de facto jeden (dość długi, ale jednak jeden) pokój, o dwóch kompletnie odmiennych charakterach - i to właśnie dzięki zmianie oświetlenia.
W końcu jednak przychodzi moment, kiedy żona kończy pracę, a ja kończę trening. Pozostaje rozsiąść się na kanapie z książką lub czytnikiem do czego... niekoniecznie pasuje z którykolwiek z nastrojów, które wcześniej ustawiliśmy, a już szczególnie jaskrawy czerwony.
Ale i to nie jest żadnym problemem. Wyciągam smartfona, sięgam po aplikację Philips Hue i z listy gotowych ustawień wybieram pozycję Czytanie. Całe pomieszczenie jest wtedy oświetlone ciepłym, lekko żółtawym blaskiem, który - według większości źródeł, jakie znalazłem - jest optymalny właśnie do czytania, a przy okazji pozwala się wyciszyć po dniu pracy.
A kiedy czytanie zaczyna się nudzić i przychodzi pomysł, żeby czegoś posłuchać - ponownie sięgam po telefon, tyle że tym razem sięgam po inną scenę. Przeważnie po którąś nawiązującą kolorystycznie do zachodzącego słońca, żeby stworzyć romantyczny nastrój.
I choć teoretycznie za każdym razem wszystko to dzieje się w jednym pomieszczeniu z minimalną ilością mebli i standardowymi białymi ścianami, to po każdym kliknięciu aplikacji to jedno pomieszczenie zmienia się w coś innego. Przy okazji potwierdzając, że te niepozorne lampki porozstawiane tu i tam, potrafią być po uruchomieniu kluczowym elementem dekoracji.
Który zresztą można w dowolny sposób zmienić jednym kliknięciem na niemal nieskończenie wiele sposobów.
Czy można dodać coś jeszcze?
Oczywiście, że tak. Philips Hue jest czymś więcej niż tylko oświetleniem. Wszystkie urządzenia są zaprojektowane tak, aby oprócz odpowiednio dobranego do nas światła, stanowiły stonowany, ale efektowny dodatek do pomieszczenia. Wystarczy spojrzeć na przykład na Philips Hue Iris, której trzon umożliwia wydostawanie się światła od spodu, nadając nie tylko oświetlanym przez nią dodatkom, ale także jej samej niezwykle nastrojowy efekt. Albo efektowne żarówki w stylu retro (Philips Hue Filament), które podkreślają jego wystrój wnętrza.
A jeśli jesteśmy fanami czegoś delikatniejszego, zawsze można zdecydować się na niepozorne na pierwszy rzut oka taśmy LED (np. najnowsze Philips Hue Play gradient lightstrip), które sprawią, że nasze filmowe wieczory będą jeszcze bardziej wyjątkowe.
Więcej informacji można znaleźć na stronie: https://www.philips-hue.com/pl-pl
Materiał powstał we współpracy z marką Philips Hue.