REKLAMA

Google odkrył w tym roku, że świat nie składa się tylko z mężczyzn. Brawo!

Do większości z nas ta szokująca wiadomość dochodzi już w dzieciństwie. Zwykle od mamy albo od taty dowiadujemy się, pełni zdumienia, że na świecie nie istnieje tylko nasza płeć, a te dziwne istoty, które różnią się od nas intrygującymi szczegółami anatomicznymi, nie zostały pokarane przez los za jakieś niewyobrażalne zbrodnie brakiem przyrodzenia lub jego nadmiarem, ale należą po prostu do równoległej kategorii. Jednym słowem też są ludźmi. Mimo wszystko. 

Algorytm google'a przestanie dykryminować żeńskie formy
REKLAMA
REKLAMA

Choć rodzice małego Google'a zaniedbali w tym zakresie edukację berbecia, to w tym roku coś się wreszcie ruszyło. Google zaakceptuje fakt, że nie każdy musi być facetem.

Edukacja genderowa u Google'a postępuje powoli, ale w dobrym kierunku.

Dokonawszy szokującego odkrycia, że kobiety na tym świecie istnieją, Google zaczął zmieniać część swoich narzędzi, żeby dostosować się do tego zaskakującego faktu. Cieszę się z tego niezmiernie, bo już mnie szlag trafia. Wkurza mnie, gdy korekta w dokumentach podkreśla jako błąd jakieś słowo, tylko dlatego, że jest napisane w żeńskiej formie i proponuje jako wersję poprawną tę z męską końcówką. Jeszcze bardziej podstępna potrafi być autokorekta w Gboardzie. Ta też potrafi podmienić żeńskie końcówki na męskie, nie informując mnie o tym. Mimo że żeńska forma słowa jest jak najbardziej poprawna, a jej jedyną przewiną jest to, że jest no... żeńska.

Nie chodzi jednak tylko o nerwy połowy ludzkości. Także panom te zmiany się przydadzą. Ostatnie działania Google'a pomogą nam wszystkim uniknąć niezręcznych sytuacji, zbędnego zamieszania i kompromitujących błędów, kiedy z góry błędnie założymy czyjąś płeć.

Gmail odkrył, że istnieją dziewczynki.

W anglojęzycznej wersji Gmaila istnieje funkcja smart compose. Po jej uruchomieniu sztuczna inteligencja Google'a domyśla się, co chcemy napisać i podpowiada różnego rodzaju frazy, zakończenia zdań czy zwrotów. O ile średnio nadaje się ona do prowadzenia pełnych pasji dyskusji, to sprawdza się nieźle w rutynowej korespondencji firmowej, która ze swojej definicji wieje taką literacką nudą, że zaczynamy ziewać, widząc tytuł i nadawcę maila.

Pod koniec listopada Google zdecydował się okroić możliwości swojego epistolarnego suflera, zakazując mu korzystania z zaimków osobowych. Sztuczna inteligencja żyła bowiem w męskim świecie i z uporem podpowiadała męskie końcówki, nawet jeśli piszącemu chodziło o kobietę.

Tłumacz Google pozna kobietę.

Z podobnymi problemami zmaga się tłumacz Google. Na początku swojego istnienia akceptował tylko jedno możliwe tłumaczenie. Ponieważ zaś uczył się na podstawie przykładów, a w języku często przyjęło się, że forma męska jest wykorzystywana, jeśli nie wiadomo kto jest odbiorcą, to ona zdominowała większość tłumaczeń. Przy nazwach zawodów, przymiotników czy czasownikach w większości znajdują się więc formy męskie.

REKLAMA

Teraz ma się to zmienić. Po 12 latach działania tłumacz Google'a, wreszcie odkryje, że writer może być pisarzem, ale też pisarką, że violinist to skrzypek, ale też skrzypaczka, a nurse to nie tylko pielęgniarka, ale też pielęgniarz. Na razie, co prawda jest w stanie sobie takie bezeceństwa wyobrazić tylko po francusku, hiszpańsku, portugalsku, włosku i turecku, ale zespół Google'a obiecuje, że niedługo z tą mądrością dotrze też do innych języków.

Ciekawi mnie, jak Google zachowa się w kontekście wywołujących wśród niektórych kontrowersje żeńskich form niektórych zawodów. Czy wśród tłumaczeń słów pilot pojawi się pilotka a obok chirurga chirurżka? Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać, żeby się o tym przekonać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA