Oto prawdziwa mała retencja, a nie jakieś tam oczka wodne
Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda przedstawił plany wspomagania w Polsce tzw. małej retencji. W kraju mają powstać tysiące oczek wodnych, na których budowę będzie można otrzymać nawet 85 proc. dofinansowania. Pytanie jednak czy jest to najlepsze rozwiązanie.
Kilka dni temu na Facebooku pojawił się post przedstawiający alternatywny przykład małej retencji. W tym wypadku chodzi o zastawkę stworzoną przez rolnika bezpośrednio przy należącej do niego łąki. W skrócie zastawka zbudowana z przypadkowych elementów przytrzymuje przepływ wody, przez co łąka jest lepiej nawodniona. Gdyby w całym kraju takich zastawek powstało więcej, znacząco można byłoby ograniczać skutki suszy.
Mała retencja a prawo
Tyle, że zgodnie z polskim prawem tworzenie takich konstrukcji nawet na strumieniu przepływającym przez naszą działkę, jest zakazane, jako nielegalne prace melioracyjne.
Z drugiej strony temat pojawił się mniej więcej w tym samym czasie co pomysł wspomożenia „małej retencji” za pomocą „oczek wodnych przy każdym domu”. Skoro już rusza taki program i przeznacza się na niego niemałe pieniądze, to może faktycznie warto było rozważyć wprowadzenie odpowiednich zmian w prawie, które pozwoliłyby Polakom skutecznie nawadniać rozległe, należące do nich tereny.
Słowacja może być tu wzorem
Warto tutaj spojrzeć na przykład krajów, w których społeczna świadomość potrzeb regulowania przepływu wody jest znacznie wyższa niż w Polsce.
Takim przykładem może być Słowacja, kraj w 60 procentach pokryty górami. W Polsce ulewy w górach nie powodują większych problemów w skali kraju, bowiem góry zajmują zaledwie 6 procent powierzchni kraju. W Słowacji natomiast bez odpowiedniego zarządzania wodą bardzo często dochodziłoby do powodzi.
Z tego też powodu nasi południowi sąsiedzi budują liczne zastawki czy zapory na mniejszych i większych strumieniach. Dzięki temu są w stanie utrzymywać za każdą taką zastawką nawet kilkadziesiąt metrów sześciennych wody, które szybko wsiąkają w glebę lub odparowują. Korzyści płynące z takich działań są liczne: dużo łatwiej jest panować nad wodą, kiedy jest ona strumieniami nieco wyżej w górach, niż gdy rwącymi potokami dociera w niżej położone rejony, jednocześnie nawodnienie terenów jest dużo wyższe, dzięki czemu ryzyko suszy jest jest tam dużo mniejsze.
Może dobrze byłoby, aby ktoś podsunął taki pomysł naszym władzom, a nawet prezydentowi. Wszak kampania przedwyborcza jest zazwyczaj najlepszym okresem na deklaracje, a gdyby pojawiła się deklaracja ze strony kandydata, który potem wygra, szansa na realizację projektu byłaby... niezerowa.