Pytanie na otwarcie tygodnia: czy zaufałbyś e-wyborom w Polsce?
Część z nas nie mogła wczoraj oddać głosu w wyborach samorządowych. Nasze sztandarowe rozwiązanie w administracji publicznej – ePUAP – zawiodło po raz kolejny. Czy przy takim bałaganie można w ogóle rozmawiać o e-wyborach?
Głosowanie bez wychodzenia z domu? Chyba każdy by chciał mieć możliwość uruchomienia jakiejś aplikacji na telefonie lub komputerze, postawienia krzyżyka przy swoim kandydacie podczas porannej herbaty i nie przejmowania się brzydką pogodą, zniechęcającą do pójścia na wybory. Cyfrowy system głosowania – przy założeniu, że byłby bezpieczny, stabilny i dopracowany – to oczywista droga rozwoju administracji nowoczesnego kraju.
Problem w tym, że taki informatyczny system wymaga zaufania. Nawet nie naszego, bo przecież mało kto z nas się na tym tak na serio zna, a zaufania specjalistów. Osób, które wiedzę o bezpieczeństwie informatycznym mają w małym palcu i które wydałyby opinię, że proponowany mechanizm e-wyborów byłby równie trudny do sfałszowania, co ten analogowy. I że na pewno będzie działał w sądnym dniu.
Polska z całą pewnością czyni postępy w cyfryzacji i e-administracji.
A sukcesów nie brakuje. Jako przykład sprawnie działającego mechanizmu można by wskazać chociażby profil zaufany i elektroniczny podpis. Dziś z usług publicznych może korzystać każdy, kto potwierdzi swoją tożsamość w Internecie. Według raportu Unii Europejskiej sporządzonego pół roku temu, w Polsce już 1,7 mln osób skorzystało z cyfrowych publicznych narzędzi weryfikacyjnych, liczba ta z pewnością rośnie. To po prostu działa.
Coraz mniej spraw musimy już załatwiać w urzędzie. Bez większych problemów zdalnie zgłosimy narodziny dziecka, zawnioskujemy o dowód osobisty czy zgłosimy bądź zmienimy swój meldunek. Wprowadzono też moduł płatności cyfrowych do mechanizmu do wnioskowania o odpis aktu cywilnego, a także z powodzeniem uruchomiono bądź uaktualniono wiele innych mechanizmów.
Niestety, to porażki – nie sukcesy – determinują jakość cyfrowej administracji publicznej.
W tak ważnej kwestii, jaką jest sprawne funkcjonowanie państwa, nie jest ważne 95 momentów, w których infrastruktura administracyjna po prostu działa. Bo jej sprawne działanie ma być oczywiste i być standardem. To te przypadki, w których całość bierze w łeb wywołują kryzysy w działaniu państwa prawa.
Tych niestety nie brakuje. Według opracowanego przez ONZ indeksu rozwoju e-administracji EGDI (E-Government Development Index) i uzupełniającego go indeksu e-partycypacji obywatelskiej (E-Participation Index) ucyfrowienie polskich sfery publicznej jest porównywalne do krajów, które weszły do Unii Europejskiej po 2004 roku, jednak znacząco niższe od krajów tak zwanej starej piętnastki. Nowe mechanizmy wprowadzane są powoli, a te już funkcjonujące bardzo często nie potrafią się między sobą porozumiewać. O cyfrowych dowodach osobistych rozmawiamy od lat, zamiast z nich korzystać.
Najgorsze są jednak zwykłe awarie i niekompetencja. W tym podczas wczorajszych wyborów.
Ministerstwo Cyfryzacji spotkało się z mediami i wytłumaczyło się z wczorajszego wyborczego kryzysu. Umożliwiający dopisanie się do rejestru wyborców w danym regionie system ePUAP nie załączał wymaganych w wielu gminach szeregu dokumentów i o tym w żaden sposób nie informował. Zdaniem Ministerstwa, to wina gmin, które nie dostosowały się do istniejącego od 2015 r. mechanizmu. Nie to, żeby to w czymś miało nam pomóc.
W efekcie pewna grupa wyborców została odprawiona od urn z kwitkiem, mimo iż była przekonana, że będzie mogła zagłosować bez problemu. To coś gorszego, niż tegoroczna awaria całego systemu informatycznego, który przez kilka godzin nie działał. W przeciwieństwie do powyższego, to nie nauka o zawodności rzeczy martwych, a przejaw zwykłej niekompetencji podmiotu, która ów system projektowała.
Brakuje zaufania.
Czy gdyby w końcu ruszyła możliwość głosowania przez Internet, to zdecydowalibyście się polegać na tym mechanizmie? Przyznaję w kontekście powyższego, że ja miałbym spore przed tym opory. Ustalanie władzy w kraju to proces najwyższej wagi, a to oznacza, że wiele podmiotów jest zainteresowanych wpływaniem na niego. W sposób etyczny, jak i ten niezgodny z prawem. System zarządzający głosowaniem powinien działać absolutnie bezbłędnie, być dobrze zabezpieczony i mieć wdrożone procedury przewidujące kryzysowe sytuacje. A tymczasem jak mogę zaufać instytucji, która zapomina o niezbędnych wyborcom dokumentach?
Pytanie na otwarcie tygodnia brzmi: czy zaufałbyś lub zaufałabyś e-wyborom w Polsce?
Komentarze są do waszej dyspozycji.