114 mln euro wyniosły kary za łamanie RODO. Urzędnicy dopiero się rozkręcają
Podsumowano pierwszy okres działania RODO – na firmy nie dość dobrze radzące sobie z zabezpieczeniem naszej prywatności, nałożono łączne 114 mln euro kary. Urzędnicy dopiero się rozkręcają.
O tym, jak bardzo przepisy dotyczące ochrony prywatności i danych osobowych są nam potrzebne, niech świadczy choćby jedna z liczb – 160 tys. Tyle odnotowano we wszystkich krajach unijnych wycieków danych od wejścia w maju 2018 r. w życie RODO.
Najwięcej wycieków danych odnotowali Brytyjczycy, Niemcy i Holendrzy.
O części z nich wcześniej nikt by się nie dowiedział. Zwiększyła się bowiem aż o 12,6 proc. liczba wycieków, o których dowiaduje się opinia publiczna. Trzymanie w tajemnicy informacji o tak niefortunnym zdarzeniu jest teraz znacznie bardziej ryzykowne finansowo. Na szefów firm motywująco w kwestii przestrzegania prawa zadziałały surowe kary, między innymi te biorące pod uwagę wielkość zarobków podmiotu, na który są nakładane. Urzędnicy, zamiast zerknąć w abstrakcyjne widełki, mogli sprawdzić globalne obroty firmy i nałożyć karę w wysokości 2 lub aż 4 proc. od nich. Nagle także duże międzynarodowe korporacje zaczęły się niespokojnie wiercić ze zdenerwowania.
Z danych przywołanych przez Dla Piper wynika, że najwyższa kara w historii nowego prawa została nałożona równo rok temu (21 stycznia) na Google'a przez Francuzów. Co ciekawe nie chodziło wtedy o żaden wyciek, korporacja została ukarana za nieprzejrzystą komunikację i zdobywanie zgód w nieodpowiedni sposób. Niedługo jednak Google może zostać zdetronowany. Spektakularne kara w wysokości 214 mln euro wisi bowiem nad British Airways. Liniom lotniczym zarzuca się, że nie dość skrupulatnie zabezpieczały swoje dane przed hakerami. Na razie firma negocjuje z brytyjskim urzędem ds. ochrony danych osobowych, więc jest jeszcze szansa, że kwota ta zostanie choć trochę zmniejszona.
Najwięcej wycieków danych w Europie odnotowali urzędnicy z Holandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii, a najwięcej kar zapłaciły firmy we Francji, Niemczech i Austrii. Na razie. Eksperci, na których powołuje się Del Piper, przewidują, że to dopiero rozgrzewka. Kiedy wszyscy oswoją się z nowym prawem, kary zaczną rosnąć.