Posiadacze iPhone'ów nie chcą być śledzeni. Ponad połowa skorzystała z nowej funkcji
Ku rozpaczy branży reklamowej okazuje się, że ludzie, którym da się wybór, wolą jednak nie być śledzeni.
W iOS 13 Apple wprowadził możliwość lepszego i bardziej przejrzystego kontrolowania tego, ile danych lokalizacyjnych zbierają o nas poszczególne aplikacje. System operacyjny nie tylko informuje, gdy proszą one o możliwość śledzenia nas, ale także pozwala na wybranie, czy chcemy dawać im dostęp do informacji o tym, gdzie się znajdujemy, zawsze, podczas korzystania z nich, czy może zgoła nigdy.
Firmy z branży reklamy dostają mniej danych.
W rozmowie z DigiDay Benoit Grouchko, szef Teemo firmy, która zajmuje się tworzeniem dla aplikacji oprogramowania zbierającego dane lokalizacyjne, przyznał, że takie rozwiązanie mocno ograniczyło ilość zbieranych o użytkownikach informacji. Jak zdradził, mniej niż połowa użytkowników iPhone'a korzystających z iOS13 zgadza się na dzielenie się swoimi danymi lokalizacyjnymi z aplikacją, gdy aktywnie z niej nie korzysta. Zaledwie trzy lata temu ta liczba ocierała się o 100 proc. Użytkownicy zezwalali na śledzenie się, bo po prostu nie wiedzieli, że mają inny wybór.
Choć wprowadzone przez Apple'a zmiany nie polegają na nagłym uniemożliwieniu aplikacjom śledzenia użytkowników i tak okazują się niezwykle skuteczne. Edukowanie użytkowników na temat ich praw i dawanie im narzędzi łatwego i przejrzystego egzekwowania ich może przynieść nadzwyczaj dobre efekty. Do tej pory pozyskiwanie danych na nasz temat przez firmy działo się poza zasięgiem wzroku użytkownika i często, w związku z tym, poza jego świadomością. Wydobycie na światło dziennie tych praktyk pokazuje, czy użytkownicy rzeczywiście widzą w nich dla siebie wartość dodaną, czy raczej wolą za nie podziękować w imię lepszego chronienia własnej prywatności. Odpowiedź na razie wydaje się jasna.
Prywatność wreszcie przestaje być fanaberią.
Te zmiany rodzą oczywiście problemy w branży zajmującej się reklamami. Firmom trudniej jest na przykład połączyć osoby szukające w Internecie informacji na temat jakiegoś produktu z osobami, które je kupują. Problemem dla marketingowców nie są jednak tylko to konkretne rozwiązanie, ale cały, coraz silniejszy trend, ograniczania możliwość monitorowania nas przez każdego i zawsze.
Nawet Google, firma, której ogromna część przychodów pochodzi z rynku reklam, wprowadza coraz więcej rozwiązań mających na uwadze prywatność użytkownika i ograniczenie śledzenia go w sieci i poza nią. Podobne do znanego z iOS 13 rozwiązanie zostało wprowadzone już w Androidzie 10, a Google zapowiedział właśnie, że Chrome przestanie wspierać ciasteczka firm trzecich w ciągu najbliższych dwóch lat.
Jak tak dalej pójdzie, okaże się, że nasze prawo do prywatności jest jednak ważniejsze, niż prawo firm do dobrego dopasowania do nas reklamy.