REKLAMA

Razer ulepszył najpopularniejszą myszkę. Oceniamy zmiany w modelu Razer DeathAdder V2 - recenzja

DeathAdder to najczęściej kupowana myszka w portfolio Razera. Teraz zielony producent prezentuje nowszą, ulepszoną wersję gryzonia. Po prawie miesiącu z modelem Razer DeathAdder V2 nie mam wątpliwości: operacja została zakończyła sukcesem, pacjent ma się lepiej niż kiedykolwiek.

Recenzja Razer DeathAdder V2 - jeszcze lepszy bestseller Razera
REKLAMA
REKLAMA

Na pierwszy rzut oka zmieniło się niewiele. Jedna z najczęściej kupowanych myszek dla graczy zachowała swoją bryłę, swoje wklęsłe przyciski główne, wyprofilowane boki oraz długą sylwetkę idealną dla średnich i wielkich dłoni. Dopiero dokładniejsze oględziny pozwalają stwierdzić, że nie wszyscy architekci Razera pojechali na urlop. Zmian jest bowiem sporo, a każda warta opisania.

10 milionów sprzedanych myszek i 30 wariantów urządzenia.

 class="wp-image-1084905"
 class="wp-image-1084893"

Na przestrzeni ponad dekady Razer DeathAdder pojawił się w ponad 30 wersjach, edycjach i wariantach kolorystycznych. Najnowszą z nich jest omawiany V2, którego pierwszym wyróżnikiem wpadającym w oko jest nowa rolka. Pojedyncze wypustki na jej powierzchni zostały zamienione na klasyczne pasy. Najważniejszą zmianą jest jednak mechanizm znajdujący się pod pokrętłem.

Z przyjemnością donoszę, że Razer DeathAdder V2 to mysz z pokrętłem schodkowym. Oznacza to, że podczas ruchów w dół lub w górę towarzyszy nam minimalny opór, jak gdyby kółko pokonywało schodki bądź było wyłożone trybikami. To bardzo popularne i bardzo praktyczne rozwiązanie w myszkach dla graczy. Dzięki niemu precyzja scrollowania jest większa, z kolei przełączanie się między broniami, czarami czy umiejętnionściami w grach wideo jest łatwiejsze.

Warto zaznaczyć, że ząbki/schodki nie są tak silnie odczuwalne jak na przykład w sprzęcie Logitecha. Razer wybrał nieco mniej wyrazisty i mniej oporny profil kółka, grając bezpieczną kartą. Co oczywiście nie zmienia faktu, że wprowadzenie mechanizmu schodkowego to zmiana na plus, którą doceni zdecydowana większość graczy. Nie potrafię wrócić do gryzonia z płynnym ruchem rolki. Bleh. To takie biurowe.

Będąc przy zmianach widocznych gołym okiem, ogumienie zostało wpasowane w tworzywo.

 class="wp-image-1084908"
 class="wp-image-1084911"

Część czytelników Spider’s Web narzekała, że we wcześniejszych wersjach DeathAddera gumowa powierzchnia na prawym boku urządzenia potrafiła się odklejać. Razer ewidentnie czyta wasze komentarze, ponieważ w ulepszonej wersji V2 gumowy element zwiększający przyczepność dłoni został wtopiony bezpośrednio w lekko gumowate tworzywo tworząc spójny, zunifikowany bok . Nie ma mowy o jakimkolwiek odklejaniu czy naderwanych rogach.

Uważny obserwator dostrzeże także, że zmienił się kabel USB. Jego nowa wersja to coś pomiędzy klasycznym oplotem oraz kapitalnym sznurowadłem zaproponowanym w myszkach Cooler Mastera. Kabel nie przejawia chęci do napinania oraz wpływania na ruchy myszką, zwłaszcza podczas ostrych pociągnięć. Kolejny krok w dobrą stronę, kolejna pozytywna zmiana, ale akurat pod tym względem Cooler Master pozostaje nieoczekiwanym liderem.

Razer DeathAdder V2 to model, który nareszcie otrzymał własną pamięć.

 class="wp-image-1084917"
 class="wp-image-1084926"

Koniec z obligatoryjnym Razer Synapse i profilami w chmurze. DeathAdder V2 potrafi samodzielnie przełączać się między pięcioma wcześniej skonfigurowanymi profilami dzięki wbudowanej pamięci. Nareszcie. W skład każdego profilu może wchodzić unikalna konfiguracja pięciu stopni DPI, funkcji przycisków, makr i sposobu działania LED-ów. Świetna, potrzebna i długo oczekiwana zmiana. Do tego przycisk zmiany profilu znajduje się na spodzie urządzenia, więc nie musimy się martwić przypadkowymi przetasowaniami ustawień.

Ciekawym dodatkiem jest możliwość przypisania ośmiu konfigurowalnym przyciskom dodatkowych funkcji dzięki klawiszowi Hypershift. Wciskając dedykowany element klawiatury Razera zyskujemy dostęp do kolejnych ośmiu funkcji. Mogą to być proste polecenia typu kopiuj czy wklej, ale również długie sekwencje ataku w World of Warcraft albo Final Fantasy XIV nagrane w edytorze makr.

Wciąż nie potrafię wyrobić sobie zdania na temat optycznych przełączników LPM/PPM.

 class="wp-image-1084920"
 class="wp-image-1084902"

Na papierze przełączniki optyczne są lepsze - bo szybsze - od swoich mechanicznych odpowiedników. Oto bowiem punkt aktywacji zostaje umieszczony nie w znacznym wgłębieniu obok opadającej sprężyny, ale w światłoczułej komórce. Naciśnięcie LPM lub PPM powoduje zapadnięcie sprężyny, a podczerwona wiązka trafia w punkt aktywacji. W ten sposób moment reakcji jest szybszy, a przecież o to chodzi - jak najszybszą zamianę naszej intencji na sygnał trafiający do gry.

Specyfika przełączników optycznych sprawia również, że myszce nie grozi dwuklik - powszechny problem pojawiający się po kilku miesiącach lub kilku latach korzystania z gryzonia. Dlaczego więc zachowuję lekki sceptycyzm? Ponieważ optyczne przełączniki w akcesoriach dla graczy zaczęły pojawiać się dopiero na przełomie 2018 i 2019 r. To wciąż zbyt krótko aby zbadać realną wytrzymałość, odporność i niezawodność takiego rozwiązania.

Nie musicie się jednak obawiać, że optyczne switche są inne, dziwne czy nieprzyjemne w obsłudze. Różnica dotyczy przede wszystkim sposobu aktywacji, ale konstrukcja przełącznika pozostaje podobna. Dlatego DeathAdder V2 kilka jak poprzednie wersje tego gryzonia. Do tego Razer obiecuje żywotność na poziomie 70 mln kliknięć - tyle co w przypadku topowych mechaników Omrona.

Sensor od PixArta jest lepszy niż powinien. A do tego bardzo uczciwy.

 class="wp-image-1084941"
 class="wp-image-1084944"
 class="wp-image-1084947"

Z maksymalną czułością na poziomie 20 000 DPI, Razer DeathAdder V2 to absolutny killer. Takiej wartości nie potrzebują ani gracze, ani graficy pracujący na wielu monitorach. Jednak z jakiegoś powodu producenci myszy komputerowych wciąż ścigają się na DPI, a współpraca Razera oraz PixArta owocująca sensorem Focus+ jest tego najlepszym dowodem. Ot, prężenie muskułów.

Odkładając niedorzeczną wartość 20 000 DPI na bok, czujnik optyczny Focus+ to solidnie skalibrowane, szybkie, precyzyjne serce nowego gryzonia. Jestem zachwycony faktem, że nawet podczas ustawienia myszy w wartości 20 000 DPI potrafiłem stworzyć poziomą linię bez żadnej interpolacji. Oczywiście gdy ruch był nieco szybszy pojawiał się efekt 2+1. Co do zasady, Focus+ faktycznie radzi sobie z natywnym 20 000 DPI bez oszukiwania predykcją i sztucznymi pikselami.

Razer chwali się dokładnością sensora na poziomie 99,6 proc. Moje testy przy użyciu trzymetrowej szyny stabilizującej uchwyciły dokładność na poziomie nieco ponad 98 proc. To kapitalny wynik. Myszki z tego przedziału cenowego zazwyczaj osiągają precyzję na poziomie 96 - 97 proc., a i to są dobre wartości. Grając na DeathAdderze V2 bez problemu można polegać na pamięci mięśniowej, szalejąc z obrotami w 180 stopniach. Gryzoń zadowoli też rewolerowców, ponieważ sensor rozpoznaje ruchy do 15 m/s. Ekstremalne szarpnięcia w 2-4 m/s nie powinny być problemem.

Mądre ulepszenia, świetna myszka, znośna cena. DeathAdder V2 zdaje egzamin.

 class="wp-image-1084914"
 class="wp-image-1084923"

Ostatnio zrobiłem się bardzo kapryśny, jeśli chodzi o testowanie gryzoniów. Tracę grunt pod nogami, gdy nie mogę się przyczepić do przynajmniej kilku konstrukcyjnych idiotyzmów. DeathAdder V2 nie ma ich jednak prawie wcale. Producent ewidentnie wsłuchał się w głosy graczy i klientów. Na moje nieszczęście to mysz o świetnym stosunku ceny do jakości, która została radykalnie poprawiona względem poprzedniej wersji. A przecież już wcześniejsze edycje cieszyły się uznaniem.

Razer DeathAdder V2 to tzw. mysz w ciemno. Wchodzisz do sklepu, zostawiasz trzy stówy na ladzie, bierzesz i wychodzisz. To bardzo dobry punkt wyjścia dla wymagających graczy o średnich i dużych dłoniach, którzy nie chcą przepłacać. Lepsze ogumienie, wbudowana pamięć, ząbkowana rolka i doskonały sensor to solidne zmiany na plus przemawiające za kupnem. Waham się tylko co do optycznych przełączników. Pierwsze wrażenie robią poprawne, ale dopiero czas pokaże, jak niezawodne jest to rozwiązanie.

Największe zalety:

  • W końcu DeathAdder z wbudowaną pamięcią i profilami
  • Akceptowalna cena (299 zł)
  • Uczciwy, świetnie skalibrowany sensor
  • Lepsze ogumienie
  • Ulepszona, schodkowana rolka

Największe wady:

REKLAMA
  • To nie jest myszka dla małych dłoni

Świetna myszka. Znośna cena. Potrzebne ulepszenia. Jestem trzy razy na tak.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA