Znalazły się pieniądze na polski grafen. Chce je wyłożyć Grupa Azoty
Grupa Azoty poważnie rozważa wyłożenie pieniędzy na produkcję grafenu w skali przemysłowej – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. I choć wizja, w której Polska staje się kopalnią tego supermateriału, nie jest spełnieniem marzeń, być może to jedna z ostatnich szans na to, by nasz kraj załapał się do pociągu z napisem: „zyski z grafenu”.
Dziennik podaje, że Grupa Azoty poprosiła zewnętrzną firmę o ocenę możliwości zastosowania grafenu w produktach „innych niż chemiczne”. I okazało się, że istnieją pewne nisze (o których spółka nie chce zapewne na razie głośno mówić), w których wspomniany supermateriał można z powodzeniem zastosować. Azoty twierdzą nawet, że rozważają uruchomienie przemysłowej produkcji.
Zainteresowanie Grupy Azoty grafenem to jedna z niewielu dobrych informacji w tym temacie od dłuższego czasu. Umówmy się, że na zalecenie zaawansowanych prac badawczych i uruchomienie produkcji stać w naszym kraju głównie spółki Skarbu Państwa, a te w ostatnim czasie miały się z prac nad grafenem wycofywać. Skąpe finansowanie ze strony Polskiej Grupy Zbrojeniowej i KGHM TFI miało być przyczyną wyprzedaży sprzętu przez Nano Carbon – polską spółkę założoną w celu skomercjalizowania tego supermateriału.
Po grafen za granicę.
O zaufaniu do Nano Carbon i współpracującego z nim Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych wiele mówi decyzja Jastrzębskiej Spółki Węglowej. JSW pracuje nad nanorurkami węglowymi ze szwajcarskim AGT Management & Engineering i Uniwersytetem St. Andrews w Szkocji. Trudno się temu dziwić, bo od dawna mówiło się o cichym konflikcie między NC i ITME. Zarząd instytutu miał bowiem odbierać spółkę jak konkurencję.
Jakby tego było mało, w lipcu ubiegłego roku do siedziby Nano Carbon wkroczyła warszawska prokuratura. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że rachunki za usługi doradcze wystawiała jej np. Polska Grupa Uzdrowisk. I jak tu teraz traktować taki podmiot poważnie?
Polska grafenową kopalnią.
Z tego typu newsami mam zresztą jeden problem. Polska wytwarza grafen – to brzmi super, ale, jak to z każdym surowcem bywa, największe zyski przynosi przekucie ich w konkretne rozwiązania i narzędzia. A pod tym względem nasz kraj ciągle kuleje.
Jeszcze kilka lat temu można byłoby machnąć na ten fakt ręką – Polacy jako pierwsi nauczyli się produkować grafen na skalę przemysłową. Dzisiaj, gdy świat nad dogonił, przestało to mieć znaczenie. Chińczycy uruchomili pewien czas temu w Xiamen fabrykę, która jest w stanie dostarczać 100 ton grafenu rocznie. Zapowiedzi są bardzo ambitne, bo do 2020 r. ma być to... 5 tys. ton.
A to nie koniec. Zakład Hengli Shengtai jest tylko jednym z wielu producentów w Państwie Środka. W 2017 r. było ich tam dokładnie 33, co stanowiło prawie 1/4 światowej liczby. Jednocześnie to tylko o kilka procent mniej niż w całej Zachodniej Europie (27 proc.) oraz Stanach Zjednoczonych i Kanadzie razem wziętych (25 proc.). Na Polskę przypadało dokładnie dwóch przedstawicieli, czyli mniej niż w Japonii, Malezji albo Australii.
Przewaga Chin powiększa się jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na samą produkcję, bo Państwo Środka odpowiada za 2/3 światowej produkcji. Pod tym względem z Azjatami nie mamy więc szans konkurować. Ale jeżeli wartość globalnego rynku grafenu rzeczywiście sięgnie w 2023 r. 1 mld dol., to warto wykroić z tego tortu ile jeszcze się da. Bo choć świat nas wyprzedza, to grafen wciąż pozostaje melodią przyszłości.