Pytanie na otwarcie tygodnia: który wariant Samsunga Galaxy S10 wybierzesz?
Niespełna trzy tygodnie dzielą nas od najgorętszej premiery świata androidowych smartfonów. O każdym z wariantów Samsunga Galaxy S10 wiemy już bardzo wiele. Pozostaje więc odpowiedź na jedno pytanie: który z nich wybrać?
Wszystko wskazuje na to, że topowy smartfon Samsunga trafi na rynek w trzech odmianach: S10, S10 Plus oraz S10e. Na niektórych rynkach ma się pojawić też jeszcze lepsza wersja Galaxy S10X, ale raczej nie ma co liczyć na jej premierę w Polsce. Skupmy się zatem na tych modelach, które będą u nas dostępne. Wiele osób pewnie już teraz głowi się nad tym, który z wariantów wybrać, aby jak najlepiej wydać pieniądze. Podsumujmy więc, co wiemy o nadchodzących modelach.
Galaxy S10 bez żadnych dodatkowych oznaczeń ma być smartfonem z 6,1-calowym, zakrzywionym wyświetlaczem sAMOLED, potrójnym układem aparatów z tyłu i pojedynczą dziurką w ekranie z przodu.
Pod maską pracować będzie procesor Exynos 9820 prawdopodobnie wspierany przez 6 lub 8 GB RAM-u i od 128 do 512 GB pamięci na dane. Całość zasili akumulator o pojemności 3500 mAh.
Od strony użytkowej „zwykły” S10 prezentuje się najbardziej uniwersalnie. Nie traci wiele względem większego modelu, ma nawet ten sam układ głównego aparatu z trzema obiektywami: standardowym, ultraszerokokątnym i tele. Nie zabrakło tu również złącza słuchawkowego i dedykowanego przycisku do wybudzania asystenta głosowego Bixby.
Ceny Samsunga Galaxy S10 mają zaczynać się od 929 euro, czyli około 3950 zł.
Większy wariant Galaxy S10 Plus, zgodnie z nazwą, wszystkiego ma „więcej”. Ma więcej ekranu – 6,44”. Więcej obiektywów z przodu – dwa, schowane w owalnym wcięciu. Więcej akumulatora – 4000 mAh. Więcej pamięci na dane – do 1 TB. Więcej RAM-u – w topowej odmianie nawet 12 GB (choć w te doniesienia osobiście nie bardzo wierzę).
Wspólny z mniejszym S10 pozostaje procesor i zewnętrzny wygląd obudowy (choć odrobinę rozciągnięty).
Niestety za większy wariant również zapłacić przyjdzie nam więcej. Najtańsza wersja ma bowiem kosztować 1040 euro, czyli niespełna 4500 zł.
Coś czuję, że najmniejszy i najtańszy wariant nowego Galaxy finalnie nosić będzie nazwę S10 Lite, lecz póki co źródła wskazują na S10e, więc tego się trzymajmy.
Galaxy S10e jest mniejszy nawet od „zwykłej” es-dziesiątki, więc wszystkiego ma mniej.
Mniejszy jest ekran – ma 5,8” przekątnej, jak obecny Galaxy S9, ale nie jest zakrzywiony. Mniejszy jest akumulator – 3100 mAh. Mniej jest też RAM-u – tylko 6 GB, bez opcji kupienia wariantu z większą ilością. Pamięci na dane też jest mniej – 128 GB to maksimum, jak głoszą wczesne doniesienia.
Mniej jest obiektywów w głównym aparacie – tylko dwie sztuki, więc zapewne nie zrobimy ultraszerokokątnego ujęcia. Mniej jest również przycisków na obudowie – brakuje „wybudzacza” Bixby’ego, choć zapewne we wszechświecie nie ma ani jednej osoby, która żałowałaby jego usunięcia.
Nie wiemy jeszcze, jaki procesor znajdzie się pod wyświetlaczem, a skoro o nim mowa, to nie wiemy też, czy wersja S10e nie otrzyma aby panelu o niższej rozdzielczości.
Nawet jeśli, możemy się mimo wszystko spodziewać, że będzie to śliczny wyświetlacz, skoro na ten moment nawet Samsungi ze średniej półki onieśmielają konkurencję jakością ekranów.
„Najtańszy” niestety nie znaczy, że Galaxy S10e będzie tani. Według wstępnych przewidywań, ma on kosztować około 3200 zł. Auć.
Samsung Galaxy S10 – którą wersję wybrać?
Niezależnie od tego, na jaki wariant się zdecydujemy, możemy liczyć na bardzo zbliżone wrażenia z użytkowania. Każdy z wyżej wymienionych modeli ma świetną specyfikację techniczną, każdy będzie pracował pod kontrolą Androida 9.0 z nakładką Samsung One UI, każdy będzie miał czytnik linii papilarnych pod wyświetlaczem.
Od strony użytkowej spodziewam się naprawdę nieznacznych różnic. Kluczowy więc jest odpowiedni dobór rozmiaru i możliwości optycznych.
W oczywisty sposób najlepszym wyborem dla większości ludzi będzie Samsung Galaxy S10. To najbardziej uniwersalny wariant z całej trójki, tracący niewiele względem większego Plusa i zyskujący kilka istotnych bonusów względem wersji S10e. Do tego 6,1” to idealny półśrodek pomiędzy ogromnym 6,44” panelem S10 Plus i zbyt małym dla niektórych 5,8-calowym wyświetlaczem w S10e.
Muszę jednak przyznać, że czysto subiektywnie najbardziej podoba mi się właśnie ten najmniejszy wariant. Nie ma zakrzywionych krawędzi, które bardziej irytują niż w czymkolwiek pomagają. Jest najbardziej poręczny z trójki, a nie traci zbyt wiele od strony możliwości. Nie ma też przycisku do wybudzania asystenta Bixby, a – jak powie wam każdy posiadacz Samsungów Galaxy S od ósemki wzwyż – jego umiejscowienie jest co najmniej upierdliwe, a funkcjonalność Bixby’ego w Polsce niemal zerowa, więc to żadna strata.