Wiemy, kto odpowiada za alarmy bombowe w szkołach. To użytkownicy jednego z chanów
Od czasu rozpoczęcia egzaminów maturalnych dyrektorzy setek szkół w całej Polsce otrzymali maile z informacją o podłożonych w nich ładunkach wybuchowych. Alarmy bombowe w szkołach na szczęście okazały się fałszywe, a policja i media już szukają sprawców. My wiemy, kim oni są. Wiemy też, że prawie na pewno nie uda się ich ująć i pozostaną oni bezkarni.
Centralna Komisja Egzaminacyjna poinformowała dziś w specjalnym oświadczeniu, że 663 szkoły otrzymały maile z informacjami o podłożeniu ładunków wybuchowych. Każdy taki przypadek musiał być dokładnie sprawdzony przez odpowiednie służby, co doprowadziło do opóźnienia matur w 181 szkołach. Dodatkowo w Zaocznym Liceum Ogólnokształcącym „Cosinus” w Gorzowie Wielkopolskim zdecydowano się na ewakuowanie maturzystów i przeniesienie egzaminu na czerwiec.
Alarmy bombowe w szkołach. Kto za nimi stoi?
Wiemy, że wiadomości są wysyłane z różnych kont mailowych. Wiemy, że zupełnie różnią się od siebie zawartością. Są podpisywane jako „Islamista”, „Strajkujący nauczyciel”, „Maturzysta”, „Przeciwnik rządu” czy nawet „Euroentuzjasta”. Mimo to policja podejrzewa, że wiadomości te są wysyłane przez automat. To błąd - stoją za nimi prawdziwi ludzie.
Onet, jak i inne media, dodatkowo zauważają, że maile są wysyłane z adresów z końcówką @secmail.pro. Przez to podejrzewają, że używają ich przedstawiciele Darknetu. Dziennikarze dodają też, że właśnie w darknecie pojawiły się tzw. „poradniki dla bojowników” instruujące, jak wysyłać maile do szkół, zawierające nawet listy szkół w konkretnych województwach.
To stwierdzenie jest już bliższe prawdy, choć sugeruje, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą. Prawda jest jednak bardziej trywialna. Maile wysyła zbieranina przypadkowych ludzi z internetu, którzy uważają to za doskonałą zabawę. Ludzi, którym zależy na tym, by poczuć trochę adrenaliny i zobaczyć na własne oczy, że mogą mieć wpływ na czyjeś życie w tak ważnym jego momencie jak matura.
Alarmy bombowe w szkołach to głupi żart użytkowników jednego z chanów, prawdopobnie Lolifox Poland.
Chany to anonimowe fora obrazkowe, których użytkownicy co jakiś czas przeprowadzają podobne akcje. Pamiętacie chociażby włamanie na stronę CKE w 2012 r.? Wówczas użytkownicy innego z chanów, a konkretnie Karachana, zdobyli banalnie proste hasła do panelu administratora i zaczęli na stronie umieszczać treści szkalujące Jana Pawła II.
A może kojarzycie rodzinę Dzikowskich z Poznania, którzy transmitowali swoje życie przez całą dobę? Użytkownicy Karachana śledzili ich poczynania i uatrakcyjnili je po znalezieniu adresu głównych zainteresowanych. Wtedy zaczęli w ich imieniu zamawiać pizze, wzywać policję do interwencji domowych oraz zamawiać usługi prostytutek.
Podobnych akcji w ostatnich latach było mnóstwo i nie słyszałem, by któryś z użytkowników Karachana został za nią pociągnięty do odpowiedzialności. Dlatego podejrzewam, że także użytkownicy Lolifox Poland pozostaną bezkarni. Dodatkowo jestem pewien, że w kolejnych dniach do szkół trafi jeszcze więcej maili z informacjami o podłożonych bombach. Stanie się tak, ponieważ żartownisie zobaczyli, iż o ich działaniach pisze cała Polska.
Dlaczego w ogóle piszemy o całej sprawie?
Sami wczoraj odrzuciliśmy propozycję napisania o alarmach bombowych, wychodząc z założenia, że nagłaśnianie takich informacji prowadzi do ich eskalacji. I mieliśmy rację, co widać gołym okiem. Teraz jednak alarmów bombowych pojawiło się tak dużo, że postanowiliśmy napisać wprost, czyja jest to wina i tym samym pokazać, że także kolejne alarmy bombowe będą fałszywe. Być może dzięki tej publikacji policja, dziennikarze i dyrektorzy szkół zauważą, że to wszystko sprawka internetowych trolli.