Pierwsza pełna klatka z Androidem już w przedsprzedaży. Zeiss ZX1 kosztuje prawie 30 tys. zł
Dwa lata po zapowiedzi Zeissa ZX1 ruszyła przedsprzedaż tego niecodziennego aparatu. To pełna klatka z Androidem i wbudowanym Lightroomem. Jest naprawdę drogo, bowiem sprzęt wyceniono na 6 tys. dol.
Minęły już dwa lata odkąd Zeiss zapowiedział swój nowy, przełomowy aparat. Zeiss ZX1, bo o nim mowa, w 2018 r. zapowiadał się przełomowo i naprawdę intrygująco. Łączył dwa światy fotograficzne w jednym sprzęcie.
Z jednej strony mamy tu kawał solidnego sprzętu. Mówimy o aparacie wyposażonym w pełnoklatkową matrycę o rozdzielczości 37,4 megapiksela, a więc o fotograficznej pierwszej lidze w kwestii jakości obrazu. Aparat ma wbudowany na stałe obiektyw Zeiss Distagon T* 35 mm f/2, czyli stałkę o bardzo popularnej ogniskowej i dobrym świetle. Wszystko to zamknięte w niewielkiej i minimalistycznej obudowie wyposażonej w trzy klasyczne pokrętła do kontroli przysłony, czasu naświetlania i czułości ISO.
Tył aparatu zdradza, że nie jest to typowa konstrukcja. Mamy co prawda wizjer OLED, ale poza tym tylna ścianka wygląda bardzo sterylnie. Nie znajdziemy tu żadnych przycisków, bowiem głównym elementem jest dotykowy ekran LCD o dużej - jak na aparat - przekątnej 4,3 cala.
Jeszcze ciekawsze jest to, co znajduje się na ekranie. Sprzęt działa bowiem pod kontrolą zmodyfikowanego Androida i jest wyposażony w łączność Bluetooth, Wi-Fi i NFC. Daje to zupełnie niecodzienne możliwości. Z jednej strony, zdjęcia można będzie wysłać w świat wprost z aparatu, a z drugiej, można będzie korzystać z aplikacji na ekranie aparatu. Zeiss podaje tu przykład Lightrooma CC wbudowanego w aparat.
Dziwności jest tu więcej. Zeiss ZX1 nie ma slotu na karty SD, a korzysta wyłącznie z wbudowanej pamięci o pojemności 512 GB. Poza łącznością bezprzewodową łączy się ze światem również za pośrednictwem portu USB-C.
Czar zabija cena wynosząca 6 tys. dol.
Taka cena pojawiła się w przedsprzedaży aparatu. Pełnoklatkowy aparat z wbudowanym jasnym obiektywem nie mógł być tani. Podobny w założeniach sprzęt - ale w klasycznej odsłonie, bez Androida - w latach 2013–2015 miało Sony. Pamiętne kompakty RX1 i RX1R bardzo do mnie przemawiały, a cena wynosiła wówczas ok. 13 tys. zł.
Tymczasem Zeiss ZX1 jest już dostępny w przedsprzedaży za 6 tys. dol., czyli z uwzględnieniem podatków ok. 27 tys zł. I choć jest to Zeiss, czyli produkt prestiżowej marki o długoletniej historii fotograficznej, to cena wydaje się być zupełnie nieadekwatna do urządzenia.
Sprzedaży nie wróży dobrze sam czas oczekiwania na sprzęt. Minęły już dwa lata od zapowiedzi. Zeiss zapewne celowo nie zdradza informacji o wersji Androida i procesora napędzającego sprzęt, bo prawdopodobnie nie ma się czym chwalić. Choć rynek mobilny rozwija się wolniej niż kilka lat temu, to nadal dwa lata robią tu dużą różnicę.
Bardzo prawdopodobne, że Zeiss ZX1 zadebiutuje z przestarzałą wersją systemu i leciwym procesorem. To prosta droga do braku wsparcia i aktualizacji, chociażby tych łatających znalezione luki bezpieczeństwa. Sprzęt który łączy w tak mocnym stopni świat fotografii mobilnej i tradycyjnej powinien być w momencie debiutu jak najświeższy. Szczególnie w cenie 6 tys. dol.
Zeiss ZX1 zapowiada się ekstremalnie ciekawie, ale nie wierzę w ten projekt.
Nie wierzę w koncept, który w tak dosłowny sposób łączy świat fotografii mobilnej i tradycyjnej. Ta sztuka nikomu się jeszcze nie udała, a prób było wiele. Najbliżej był Samsung ze swoją serią bezlusterkowców NX, z których kilka modeli również działało na Androidzie, oferując przy tym jakość aparatu APS-C. Samsung niestety porzucił dział klasycznej fotografii na rzecz rozwoju mobilnych rozwiązań. Szkoda, choć to zrozumiała decyzja.
Swoich sił próbowało też Sony za sprawą „bezkorpusowców”, czyli modułów foto w formie zewnętrznego obiektywu podłączanego do aparatu. Taki moduł krył jednak nie tylko optykę, ale też matrycę i procesor, czyli de facto całe wnętrze apararu. Smartfon pełnił rolę ekranu.
Historia pokazała, że lepiej sprawdza się rozdzielenie linii mobilnej od tradycyjnej fotografii, a w roli pomostu sprawdza się po prostu… Wi-Fi. Każdy nowy aparat potrafi utworzyć własną sieć Wi-Fi (chociażby na środku pustyni), a następnie przesłać bezprzewodowo zdjęcia na smartfon. Dalsza obróbka i udostępnianie odbywa się już na smartfonie. Dzięki temu aparat nie jest obarczony systemem mobilnym i wszystkimi problemami, które za nim idą. Innymi słowy: nie starzeje się tak szybko jak smartfon.
Dlatego też uważam Zeissa ZX1 za bardzo ciekawy sprzęt, który jednocześnie będzie kolejną ślepą uliczką w rozwoju fotografii.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.