Mija miesiąc milczenia BioWare w sprawie Anthem. Reddit, Twitter, FB - wszystko umarło. To skandal
Anthem było reklamowane jako gra-usługa. Charakterystyczna cecha takiego modelu dystrybucji to stały kontakt i stały dialog ze społecznością skupioną wokół tytułu. BioWare zakopało się jednak pod ziemię, od miesiąca nie dając znaku życia. Takie podejście to skandal bez precedensu.
O tym, że Anthem nie sprostał oczekiwaniom, chyba nikogo nie muszę przekonywać. Przepiękna gra ze świetnym modelem latania okazała się pusta w środku. Bez pomysłu na świat, bez pomysłu na rozwój postaci oraz bez pomysłu na zawartość dla weteranów. Świetne wyniki sprzedażowe tego tytułu pozwalały jednak sądzić, że masa błędów zostanie naprawiona. Fani przypuszczali, że BioWare zakasało rękawy i tona nowej, ciekawszej zawartości jest tuż za rogiem.
Wiele gier-usług miało kiepskie początki. Na przykład Warframe. W momencie premiery gracze wieszali na tym projekcie psy. Dzisiaj to właśnie ten tytuł jest podawany za wzór świetnego, konsekwentnego rozwoju produkcji we współpracy z własną społecznością. Pierwsze The Division przepięknie rozkwitło dopiero po aktualizacji 1.8.2. Kosmiczne Destiny stało się znacznie lepszą grą po wydaniu rozszerzenia The Taken King. Dlatego Anthem - chociaż przerażająco puste i pozbawione myśli przewodniej - również mogło wyjść na prostą. Taką mieliśmy przynajmniej nadzieję.
Na osiem obietnic zawartości popremierowej BioWare wywiązało się z raptem dwóch.
Gdy Anthem pojawiło się na sklepowych półkach, twórcy gry opublikowali mapę drogową z zawartością popremierową. Zgodnie z nią do końca maja gra powinna dostać osiem ciekawych ulepszeń: nowe wydarzenia na otwartej mapie, usprawnienia rozgrywki, nowe nagrody, ulepszony system rozwoju postaci, nowa twierdza, gildie i rankingi, nowe misje oraz wielkie wydarzenie o nazwie The Cataclysm.
BioWare wywiązało się z dwóch elementów. Po pierwsze, do Anthem trafiło kilka usprawnień rozgrywki: gracze w końcu mogą zmieniać ekwipunek podczas misji, podejmować zlecenia bezpośrednio w menu oraz rozpoczynać kolejne zadania bez żmudnego powrotu do Fortu Tarsis. Po drugie, twórcy oddali w ręce graczy także nową twierdzę (dłuższą misję z lepszymi nagrodami) pod tytułem Zatopione Cele.
BioWare uświęciło premierę Zatopionych Cel materiałem live na Twitchu. Podczas nadawania producenci gry zbulwersowali się, gdy gracze zalewali ich gradem pytań dotyczących naprawy systemu nagród. Dotychczasowy loot był bowiem bardzo powtarzalny oraz bardzo kiepski. Słowem - społeczność nie czuła, że ma po co wracać do Anthem. Oburzeni deweloperzy oznajmili wobec tego, że woleliby pytania o projekt nowej lokacji, która została opublikowana. To był ostatni live stream BioWare. Później producenci Anthem zapadli się pod ziemię.
Mapa drogowa Anthem zniknęła ze stron EA, a BioWare zerwało kontakt z klientami.
Właśnie mija miesiąc od kiedy oficjalne konto Anthem na Twitterze przejawiało oznaki życia. Dokładnie 30 kwietnia z profilu podano dalej ćwierk EA Help, informujący o zakończeniu prac konserwacyjnych nad serwerami. Ostatni autorski wpis z konta Anthem przypada natomiast na 23 kwietnia. Opublikowano wtedy informacje dotyczące aktualizacji zawierającej Zalane Cele. Od tego czasu BioWare zerwało jakąkolwiek komunikację z własnymi klientami i nabrało wody w usta.
To bardzo kiepska taktyka z punktu widzenia producenta gier wideo, ale jeszcze gorsza z perspektywy tworzenia gry-usługi. Gdy bowiem obiecujesz swoim fanom grę-usługę, składasz tym samym olbrzymie zobowiązanie. Wchodzisz ze społecznością w ryzykowany związek, który będzie trwał przez wiele lat. Na jego mocy powstanie masa nowej zawartości. Gra jako usługa oznacza nieustanne zaangażowanie. Nieustanny kontakt. Nieustanną pracę oraz nieustanne ulepszanie.
W przypadku tradycyjnie wydawanych gier wydawca stawia produkt na półce. Jeśli ten działa i jest zgodny z opisem, po sprawie. Nie trzeba udzielać się na forum ani bratać z fanami. Gry jako usługi to jednak kompletnie inny sposób podejścia do dystrybucji, monetyzacji, pracy i produkcji zawartości. W takim modelu gracze przestają być wyłącznie klientem oraz biorcą. Współpraca między twórcami i fanami powinna być obustronna. Gracze proponują własne pomysły. Poświęcają czas na serwerach testowych. Oceniają nową zawartość. Nakierowują deweloperów na pożądany przez nich kierunek. Izolacja w stylu BioWare to PEŁNE ZAPRZECZENIE koncepcji gry jako usługi.
Jeśli BioWare pokaże coś związanego z Anthem podczas E3/EA Play, powinno zostać wygwizdane.
Jestem przeciwnikiem ostentacyjnych, emocjonalnych reakcji wymierzonych w deweloperów gier wideo. Zwłaszcza, że ci często są ofiarami własnego wydawcy i jego oderwanych od ziemi pomysłów. Jednak w przypadku Anthem to BioWare i tylko BioWare pociągnęło ten projekt na dno. Świetna dochodzeniówka Jasona Schreiera jasno pokazuje, że to studio ponosi winę, nie potrafiąc zarządzać własnymi zasobami. Paradoksalnie, dzięki EA Anthem jest lepsze. To właśnie szef Elektroników naciskał na umieszczenie w grze przyjemnego systemu lotu.
Przecieki wskazują, że BioWare wyjdzie na scenę podczas EA Play i pokaże coś związanego z Anthem. Ot tak po prostu, jak gdyby nic się nie stało. Jak gdyby nie zakopali się na miesiąc pod ziemię, pokazując środowy palec całej społeczności. To niedopuszczalne. Takie podejście względem fanów nie może być akceptowane i nie może być na nie miejsca w przemyśle gier wideo. Zwłaszcza gier rozumianych jako usług. Dlatego zupełnie szczerze, jeśli podczas EA Play usłyszę gwizdy i buczenie, będę zadowolony. Miałkie to, zdaję sobie z tego sprawę. BioWare potrzebuje jednak pstryczka w nos, podobnie jak Blizzard podczas zeszłorocznego BlizzConu.
Anthem potrzebuje długiej, kosztownej i odważnej operacji naprawczej w stylu Final Fantasy XIV.
Co do samego Anthem... biorąc pod uwagę sposób w jaki została skonstruowana ta gra, na jakich fundamentach oparta i na jakim silniku stworzona, wątpię czy uda się ją naprawić. Na pewno nie jest to możliwe za sprawą kilku aktualizacji. EA potrzebuje kompletnego przebudowanie całego projektu. Od A do Z. To gigantyczne przedsięwzięcie, ale nie niemożliwe. Kilka lat temu Square Enix dokonało podobnej przebudowy nieudanego Final Fantasy XIV, zamieniając MMORPG w Final Fantasy XIV: A Realm Reborn. Proces naprawczy trwał ponad rok, ale wielka inwestycja się opłaciła. Dzisiaj Realm Reborn to drugie po World of Warcraft najbardziej udane abonamentowe MMO na świecie.
Wątpię jednak, czy EA do spółki z BioWare zdecydują się na tak odważny i szlachetny ruch. Najbardziej utalentowani deweloperzy zostali bowiem przeniesieni do prac nad nadchodzącym Dragon Age 4. Z kolei Anthem zarobiło sporo pieniędzy, będąc najchętniej kupowaną grą lutego. Zamiast silić się na ponowne wypełnienie serwerów graczami, można w takim razie skupić się na innych projektach. A co z Anthem? No przecież działa. Nikt nam grać nie broni.
AKTUALIZACJA: Kilka godzin po opublikowaniu mojego materiału EA pierwszy raz od miesiąca zabrało głos w sprawie Anthem, zapowiadając najnowszą aktualizację gry. Dzięki, @Vexilium