REKLAMA

Apetyty rośnie w miarę jedzenia. Facebook, Google, Apple i Microsoft przekazują polskim służbom coraz więcej danych

Służby są nieodzownym elementem każdego państwa, a nieodzowną częścią ich pracy jest gromadzenie danych. Ile przekazuje im Facebook, Google, Microsoft czy Apple? 

Ile wiedzą o nas służby?
REKLAMA
REKLAMA

Służby chętnie gromadzą dane, a kto, jak kto, ale technologiczni giganci mają ich o nas wiele. Przyjrzyjmy się, jak często służby zwracały się z prośbą o dane do Facebooka, Google'a, Microsoftu czy Apple i jak często udawało im się coś z tych firm wydobyć (spoiler: często pytały, ze zdobywaniem bywa różnie).

Apetyt służb na dane rośnie w miarę jedzenia.

W 2016 r. wprowadzono tzw. ustawę inwigilacyjną, która umożliwia służbom łatwiejszy dostęp do danych obywateli i do monitorowani ich aktywności w sieci. Niestety za tymi ułatwieniami nie poszła wzmożona kontrola tego, jak z nowych uprawnień służby korzystają. Wierzenie na słowo, że mimo braku realnego nadzoru z zewnątrz, nie wydarzy się nic złego, a szerokie kompetencje nie będą nadużywane, jest naiwne. Służby mając doskonałe narzędzie do swojej dyspozycji, chętnie z niego korzystają. Z biegiem lat coraz chętniej.

W lipcu tego roku mogliśmy zapoznać się ze sprawozdaniem Ministra Sprawiedliwości dotyczącym bilingów, danych o lokalizacji i innych informacji. Wynika z nich, że apetyt u służb tylko się zaostrzył. W 2017 r. przetworzono 1 264 857 danych, czyli aż o 100 tys. więcej niż rok wcześniej, wykorzystano też rekordową liczbę podsłuchów.

Jak służby korzystają z Facebooka?

Liczba zapytań o dane Facebooka rośnie w skali globalnej. Nic w tym dziwnego, liczba użytkowników platform należących do firmy nadal rośnie. W Polsce służby coraz chętniej zwracają się do korporacji Zuckerberga o dane, a liczba wniosków rośnie w zawrotnym tempie.

- 1842 nakazy udostępnienia danych
- 2 715 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 54 proc. wniosków rozpatrzono pozytywnie

Porównując to z danymi za cały zeszły rok, łatwo można zobaczyć, jak szybko rośnie liczba zapytań:

- 2952 nakazy udostępnienia danych
- 4065 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 53 proc. wniosków rozpatrzono pozytywnie

Jeśli tendencja się utrzyma, będziemy mieć w 2018 r. znacznie więcej wniosków niż rok temu dotyczących znacznie większej liczby kont. To nikogo nie powinno zaskakiwać. Te dane od lat rosną lawinowo. Polska znajduje się na 8. miejscu wśród krajów najchętniej proszących Facebooka o wgląd w dane jego użytkowników.

Spośród wszystkich 1842 wniosków, 132 były złożone w sytuacji zagrożenia (w całym zeszłym roku było ich w sumie 257). To wyjątkowy tryb, który może być użyty, jeśli istnieje ryzyko, że czyjeś zdrowie lub życie jest zagrożone. Służby nie są wtedy obowiązane do dostarczenia żadnej dodatkowej papierologii, a firma sama ocenia, czy mają rację i czy wniosek jest uzasadniony, czy nie. Ten sposób jest też skuteczniejszy, Facebook rzadziej odrzuca wnioski, gdy są tak składane.

Warto pamiętać, że przedstawione dane nie dotyczą tylko Facebooka – portalu społecznościowego, ale wszystkich aplikacji firmy, czyli także coraz popularniejszego na całym świecie Instagrama i WhatsAppa. Ilość informacji, które można zebrać na podstawie naszych profilów, jest ogromna.

Czego służby chcą od Google'a?

Wyciągnięcie danych od Google'a jest trudniejszym zadaniem niż dostanie ich z imperium Zuckerberga. Firma spełniła na początku roku tylko 37 proc. polskich żądań związanych z przekazaniem danych, resztę odrzuciła. Średnia międzynarodowa to 67 proc.

Raport za pierwszą połowę tego roku wygląda tak:

- 857 nakazów udostępnienia danych
- 1 343 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 37 proc. rozpatrzono pozytywnie

Rok 2017 prezentował się w ten sposób:

- 1 155 nakazów udostępnienia danych
- 1 609 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 38 proc. rozpatrzono pozytywnie

Warto dodać, że już w samej pierwszej połowie tego roku korzystano częściej ze ścieżki nadzwyczajnej (49 razy) niż w całym roku ubiegłym (44 razy). Albo gwałtownie wzrosła w naszym kraju liczba wypadków nagłych, albo służby zmieniły taktykę, licząc na większą przychylność w sytuacjach nagłego zagrożenia. W drugim wypadku plan raczej się nie powiódł, bo statystycznie przyznawanie danych minimalnie spadło.

Większość Polaków korzysta z rozwiązań Microsoftu, ale to nie tu informacji szukają służby.

Microsoft jest ciekawym przypadkiem. Mimo że często przychyla się do próśb służb i przekazuje im dane, to dostaje stosunkowo mało zapytań o nie. W Polsce wszystkie zgłoszenia dotyczyły takich danych jak adres IP, imię, nazwisko, numer karty kredytowej czy nazwa konta na Xboksie. Nasze służby nie zwracają się do Microsoftu w sprawie takich materiałów jak treść maili, zdjęcia czy dokumenty z OneDrive'a.

- 102 nakazy udostępnienia danych
- 843 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 73 proc. rozpatrzono pozytywnie ale w 22,5 proc. przypadków nie było danych odpowiadających zapytaniu służb.

W 2017 r.:

- 179 nakazy udostępnienia danych
- 342 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 68 proc. rozpatrzono negatywnie

Apple też współpracuje ze służbami.

Apple'owi udało się stworzyć obraz firmy, która nie lubi współpracować ze służbami i z zasady niechętnie udostępnia im dane. To jednak nie do końca prawda. W Polsce w 2017 r. przychyliła się do koło 68 proc. wniosków.

Dane za rok 2017 (niestety Apple nie opublikowało raportu przejrzystości za pierwszą połowę 2018 r.):

- 81 nakazów udostępnienia danych
- 2 596 użytkowników / kont, o których dane proszono
- 68 proc. rozpatrzono pozytywnie

Nie da się ukryć, że Apple od lat jest firmą, która dostaje od naszego państwa relatywnie mało nakazów udostępnienia danych. Trzeba ją jednak pochwalić za to, że jako jedyna z wymienionych firm dzieli zapytania na kategorie i pozwala się zorientować w tym, w jakich rodzajach przestępstw służby najczęściej szukają u niej pomocy. Niestety, ponieważ nikt inny tego nie robi, trudno wykorzystać te dane w formie porównawczej.

Dzięki raportom przejrzystości publikowanym przez największe firmy technologiczne możemy mieć choćby mgliste pojęcie o tym, jak działają służby. Żeby zyskać dane od którejkolwiek z tych firm, odpowiednie organy muszą złożyć odpowiedni wniosek. Firma nadal może go odrzucić, jeśli nie spełnia on wymogów formalnych lub nie jest zgodny z jej wewnętrznymi zasadami. To tylko kawałeczek góry lodowej, do której jako opinia publiczna mamy wgląd, ale jeśli służby same są niechętne do dzielenia się wiedzą, trzeba się korzystać z innych źródeł.

Dyrektywa policyjna alias RODO dla służb to kapiszon.

260 za, 8 przeciw, 157 wstrzymało się od głosu. 14 grudnia przegłosowano w sejmie rządowy projekt ustawy o ochronie danych osobowych, przetwarzanych w związku z zapobieganiem i zwalczaniem przestępczości. Ustawa wdraża dyrektywę policyjną, czyli takie RODO dla służb. Idea jest prosta i przejrzysta — służby mają gromadzić tylko te dane, które są im niezbędne do realizacji ich zadań ustawowych. Niestety prosta i przejrzysta jest tylko idea, bo jej legislacyjna realizacja w postaci ustawy nastręcza wiele problemów. Pełno w niej wyjątków, które mogą uzasadniać gromadzenie przesadnej liczby danych. Jednym z wytrychów, który może otworzyć zbyt wiele furtek, jest hasło bezpieczeństwo narodowe. Jego definiowanie jest tak szerokie, że może obejmować na przykład zapobieganie korupcji w sporcie przez służby specjalne. Co więcej, dyrektywa utrudni nam zdobycie informacji na temat tego, czy służby przetwarzają nasze dane i jeśli tak, to jakie. I nie chodzi tu tylko o sprawy będące w toku, ale też te dawno zamknięte.

W XXI wieku wszyscy korzystamy z telefonów komórkowych, z komputera i z internetu. Brak odpowiednich regulacji i ustalenia, jakie organy mogłyby skutecznie patrzeć służbom na ręce, sprawia, że dane o użytkowniku jawią się jak restauracja typu „jesz ile chcesz". Trudno się oprzeć, żeby nie wziąć dokładki, choćby ot tak, na wszelki wypadek.

REKLAMA

Jeśli nie chcesz, żeby służby, ani nikt inny, zbierały zbyt łatwo dane o tobie, przeczytaj nasz artykuł:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA