OnePlus 7 Pro robi to dobrze - recenzja aparatu
OnePlus zawsze tworzył smartfony dobre, ale jednocześnie nieco kompromisowe. OnePlus 7 Pro to pierwszy smartfon tej firmy, który nie bagatelizuje jakości zdjęć.
OnePlus 7 Pro to pierwszy OnePlus z trzema obiektywami. Co potrafią?
Układ trzech obiektywów to standard wśród sztandarowych smartfonów w 2019 roku. Nawet konserwatywne Apple ma w końcu nadrobić braki i pokazać jesienią iPhone’a z trzema obiektywami. Osobiście jestem wielkim fanem tego rozwiązania, o ile mówimy o trzech obiektywach z różnymi kątami widzenia. Tak jest w przypadku OnePlusa 7 Pro:
- główny aparat: 48 MP (1/2 cala, 0,8 µm, 26 mm), f/1.6, PDAF, OIS,
- moduł tele: 8 MP, f/2.4, 3x zoom (78 mm), PDAF, OIS,
- moduł ultraszerokokątny: 16 MP, f/2.2, 0,6x zoom (17 mm).
Główny aparat jest nadspodziewanie dobry.
Sercem głównego modułu aparatu jest bardzo popularna ostatnimi czasy matryca Sony IMX586 z układem Quad-Bayer, która domyślnie łączy cztery piksele w jeden i zapisuje zdjęcia w rozdzielczości 12 megapikseli. Ten sensor jest montowany w całym przekroju smartfonów z różnych półek cenowych, od topowych modeli po nieciekawe średniaki.
Jakość zdjęć z tej matrycy potrafi być diametralnie różna w zależności od urządzenia, co pokazuje, że jest ona bardzo podatna na warstwę software’ową. Myślę, że to jeden z kluczowych elementów sukcesu tego sensora, bowiem producenci mogą zamówić dużą dostawę i ucinać jakość w tańszych smartfonach poprzez soft, a to zawsze jest tańszym rozwiązaniem od stosowania słabszych komponentów.
[gallery link="file" columns="2" size="full" ids="950834,950828,950831,950825"]
Wracając do sedna: główny aparat w OnePlus 7 Pro sprawdza się świetnie. Inżynierowie obrazu stanęli na wysokości zadania i wprowadzili zgrabny tryb HDR, który w bardzo rozsądny sposób zwiększa zakres tonalny zdjęć. Innymi słowy: aparat dba o to, by możliwie długo nie przepalać nieba, ale jednocześnie nie idzie w karykaturalne efekty.
Zdjęcia wykonywane w ciągu dnia - nawet te we wnętrzach - są naprawdę świetne. Nie jest to poziom wybitny, taki jak u największych fotograficznych smartfonów (Samsung Galaxy S10 i Huawei P30 Pro), ale jest naprawdę blisko tej dwójki. Balans bieli jest neutralny, kolory przeważnie idą w stronę naturalności niż przerysowania, a szczegółowość zdjęć jest bardzo dobra. To bardzo solidny aparat, który wystarczy nawet wymagającym osobom.
Gorzej wypadają zdjęcia nocne.
To na tym polu OnePlus 7 Pro najmocniej odstaje od największych fotograficznych smartfonów. Teoretycznie mamy przepis na sukces: dobrze zoptymalizowaną matrycę, świetną jasność obiektywu f/1.6 i do tego stabilizację optyczną, a jednak jakość obrazka w nocy zupełnie się nie broni. Porównania do Huaweia P30 Pro po prostu nie ma.
Zdjęcia nocne z OnePlusa 7 Pro są bardzo miękkie. Bardzo brakuje im detali i nasycenia. Do tego balans bieli w świetle żarowym mógłby być lepszy.
Smartfon nocą stara się trzymać krótkich czasów naświetlania i bardzo mocno podbija ISO. Znaczna część zdjęć nocnych ma parametry na poziomie 1/10 s i ISO 5000. To nie może się udać na matrycy o takich rozmiarach. Nie rozumiem decyzji o kurczowym trzymaniu się krótkich czasów, zwłaszcza, że mamy do dyspozycji stabilizacje optyczną. Konkurencja idzie zupełnie inną drogą, wydłużając czas migawki do kilku, czy nawet kilkunastu sekund, trzymając jednocześnie czułość ISO na rozsądnym poziomie.
Mamy dedykowany tryb nocny, w którym zdjęcia mają lepszą ekspozycję (są jaśniejsze, więc więcej na nich widać), ale odbywa się to kosztem okropnego spadku poziomu detali. Trawa i liście drzew zlewają się w niestrawną papkę.
Obiektyw ultraszerokokątny nocą wypada jeszcze gorzej, a układ tele… po prostu się nie włącza. Aparat stosuje crop z podstawowej matrycy. Jak możecie się domyślić, dokłada to kolejną cegiełkę do spadku jakości obrazu.
Dodatkowe obiektywy sprawdzają się za dnia kapitalnie.
Zostawmy nieudany tryb nocny i wróćmy do przyjemniejszej części. Potrójny obiektyw daje przeogromną swobodę w doborze kadrów. Kiedy choć raz pojedzie się na wyjazd z takim smartfonem, powrót do pojedynczego obiektywu bardzo boli, szczególnie jeśli traktujesz zdjęcia trochę poważniej niż przeciętny instagramowicz.
Zarówno szeroki kat jak i teleobiektyw trzymają bardzo dobry zakres rozpiętości tonalnej, dzięki czemu rzadko dochodzi do przepaleń. Ultraszeroki kąt ma domyślnie włączoną korekcję zniekształceń, która działa bardzo dobrze.
Teleobiektyw sprawdza się zaskakująco dobrze… o ile się włączy. Moduł tele wymaga do działania idealnych warunków oświetleniowych. Wystarczy że jest choć trochę mniej światła (wystarczy np. cień budynku), a aparat wybiera crop z podstawowej matrycy zamiast zdjęcia z teleobiektywu. Poniżej znajdziecie porównanie kątów widzenia z trzech obiektywów.
Przy okazji: widziałem w internecie narzekanie na to, że „zoom optyczny” de facto nie jest trzykrotny. Patrząc na kąt widzenia mamy jednak trzykrotne powiększenie. W porównaniu do smartfonów z dwukrotnym powiększeniem, różnica jest ogromna. Myślę, że zoom x3 to najlepsze rozwiązanie, dużo ciekawsze od zoomu x2 i jednocześnie znacznie mniej problematyczne od zoomu x5 znanego z Huaweia P30 Pro.
Aplikacja aparatu jest prosta, ale przemyślana.
Aparat możemy włączyć podwójnym wciśnięciem przycisku power, także z poziomu zablokowanego i wygaszonego ekranu. Do szybkości działania nie mam żadnych zastrzeżeń, wszystko jest superpłynne. Laserowy autofocus wykorzystujący detekcję fazową ustawia ostrość natychmiast.
W trybie automatycznym mamy dostęp do proporcji zdjęcia, timera, diody doświetleniowej i oczywiście do zmiany obiektywu. Po dotknięciu ekranu pojawia się też pasek ekspozycji, którą można zmienić i zablokować na wybranym poziomie.
W trybie pro aparat pozwala na kontrolowanie parametrów ekspozycji, a do tego możemy posłużyć się histogramem i poziomnicą. Są też zdjęcia RAW i możliwość fotografowania w JPG z pełną rozdzielczością 48 megapikseli, ale niestety nie ma to żadnego sensu. Zdjęcia nie są bardziej szczegółowe. Miłym dodatkiem są tryby C1 i C2, pod którymi można zapisać dwa ulubione zestawy parametrów aparatu i szubko je przywołać.
Kamerka do selfie to prawdziwy ewenement.
O przedniej kamerce można łatwo zapomnieć, ponieważ kiedy nie jest używana jest po prostu schowana w obudowie. Wysunięcie komina odbywa się na tyle szybko, że nie czuć żadnego opóźnienia względem standardowego smartfona, któremu przełączenie się między tylnym a przednim aparatem też przecież zajmuje jakieś pół sekundy.
Jakość zdjęć selfie jest naprawdę dobra. Nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Aparat potrafi też ładnie wykrywać krawędzie i rozmywać tło. Przednia kamerka ma 16 megapikseli i jasność f/2.0.
Wideo jest zaskakująco dobre.
OnePlus 7 Pro filmuje w 4K i 60 kl./s, a filmy należą do czołówki smartfonowej stawki. Kolory i zakres tonalny są świetnie trzymane w ryzach. Stabilizacja mogłaby być odrobinę lepsza, ale przy wolniejszych ruchach sprawdza się dobrze. Nagrałem mnóstwo filmów mojej córki i wyglądają one świetnie - na tyle, że z powodzeniem wystarczą do domowego archiwum.
Podsumowując, aparat jest mocną stroną OnePlusa 7 Pro. Nareszcie!
OnePlus 7 Pro ma aparat, z którym zdecydowanie mógłbym żyć, a uważam siebie za wymagającą osobę pod kątem jakości zdjęć. Na pewno brakowałoby mi dobrych zdjęć nocnych, ale poza tym nie mam większych uwag do OnePlusa 7 Pro. Smartfon przegrywa tylko z największymi tuzami świata mobilnej fotografii, ale jednocześnie wyprzedza większość stawki, w tym niektóre smartfony z wysokiej półki.
Brawo, OnePlusie. Postęp w kwestii jakości zdjęć jest ogromny. Nareszcie!