Google głęboko wierzy w Stadię, ale nie chce by usługa była Netfliksem dla gier
Internauci mieli niepowtarzalną okazję do przemaglowania dyrektora ds. produktu Google Stadia za pośrednictwem redditowego AMA. Pytań, jak się można domyślać, nie zabrakło. Ale i odpowiedzi były ciekawe.
Google Stadia to kolejna na rynku usługa oferująca gry w modelu strumieniowanym. Oznacza to, że w ramach takiej usługi gry są przetwarzane w centrum danych usługodawcy, do nas za pośrednictwem Internetu trafia efekt końcowy (czyli obraz i dźwięk, przy zachowaniu pełnej interaktywności). To oznacza, że by zagrać w nawet najbardziej wypasioną grę wideo wystarczy tani tablet lub netbook.
Problem w tym, że gry wideo wymagają perfekcyjnego połączenia sieciowego. W przeciwnym razie powstaje zjawisko input laga, a więc opóźnionej reakcji gry na wciskanie przycisków na padzie przez gracza. Zjawisko to czyni zabawę z grą doświadczeniem wielce niekomfortowym. Stadia nie jest pierwszą tego rodzaju usługą na rynku. Podobne oferują chociażby Sony i Nvidia – obie bez większych komercyjnych sukcesów. A firmy, która jako pierwsza coś takiego wprowadziła na rynek, już nawet nie ma. Zbankrutowała dawno temu.
Google jednak głęboko wierzy w Stadię. Choć martwi się porównaniami z Netfliksem.
Netflix i Stadia wykorzystują podobną koncepcję jeśli chodzi o rozwiązania techniczne. Jeżeli jednak chodzi o dostęp do treści, różnią się zasadniczo. Netflix udostępnia całą swoją ofertę w zamian za opłatę abonamentową. W gry na Stadii pogramy tylko wtedy, jeśli je sobie kupimy, choć i Stadia będzie oferować opłatę abonamentową.
Patrząc na dużą liczbę pytań na redditowym AMA z twórcami Stadii, nie każdy wydaje się to pojmować. Dlatego też Andrey Doronichev, dyrektor ds. produktu Google Stadia, zdecydował się jasno zakomunikować (w niektórych kwestiach po raz wtóry) jak to będzie wyglądać.
Gry na Stadię będziemy kupować, na dokładnie tej samej zasadzie, co gry na konsole Xbox czy PlayStation. Sama Stadia będzie usługą darmową, choć będzie można zapłacić za jej wersję Pro. Ta płatna zapewni użytkownikom wyższą rozdzielczość (4K z HDR), dźwięk przestrzenny w formacie 5.1, obietnicę rabatów na zakup wybranych gier i co najmniej jedną grę miesięcznie w prezencie – pierwszą z nich będzie Destiny 2.
Jakie dodatkowe usługi będą w Stadii?
Po pierwsze, pojawi się system podobny do Osiągnięć czy Trofeów (symboliczne nagrody za osiągnięcie czegoś nietypowo dobrego w danej grze). Nie będzie on jednak gotowy na premierę usługi, pojawić się ma w późniejszym terminie. Będzie też interfejs do kupowania gier i funkcje umożliwiające komunikację z innymi graczami. I… tyle. Choć oczywiście usługa będzie wzbogacana po swojej premierze o nowe funkcje.
Nadal nie jest jasne co się stanie, jeżeli w przyszłości z jakiegoś względu Stadia dokona swojego żywota. Co z zakupionymi grami? Przedstawiciel Google’a wyraźnie unikał odpowiedzi, wskazując na to, że rynek się zmienia, i że filmy i muzykę też już kupujemy cyfrowo. I że poprzez Google Takeout ze Stadii pobierzemy nasze personalne dane związane z usługą, w tym zapisane stany gier. I że raz kupiona gra na zawsze pozostaje nasza w obrębie usługi. Czyli że tracimy tę grę w razie zamknięcia platformy?
Z technicznych ciekawostek:
- Dedykowany Stadii gamepad nie obsługuje dźwięku przez Bluetooth. Zgodne ze standardem HID kontrolery są jednak zgodne i ze Stadią, więc jeśli jakiś oferuje taką funkcję, to można z niej korzystać
- Na początku nie będzie obsługi niestandardowych rozdzielczości, a więc innych od HD, Full HD i Ultra HD. Posiadacze ultrapanoramicznych wyświetlaczy będą musieli liczyć na dodanie jej w przyszłości
- W Stadii pojawi się obsługa modów do gier. W nieokreślonej przyszłości
Nadal nie jest jasne czy Stadia będzie dostępna w Polsce w dniu premiery. Na razie wydaje się to mocno wątpliwe.