REKLAMA

Perła wśród tegorocznych indyków. Katana Zero - recenzja

Miecze. Tajemnice. Narkotyki. A wszystko to podane w dokładnie odmierzonych, wspaniale dobranych dawkach. 

Katana Zero jest jednym z najpiękniejszych indyków tego roku
REKLAMA

Gdybym napisała, że największą zaletą Katany Zero jest świetnie prowadzona narracja, nie oddałabym sprawiedliwości zaskakująco satysfakcjonującej mechanice. Gdybym napisała, że przyjemność z gry pochodzi przede wszystkim ze sprawnego przechodzenia kolejnych poziomów, byłabym zła na siebie, że nie podkreślam niesamowitej atmosfery, która przyprawia o gęsią skórkę. Gdybym napisała o tym, że jeden aspekt się wybija, byłabym ślepa. Katana Zero to diament wśród gier indie i każdy jego bok wydaje się równie zachwycający.

REKLAMA
Katana Zero historię postaci poznajemy dzięki dialogom
Jeśli terapeuta każe ci zabijać ludzi, prawdopodobnie czas zmienić terapeutę.

Musisz zmienić terapeutę.

Podczas wojny wydarzyło się coś, co sprawiło, że zapomnieliśmy, kim jesteśmy. Jedyną wskazówką, która może pomóc rozwikłać zagadkę naszej tożsamości, jest powtarzający się co noc koszmar, który badamy pod czujnym okiem terapeuty. Po rozmowie z nim w każdą kolejną noc koszmar robi się coraz bardziej przejrzysty i coraz bardziej zrozumiały. Tak, jakby kolejne elementy układanki wpadały na swoje miejsce.

Terapeutę odwiedzamy co dzień, musimy. Pod koniec każdej sesji aplikuje nam dożylnie specjalne lekarstwo, którego skutki uboczne pomagają nam w walce. Po wstrzyknięciu go w obolałe od walki ramiona przekazuje nam dossier naszych przyszłych ofiar i daje uwagi dotyczące misji. To nasz opiekun, który pilnuje, byśmy zabijali tych, których organizacja chce zlikwidować, w sposób, w jaki chce ona to zrobić. Jaka organizacja? Nie wiem. Dlaczego? Nie wiemy. Czemu my? Nie wiemy. Odpowiedzi zaczynają się pojawiać powoli, ale wiele z nich rodzi jeszcze więcej pytań. Katan Zero sugestiami i podpowiedziami zachęca nas, byśmy sami wypełniali luki w historii, a kiedy już wydaje się nam, że wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, mówi nic nie wiesz, Joh…graczu, nic nie wiesz.

Siła fabuły nie tyle płynie z samej opowieści, która nie jest może zbyt oryginalna, ale ze sposobu, w jaki została opowiedziana. Niepokojąca atmosfera tajemnicy, dziwni wrogowie i jeszcze dziwniejsi sojusznicy sprawiają, że łatwo zanurzyć się w ten świat i czuć więź z bohaterem. Dyskretne poczucie humoru twórców przenika co jakiś czas do gry i rozbraja ciężką, melancholijną atmosferę, dając tak potrzebną chwilę odpoczynku. Pomagają też w tym świetne sceny walki.

Dialogi w Katanie Zero
Dowcipne dialogi dają szansę złapać chwilę oddechu

Cofnij. Cofnij. Cofnij. Katana nagradza planowanie i dobre wyczucie czasu. Dzikie walenie w kontroler nic tu nie da.

Wywijanie mieczem, robienie uników czy rzucanie doniczkami jest równie satysfakcjonujące, jak wypełnianie kolejnych białych plam opowieści. Katana nie może się znudzić. Nie chodzi tylko o to, że jest raczej krótka (przejdziecie ją w około 5 godzin, czytając wszystkie dialogi), ale ma też angażującą rozgrywkę. Jestem zachwycona tym, jak udało się twórcom poprowadzić proces nauki — każda kolejna misja jest trudniejsza od poprzedniej na tyle, żeby gracz miał poczucie, że staje się coraz lepszy, ale nie na tyle, by się pogubił i poczuł, że nagle stawia się przed nim zadanie, na które nie był jeszcze gotów. Niemal każdy poziom oferuje coś nowego.

Najbardziej charakterystyczną mechaniką jest możliwość zwalniania czasu - nie da się jej jednak nadużywać, żeby z łatwością przejść całe poziomy. Zdolność odnawia się dość szybko, ale czas jej trwania jest ograniczony. Nasz bohater może wejść także w tryb uników i stać się na chwilkę nietykalny. Poza tym możemy ciąć mieczem przeciwników i rzucać w nich zdobytymi po drodze rzeczami.

Katana Zero oferuje zaskakująco dużo rozwiązań jak na grę z tak pozornie prostą mechanikę. Są plansze, w których trzeba się skradać, jeździć po torach wagonikiem, jeździć na motocyklu. Katana nie eksploatuje swoich pomysłów do końca, wykorzystuje je raz czy dwa i wychodzi z kolejnym. To zwykle zaleta, ale czasami chciałoby się wręcz, by niektóre rzeczy powtarzały się nieco częściej.

Zaskakująca jest w tym kontekście szczególnie ostatnia walka. Pokonanie finałowego bossa pozostawia niedosyt i przekonanie, że czegoś tam zabrakło. Tak, jakby wszystkie szalone pomysły zużyto za szybko i na finał zostało już tylko odgrzewanie najlepszych kawałków.

Poziomy w Katanie Zero
Czasami nawet z mieczem i w szlafroku można spróbować wtopić się w tło.

Katana Zero przenosi nas w piękny świat pełen żywych barw i martwych ciał. Aż dziw, że takie cudo udało się stworzyć w 16 bitach.

Świat Katany wciąga także dlatego, że jest piękny w całej swojej zachwycającej brzydocie. Ten klimat przypomina dzieła noir i neonoir, w których upadek ludzkości odmalowano w barwach, które zapierają dech w piersiach. Przypomina inny mały klasyk - Hotline Miami i kultowy film Drive. Jest w nim ta tęsknota do piękna i spokój rozciągnięty nad brutalnością świata. Całości dopełnia świetna muzyka. Katana nie ma jednej z tych ścieżek dźwiękowych, których będziecie potem namiętnie słuchać w drodze z pracy do domu, ale tę, która po prostu wyśmienicie pasuje do tego, co dzieje się na ekranie i świetnie podkreśla działanie bohaterów, a także umiejętnie steruje emocjami.

Jestem zakochana, ale nie ślepo. Katana ma swoje wady.

Kończąc Katanę Zero, ma się wrażenie, że gra się po prostu urywa. Mechanika walki z ostatnim bossem nie jest tak satysfakcjonująca, jak powinna, a fabuła zostawia zdecydowanie zbyt wiele pytań, na które nigdy nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Do tego wyjątkowo nie lubię systemu zapisu, który zastosowano w Katanie. Nie można robić własnych zapisów, wszystko jest z góry ustalone przez twórców. To nieduży problem, jeśli gra się samemu, ale chcesz się radością z Katany podzielić z kimś od razu, robi się niewygodnie.

REKLAMA

Katana to diamencik. Piękny, mieniący się kolorami, ślicznie zrobiony diamencik, o którego nieco mniej lśniących stronach łatwo zapomnieć albo je wybaczyć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA