REKLAMA

Bloger płakał, jak oddawał. Logitech Zone Wireless to słuchawki do pracy biurowej, które mają sens - recenzja

Popularny producent urządzeń peryferyjnych przeprowadził sondy i wywiady pośród pracowników biurowych. W ten sposób powstały Logitech Zone Wireless - słuchawki stworzone z myślą o pracy w środowisku open space, gdzie siłą rzeczy musisz współdzielić przestrzeń. Chociaż sam nie pracuję w zatłoczonym biurze, odnalazłem wiele zalet tego modelu.

Bloger płakał, jak oddawał. Logitech Zone Wireless to słuchawki do pracy biurowej, które mają sens – recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Co to właściwie oznacza, że słuchawki są biurowe? Przede wszystkim posiadają aktywną redukcję szumów, świetnie tłumią dźwięki otoczenia, są wygodne podczas dłuższych posiedzeń, są uniwersalne i działają z każdą platformą, wyglądają poważnie i elegancko, a do tego zostały zoptymalizowane do pracy z programami biurowymi. Mam tutaj na myśli np. Skype for Business, Microsoft Teams, Unify, Fuze czy Zoom. Oczywiście taka optymalizacja polega nie tyle na prowadzeniu rozmów, co wykorzystaniu przycisków obudowy jako praktycznych komend.

Na pierwszy rzut oka Logitech Zone Wireless mogą się kojarzyć ze słuchawkami w call center.

Zone Wireless są małe i bardzo lekkie. Jak tanie zestawy słuchawkowe do wideo-konferencji, które mają jako tako działać, lecz nic ponadto. Wystarczy jednak przejechać kciukiem po obiciu nausznika, aby poczuć jakość premium. Wystarczy dotknąć pałąka, by wyczuć chłodzące aluminium zamiast plastiku. Chociaż Zone Wireless faktycznie są lekkie i małe, zostały stworzone z porządnych materiałów. Do tego cechują się eleganckim i uniwersalnym wzornictwem. Słowem: nie ma wstydu, aby odebrać w nich wideo-połączenie od klienta.

Świetne jest to, że Logitech Zone Wireless to słuchawki bezprzewodowe, które możemy dodatkowo złożyć dzięki zginanym elementom nad nausznikami. Sprzęt zajmuje w takiej formie naprawdę mało miejsca i łatwo wrzucić go do plecaka, nesesera czy nawet torby od laptopa. W ten sposób - chociaż teoretycznie biurowe - Zony stały się moimi towarzyszami podróży. Ich izolacja od otoczenia oraz aktywna redukcja szumów była na wagę złota zwłaszcza w pociągach, którymi regularnie podróżuję. Zero stukotu. Zero piskliwego hamowania. Zero siorbania i mlaskania. Tak można żyć.

Aktywną redukcję szumów porównałem z możliwościami samolotowego zestawu Sony MDR-XB950N1.

Byłem ciekaw możliwości ANC w Zone Wireless głównie ze względu na konstrukcję nauszników. Te nie pokrywają całości uszu. Co za tym idzie, tłumienie pasywne nie jest tak skuteczne, a więc mechanizm tłumienia aktywnego musi dać z siebie jeszcze więcej. Ku mojemu zaskoczeniu efekt okazał się bardzo naturalny. Zakładając nauszne MDR-y Sony i włączając ANC mój mózg na początku wariuje. Dostaję pajęczego zmysłu, który ostrzega, że coś jest nie tak. Uwaga Peter, dzieje się coś nienaturalnego.

Zone Wireless nie powoduje takiego niepokojącego efektu. Cisza w słuchawkach Logitecha nie jest nienaturalna. Niepotrzebny jest okres przyzwyczajenia oraz adaptacji. Z drugiej strony, model nie poradzi sobie w pełni ze skrajnie wysokimi częstotliwościami. Włączona metr ode mnie suszarka wciąż przebija się przez nauszniki, podczas gdy w MDR-ach jest niemal niesłyszalna. Za to w przypadku takich źródeł dźwięku jak stukot klawiatury czy kosiarka za oknem testowane słuchawki spisują się kapitalnie. Średnie częstotliwości są pokrywane w 100 proc. Nic nie przebija się do mojego ucha.

Logitech Zone Wireless to wielka wszechstronność - zarówno użytkowa, jak i platformowa.

Słuchawki możemy bezprzewodowo podłączyć do dwóch źródeł dźwięku jednocześnie - za pomocą adaptera 2,4 GHz oraz modułu Bluetooth. Dzięki temu na Zone Wireless słyszymy audio z komputera oraz smartfonu. Prowadzenie rozmowy telefonicznej podczas odtwarzania klipu wideo na PC nie jest żadnym problemem. Zwłaszcza, że odebranie takiego połączenia odbywa się za pomocą przycisku na obudowie. Nie trzeba niczego szukać. Można być w ruchu. Wystarczy jeden klik podczas schylania się nad drukarką.

Sprzęt dogaduje się z macOS, Windowsem, Androidem oraz iOS. Wszędzie możemy odbierać i kończyć połączenia, zatrzymywać i odtwarzać materiały oraz edytować stopień systemowej głośności bezpośrednio z obudowy nauszników. Do tego dochodzi dedykowana aplikacja na smartfon, za pomocą której zmienimy kilka zaawansowanych parametrów oraz pobawimy się suwakami korektora.

Muszę dodać, że słuchawki zostały wyposażone w najlepszego asystenta głosowego jakiego KIEDYKOLWIEK miałem przyjemność słuchać. Pani o anielskim głosie raportuje na temat wielu ważnych zmiennych. Wiemy, kiedy podłączony jest adapter, kiedy mikrofon jest włączony, kiedy akumulator ulega rozładowaniu, kiedy połączenie zostało zakończone, kiedy dodatkowe urządzenie wysyła dźwięk przez BT i tak dalej. Pod względem asystenta głosowego Logitech wszedł na zupełnie nowy poziom. Chociaż to tylko dodatek, został zrealizowany po mistrzowsku. Żaden inny zestaw nie dostarczył mi tylu cennych informacji bezpośrednio do ucha.

Słuchawki zdały egzamin podczas maratonów przed komputerem i konsolą.

Jakiś czas temu przetoczyła się przez Polskę fala upałów. Temperatura w moim mieszkaniu regularnie sięgała 28 stopni Celsjusza. Mimo tego pracując na Zone Wireless nie pojawiła się na mojej skroni nawet kropla potu. Mięciutkie skórzane obicia nauszników nie przywierają do skóry i nie duszą jej. Nauszniki są takich rozmiarów, że nie organizują uszom sauny. Miękkie poduszki po prostu delikatnie przywierają, zapewniając cyrkulację powietrza oraz wygodę użytkownika.

Mając na głowie Zone Wireless spędzałem długie godziny w trybie sieciowym nowego Total War: Three Kingdoms. Przez cały ten czas słuchawki dobrze przywierały do czaszki i nie spadały. To wielki krok na przód, biorąc pod uwagę gamingowe słuchawki od Logitecha. Te potrafią się zsuwać po każdym energicznym zamachu głową. Zmiana jakościowa jest odczuwalna. Co ważne, Wireless nie dociska do skroni. To kluczowe dla migrenowców takich jak ja.

Nie napiszę złego słowa o muzyce, ale mikrofon to porażka.

Pod względem odsłuchu muzycznego Logitech Zone Wireless spisuje się lepiej niż przypuszczałem. Wysokie tony są odpowiednio wyeksponowane. Ziemisty dźwięk przyjemnie zalega w nausznikach, chociaż brakuje prawdziwych bomb na niskich tonach. To jednak wcale nie musi być wada. Wszakże biurowych słuchawek nie kupuje się z myślą o grach na PC, prawda? Prawda?

Logi stosuje swoją standardową sztuczkę z poziomem głośności. Słuchawki są cichsze niż średnia na rynku, by część szumów i niedoskonałości nie była łatwo wychwytywana. Producenci dzielnie walczą z muzyczną mizerią na wyższych tonach, co daje odpowiednie rezultaty. Bez problemu odnotowuję dwuklask w Can't Stop od Red Hot Chili Peppers, tak umykający wielu tańszym modelom.

Biorąc pod uwagę przeznaczenie słuchawek, zdziwiłem się także szerokością sceny. Ta całkiem nieźle rozciąga się na boki. Oczywiście przód i tył to strefy bardzo krótkie, ale hej - mierzmy siły na zamiary. Wertykalna ekspansja sceny to zabawa dla audiofilów, nie pracowników biurowych. W ostatecznym rozrachunku słuchawki Logitech Zone Wireless brzmią bardzo przyzwoicie, czego niestety nie mogę powiedzieć o dźwięku zarejestrowanym przez mikrofon.

Coś poszło bardzo nie tak. Być może zawiódł mechanizm filtrowania głosu z dźwięków otoczenia. Być może Logitech oszczędził na podzespołach. Efekt końcowy jest jednak taki, że użytkownik brzmi, jak gdyby nadawał za pośrednictwem wytłumionego mikrofonu w laptopie. Albo gorzej. Spora wtopa jak na urządzenie stworzone m.in. do biznesowej komunikacji.

Z chęcią zostawiłbym sobie Logitech Zone Wireless do codziennej pracy.

Największe zalety:

  • Lekkie, świetnie leżą, bardzo wygodne podczas dłuższych posiedzeń
  • Małe i do tego zginane, kompan podróży
  • Kapitalny asystent głosowy
  • Dwa bezprzewodowe źródła dźwięku jednocześnie
  • Naturalny ANC
  • Ładowanie indukcyjne

Największe wady:

REKLAMA
  1. Cena (999 zł)
  2. Szokująco kiepski mikrofon
  3. Brak kieszeni na adapter USB w obudowie nausznika
  4. Za ciche - jak każdy nowy zestaw słuchawkowy Logitecha

Nie mam biura. Nie jestem członkiem korporacji. Wrzucam jednak składane słuchawki do plecaka, razem z laptopem i portfelem. Kilka chwil później jestem już w kawiarni, w bibliotece, w ogródku piwnym czy w parku miejskim. Zakładam Zony na głowę i ludzie dookoła znikają. Jak za pstryknięciem palca. Mogę się zająć pisaniem, z kolei ANC działa na tyle naturalnie, że nie wywołuje poczucia dyskomfortu. Podobnego efektu nie udało mi się uzyskać na „samolotowych” MDR-ach z potężnym aktywnym wyciszeniem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA