REKLAMA

Tak hartowały się bity. „Koderzy” Clive'a Thompsona - recenzja

Dlaczego kobiety, choć początkowo dominowały w zawodzie programisty, nagle zostały zmarginalizowane? Dlaczego twórcy Twittera i Facebooka nie przewidzieli, że ich mediów można użyć do niecnych celów? Na te i wiele innych pytań próbuje znaleźć odpowiedź Clive Thompson, autor książki „Koderzy”.

05.02.2020 08.20
Tak hartowały się bity. „Koderzy” Clive'a Thompsona - recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Clive Thompson, dziennikarz znany z łamów Wired i New York Timesa napisał książkę, którą można by nazwać krótką historią koderów. Krótką, bo na 440 stronach autor zmieścił kilkadziesiąt lat rozwoju branży. Nie jest to jednak chronologiczna relacja z czasów przeszłych. Thompson skupia się bardziej na zjawiskach, a nie datach. Stawia szereg pytań, między innymi te, zawarte na początku tej recenzji.

 class="wp-image-1080660"

Autor książki „Koderzy” sportretował branżę, która z jednej strony zmienia świat, a z drugiej bardzo szybko ewoluuje.

Thompson zaczyna od lat 40. i 50. XX w., gdy w zawodzie pracowało wiele kobiet. Stukający w mechaniczną klawiaturę stereotypowy nerd z XX czy XXI w. rzadko zastanawia się, jak to się stało, że zawód uważany ponad pół wieku temu za kobiecy, został w kolejnych dekadach zdominowany przez mężczyzn.

Dziennikarz przypomina, że pierwszy zespół programistyczny ENIAC-a, czyli jednego z pierwszych (choć nie pierwszego) komputerów składał się z samych kobiet. To one stworzyły m.in. koncepcję break points, czyli punktów zatrzymania, które do dziś stosowane są podczas debugowania oprogramowania.

Kiedy zatem nastąpiła zmiana warty? Thompson podaje kilka dat. Jedną z nich jest 1984 r., gdy zaczęła spadać liczba studentek informatyki na amerykańskich uniwersytetach.

Na zajęcia z informatyki zaczęli przychodzić młodzi ludzie, którzy mieli już styczność z komputerami, a nawet posiadali doświadczenie w programowaniu. Mieli przewagę, zwłaszcza że w ówczesnych latach komputer osobisty stał się typowo męską zabawką.

Opisywane historie mają twarze konkretnych koderów i koderek.

Nie tylko tych, którzy zmienili świat, tworząc rewolucyjne oprogramowanie, ale i zwyczajnych twórców kodu, którzy zmagali się często z przeciwnościami, dyskryminacją czy presją skali.

Thompson zastanawia się, jak to się stało, że twórcy mediów społecznościowych nie przewidzieli, że staną się one miejscem, gdzie panoszy się hejt, trolling, ale też fake newsy. Jedną z odpowiedzi jest według niego pochodzenie oraz bardzo wąskie wykształcenie i zainteresowania ludzi, którzy stworzyli social media.

Nie mogli zatem przewidzieć fali zorganizowanego hejtu, bo nigdy go nie doświadczyli. Było to doświadczenie zupełnie im obce.

Z książki „Koderzy” wyłania się ciekawy obraz takich ludzi, jak Mark Zuckerberg. Interesujący w tym sensie, że dziś szef Facebooka uznawany jest przez wielu za zło wcielone, człowieka, który stworzył narzędzia do rozprzestrzeniania bejtu, fałszywych informacji, pozyskiwania prywatnych danych użytkowników.

Thompson jest raczej zdania, że twórcy Twittera czy Facebooka mieli dobre intencje. Chcieli zmieniać świat i łączyć ludzi, a w swej naiwności i braku doświadczenia życiowego nie przewidzieli konsekwencji powołania do życia medium, które jest dostępne niemal w każdym zakątku świata i dotyczy miliardów ludzi. Zabrakło im wyobraźni i szerokiego horyzontu.

Czy każdy może zostać programistą?

Dziś coraz częściej musimy interpretować świat niejako przez pryzmat kodu. Oczywiście nie w dosłownym znaczeniu. Choć większość z nas nie ma pojęcia o programowaniu trzeba pamiętać, że kolejne wytwory ludzkiej działalności pracują pod kontrolą jakiegoś kodu: od telefonów przez lodówki, samochody, wodociągi, liczniki prądu, sygnalizatory na skrzyżowaniach. Nawet jedzone przez nas warzywa rosną coraz częściej w szklarniach, w których nawodnieniem i temperaturą sterują komputery.

To sprawia, że świat cierpi nadal na niedobór doświadczonych programistów. Thompson w swojej książce próbuje zmierzyć się również z tym problemem. Zastanawia się na przykład, czy każdy może zostać programistą? Rozważa skuteczność boot campów, które są poniekąd drogą na skróty, najczęściej z pominięciem edukacji uniwersyteckiej.

Badając to zagadnienie podaje skrajne przykłady. Na jednym biegunie stawia Stany Zjednoczone, gdzie ukończenie informatyki (zwłaszcza na prestiżowym uniwersytecie) jest jego zdaniem receptą na znalezienie dobrze płatnej pracy. Na drugim stawia Indie, które stały się zagłębiem taniej siły roboczej w dziedzinie bardzo szeroko pojętych technik informatycznych. W pierwszym kraju studenci zdobywają potrzebne w pracy praktyczne kompetencje. W drugim, wychodzą z uczelni z wiedzą sprzed dekad i muszą się samodzielnie wykształcić, by móc pracować w zawodzie programisty.

Clive Thompson konfrontuje w swojej książce różne postawy. Od entuzjastów szerokiej edukacji programowania, takich jak założyciel darmowego boot campu online - freeCodeCamp, po sceptyków, którzy uważają, że nie każdy może programować i potrzebne są do wykonywania tego zawodu konkretne predyspozycje.

„Koderzy” to książka nie tylko dla programistów i geeków.

„Koderzy” to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy interesują się tzw. nowymi technologiami. Rysuje bowiem konteksty związane z oprogramowaniem używanym dziś przez miliardy użytkowników.

REKLAMA

Książkę jednak mogą przeczytać również ci, którzy interesują się współczesnymi przemianami. Autor porusza szereg zagadnień - pisze zarówno o społecznych aspektach kodowania i projektowania oprogramowania, jak i stawia pytania dotyczące roli sztucznej inteligencji i big data w naszej teraźniejszości i przyszłości.

* Wszystkie cytaty pochodzą z opisywanej książki „Koderzy” Clive'a Thompsona, wydanej w Polsce przez Znak - Litera Nova.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA