Posuń się, Safari. Na Macu od dziś możemy pracować na przeglądarce Microsoft Edge
Na serwery Microsoftu trafiła wczesna wersja testowa przeglądarki Edge na system macOS. Jak na produkt będący ewidentnie w budowie, aplikacja prezentuje się i działa zdumiewająco sprawnie.
Jednym z wielu argumentów na porzucenie autorskiego Spartana (fundament klasycznej wersji przeglądarki Edge) na rozwijane przez społeczność otwartoźródłowe Chromium (fundament m.in. Chrome’a, Opery i Brave’a) była chęć szybszej i sprawniejszej ekspansji na inne platformy niż Windows 10. Nowy Microsoft Edge dzięki temu trafił już na Androida (wersja na iOS to tylko nakładka na Safari), jest testowany na Windows 10, a wkrótce doczeka się też wersji na Windows 7 i Windows 8. A od dziś można go już testować na macOS.
Microsoft Edge z kanału Canary (a więc tego najbardziej niestabilnego i najmniej przetestowanego) jest już dostępny w wersji na komputery firmy Apple. Przeglądarkę w wersji 76.x można pobrać nieoficjalnie z serwerów Microsoftu, lada moment pojawi się też oficjalny link do pobrania w tej witrynie.
To pierwszy raz od 2003 r. kiedy można na systemie macOS / OS X używać przeglądarki stworzonej przez Microsoft. W latach 1997-2003 Microsoft oferował na ten system przeglądarkę Internet Explorer w ramach tymczasowego sojuszu z Apple’em. Czy jest lepiej niż wówczas? Oj, zdecydowanie tak.
Microsoft Edge na macOS to przeglądarka nowoczesna, zgodna z deweloperskimi trendami. Jest też lekka i szybka.
Niemal każda witryna internetowa na Microsoft Edge dla macOS działa bez zarzutu i bez błędów, choć nie jest to w żadnym razie niespodzianką. Wszak jej fundamentem jest Chromium, a więc mechanizmy Blink i V8, pod które optymalizują swoją pracę prawie wszyscy twórcy witryn internetowych.
Edge w ramach powitania zapyta się nas, czy chcemy importować dane z innych przeglądarek, jakie mamy zainstalowane na komputerze. Poprosi też o wybranie domyślnego widoku nowej karty, która może prezentować tapetę Binga, wyszukiwarkę, najczęściej odwiedzane witryny czy wreszcie strumień wiadomości z usługi Microsoft News.
Domyślnie włącza też kilka warstw zabezpieczeń przed złośliwym oprogramowaniem i mechanizmami mogącymi naruszać prywatność. Niestety, na razie nie ma jeszcze interfejsu w języku polskim. Nie działa też póki co synchronizacja danych i stanu przeglądarki (a raczej działa wyłącznie z innymi wersjami testowymi nowego Edge’a).
Użytkownikom Chrome’a ma niczego nie brakować. Poza skryptami śledzącymi.
Microsoft, co wydaje się oczywiste, nie zdecydował się dodać do swojej przeglądarki mechanizmów Google’a z przeglądarki Chrome. Dodał jedynie od siebie mechanizm Konta Microsoft, który odpowiada za synchronizację danych na nasz temat między naszymi urządzeniami i chmurą. To jednak nie oznacza, że musimy zrezygnować z bogactwa tak zwanego ekosystemu Google’a.
Edge dysponuje własnym, na razie skromnym katalogiem rozszerzeń i dodatków. W ustawieniach można jednak odblokować możliwość ich instalacji z innych źródeł. To oznacza, że za pomocą makowego Edge’a możemy odwiedzić – na przykład – Chrome Web Store i zainstalować niemal dowolne rozszerzenie z tamtego katalogu. Będzie działać bez najmniejszego problemu, sprawdziliśmy również rozszerzenia od Google’a.
Z premedytacją użyłem tu jednak słowa „niemal”. Jak wyżej wspomniałem, Microsoft nie wzbogacił Edge’a o elementy różniące Chromium od Chrome’a. To oznacza, że jeżeli jakieś rozszerzenie polega na usługach Google wbudowanych w przeglądarkę tego dostawcy, może ono nie działać poprawnie. Na razie jednak nie trafiłem na takie rozszerzenie – jak wspominałem, działają nawet te stworzone przez firmę Google.
Edge na macOS to również kolejny front dla PWA.
Apple bardzo ostrożnie wchodzi w deweloperską rewolucję, jaką są Progressive Web Apps (PWA). To aplikacje napisane całkowicie w językach webowych, ale które mogą działać offline, działać w tle czy wysyłać powiadomienia nawet jak są zamknięte.
Tego typu aplikacje są uruchamiane we własnych oknach, bez interfejsu przeglądarki. Ich natywna obsługa w macOS jest na razie w powijakach, ale to ma się niebawem zmienić. Już teraz można je jednak instalować wykorzystując nowoczesne przeglądarki – takie jak Chrome czy Firefox – jako pośredników. Oczywiście można też wykorzystać Edge’a do ich instalacji.
Gdy odwiedzimy taką aplikację (w tekście wykorzystuję mobile.twitter.com za przykład), Edge na górze ekranu poinformuje nas, że aplikację taką można zainstalować. Od tej pory będzie ona widoczna na liście wszystkich aplikacji w macOS i rozpoznawana przez systemową wyszukiwarkę. Będzie też uruchamiana bez interfejsu Edge’a, we własnym oknie. Niestety, na razie macOS nie oferuje systemowego wsparcia dla PWA, więc ikona Edge’a i tak pojawi się po uruchomieniu takiej aplikacji w docku. To ma się jednak zmienić wraz z przyszłą aktualizacją systemu.
Microsoft Edge na macOS – kiedy stabilna wersja?
Tego, niestety, na razie nie wiemy. Nie wiemy nawet kiedy stabilna wersja nowego Edge’a trafi na Windows 10. Na razie nowa przeglądarka w wersji dla wszystkich – a nie tylko chętnych testerów, godzących się na ryzyko pracy na nieukończonym produkcie – jest dostępna wyłącznie na Androida.
Optymistyczny scenariusz (niepotwierdzone plotki) mówi o końcu czerwca. Ja jednak spodziewałbym się, że nowy Edge w wersji produkcyjnej pojawi się wraz z premierą Windowsa 10 19H2, której należy się spodziewać na przełomie września i października. Oby jednak to plotkarze mieli rację, bo Edge bez wątpienia daje mi wiele powodów, by to właśnie on stał się moją główną przeglądarką. Niestety, póki jest wersją Canary, Dev czy Beta, aż takim zaufaniem go nie jestem w stanie obdarzyć.
*Współpraca: Rafał Gdak, Przemysław Pająk