Do dwóch razy sztuka. Udało się przelecieć hoverboardem nad kanałem La Manche
Franky Zapata dopiął swego. Już raz było o nim głośno, gdy złośliwość losu uniemożliwiła mu przelot z Francji do Anglii. Tym razem bez żadnego problemu udowodnił potencjał leżący w wynalezionym przez niego hoverboardzie.
Kiedyś takie wynalazki widzieliśmy głównie w niezbyt poważnych filmach science-fiction. Dziś nie tylko istnieją w świecie rzeczywistym, ale też i sprawdzają się całkiem nieźle. Niedawno głośno było o Frankym Zapata, który chcąc wypromować swój hoverboard zdecydował się przelecieć na nim w poprzek kanału La Manche.
Wyprawa się nie udała, ale niezupełnie zawinił sam pojazd. Jego pilot, a więc sam Zapata, miał problem z lądowaniem na platformie celem uzupełnienia paliwa. Wspomniana platforma okazała się ciut za mała, przez co zbyt niestabilna – lotnik podczas lądowania stracił równowagę i wpadł do wody. Zapata, absolutnie niezrażony porażką, podjął się drugiej próby. Z powodzeniem.
Przez kanał La Manche na hoverboardzie. Wynalazkiem Franky’ego Zapaty interesuje się nawet wojsko.
Konkretna nazwa pojazdu, jaki wykorzystał, to Flyboard Air produkowany przez założoną przez niego firmę Z-Air. Przelot trwał 22 minuty, w tym czasie Zapata pokonał 35 kilometrów. Maksymalną prędkość przelotową, jaką osiągnął, to 170 kilometrów na godzinę. Międzylądowanie celem uzupełnienia paliwa się udało – tym razem platforma była większa i bardziej stabilna.
Celem tego wybryku było rzecz jasna wypromowanie tego wynalazku, co bez wątpienia podziałało. Francuskie siły zbrojne już teraz publicznie wyraziły zainteresowanie, widząc potencjał pojazdu. Mógłby on być wykorzystywany nie tylko do logistyki, ale nawet jako pojazd ofensywny dla piechoty morskiej. Przekazały firmie Z-Air grant w wysokości 1,3 mln euro.
Flyboard Air na razie nie jest dostępny w wolnej sprzedaży, pojazd nadal jest testowany i dopracowywany. Jego cena końcowa na razie jest trudna do przewidzenia.