Palm wraca na rynek. Z miniaturowym smartfonem, który ma być dodatkiem do twojego smartfona
Palm chce znów zaistnieć w świadomości użytkowników smartfonów. Ich najnowszy telefon jest jednak takim kuriozum, że patrząc na niego zrobiłem facepalm.
Zanim nastała era iPhone’a i Androida, wiele firm produkowało cyfrowe notatniki nazywane PDA. Jedną z nich był Palm. Po przejęciu przez HP marka została jednak uśmiercona, bo nie była w stanie nawiązać równorzędnej walki z Apple’em i Google’em. Teraz jednak po 7 latach startup, który tę markę wykupił, wraca do gry, ale strategia jest co najmniej zastanawiająca.
„Słyszeliśmy, że lubicie smartfony, więc zrobiliśmy smartfona, którego możecie używać na zmianę ze swoim głównym smartfonem.”
Palm zdaje sobie sprawę, że nie będzie w stanie konkurować z tuzami rynku mobilnego. Zamiast tego oferuje klientom produkt komplementarny. Wychodzi z założenia, że konsumenci wybierający telefony z ogromnymi ekranami, miewają problemy z ich obsługą. W niektórych scenariuszach woleliby sprzęt kompaktowy.
Nowy telefon marki Palm nie jest więc alternatywą dla Galaxy Note’ów czy iPhone’ów XS Max. Kierowany jest za to do posiadaczy tych ogromnych urządzeń. Telefon dostępny jest wyłącznie w amerykańskiej sieci Verizon, która pozwala mu dzielić numer telefonu z głównym smartfonem użytkownika.
Dzięki temu z nowego Palma i swojego głównego smartfona można korzystać na zmianę.
Idea jest w sumie słuszna: na co dzień klienci korzystają ze swoich zwykłych telefonów, które swego czasu nazywano zresztą phabletami, ale gdy chcą np. pobiegać, mogą zabrać ze sobą znacznie mniejszy telefon, pozostając cały czas w kontakcie z bliskimi bądź ze współpracownikami.
Palm na dużo więcej zresztą nie pozwoli. Telefon oferuje bowiem zaledwie 3,3-calowy ekran LCD o zagęszczeniu pikseli na poziomie 445 ppi. W środku znalazł się procesor Snapdragon 435, wspierany przez 3 GB pamięci operacyjnej, a urządzenie pracuje pod kontrolą systemu Android 8.1.
Ze względu na niewielkie gabaryty nowego Palma, jego twórcy przygotowali specjalny launcher. Na ekranie głównym widać tylko kilka ikon. Dotykając ich, można wywołać skróty, zamiast uruchamiać główny ekran dalej aplikacji. Nie zabrakło też wsparcia dla Asystenta Google.
Palm nie jest jednak pierwszą firmą, która chce uratować posiadaczy phabletów przed ogromnymi ekranami.
Na podobny pomysł wpadła swego czasu firma HTC. Po premierze telefonu HTC One Max do oferty producenta dołączyło akcesorium HTC Mini+. Wyglądem przypominało feature phone’a i łączyło się ze smartfonem przez Bluetooth, co pozwalało na przekazywanie połączeń. Urządzenie umarło śmiercią naturalną.
Jeszcze wcześniej, bo w 2012 r. pojawił się też w sprzedaży rysik marki Samsung, wyposażony w głośnik i mikrofon. Dzięki temu można było prowadzić rozmowy telefoniczne bez konieczności wyciągania urządzenia mobilnego - czyli smartfonu lub tabletu z kartą SIM - z kieszeni lub plecaka.
Co prawda stylus Samsung BT S Pen miał gabaryty sporego długopisu, ale Samsung swego czasu opatentował też rysik pozwalający na prowadzenie rozmów telefonicznych, który można po zakończeniu rozmowy schować w obudowie telefonu. Ten pomysł się jednak też nie przyjął.
Palm zmierza w ślepą uliczkę.
W przypadku osób, które upodobały sobie ogromne smartfony, ale nie zawsze mają możliwość korzystania z nich w wygodny sposób, dużo więcej sensu miałaby inwestycja w słuchawki bezprzewodowe, które pozwalają rozmawiać z telefonem schowanym w torbie. Dobrym pomysłem byłby też zakup smartwatcha, który pokaże m.in. najnowsze powiadomienia na nadgarstku.
Oczywiście pewnie znajdzie się garstka miłośników nowinek, która wyda 350 dol. na ten dodatkowy smartfon, ale i tak nie wróżę firmie spektakularnego sukcesu. Drugi telefon, nawet ze współdzielonym numerem, to przecież, jak się nad tym zastanowić, przerost formy nad treścią. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nowy Palm pracuje tylko 8 godzin na jednym ładowaniu.