REKLAMA

Chrome w końcu ma swój miniodtwarzacz. Google potrzebował dwóch lat, by dogonić konkurencję

(Przed)ostatni powód, dla którego dotychczas używałem Opery zamiast Chrome’a, właśnie stracił rację bytu. Google właśnie oficjalnie wprowadził do swojej przeglądarki tryb Picture-in-Picture.

Chrome otrzymuje tryb Picture-in-Picture. Dwa lata po swoich głównych rywalach
REKLAMA
REKLAMA

No czas najwyższy. Dwa lata po tym, jak funkcja trafiła do Opery i Safari, Google w końcu zdał sobie sprawę, że tryb Picture-in-Picture, czyli wyświetlanie małego odtwarzacza wideo ponad innymi oknami to coś, czego chcą użytkownicy.

Funkcja pojawiła się po raz pierwszy w beta-wersji Chrome’a 69, a teraz, wraz z Chrome’em 70, staje się dostępna dla wszystkich na komputerach z Windowsem, macOS i Linuksem. Jest tylko jeden haczyk.

Picture-in-Picture w Chrome już działa. O ile programista wdrożył tę funkcję na swojej stronie.

Jak czytamy na blogu dla programistów, tryb obrazu w obrazie trzeba włączyć ręcznie. Oznacza to, że jeszcze przez jakiś czas nie wszędzie skorzystamy w nowości Google’a. Jest to o tyle dziwaczne podejście, że zarówno Opera jak i Safari wykorzystują w tym celu HTML5 – jeśli tylko obiekt ma atrybut „video”, może zostać odpięty do miniodtwarzacza.

No chyba, że jest to Netflix. Wtedy miniodtwarzacza w przeglądarce nie zobaczysz, gdyż Netflix zarezerwował tryb PiP dla swoich aplikacji, także tych desktopowych. Może najwyższy czas to zmienić, skoro najpopularniejsza przeglądarka na świecie właśnie uczyniła PiP swoją natywną funkcją, hm?

Miniodtwarzacz w Chrome – jak to działa?

Tutaj możecie zobaczyć, jak powinno to działać:

Niestety, w praktyce funkcja jest wypuszczana falami, a też nie wszyscy dostosowali jeszcze swoje strony do nowego standardu. Jest jednak opcja, żeby już dziś cieszyć się trybem PiP w Chrome 70. Programista François Beaufort przygotował specjalne rozszerzenie do Chrome’a 70, z pomocą którego jednym kliknięciem uruchamiamy tryb obrazu w obrazie – można je pobrać klikając tutaj.

Miniodtwarzacz w Chrome działa kapitalnie, z jednym tylko małym zastrzeżeniem.

Po kliknięciu wideo „odpina się” od strony i możemy dowolnie przesuwać je po pulpicie, a także zmieniać rozmiar odtwarzacza:

Chrome PiP class="wp-image-824417"

Miniodtwarzacz pozostaje na swoim miejscu gdy uruchamiamy inne aplikacje lub wracamy do pulpitu:

 class="wp-image-824408"

Jest tylko jedno „ale” – miniodtwarzacz Chrome’a nie potrafi przenosić się między wirtualnymi pulpitami. Gdy uruchomiłem tryb PiP w Operze i Chromie na głównym pulpicie, miałem dwa odtwarzacze:

 class="wp-image-824411"

Zaś na drugim wirtualnym pulpicie została tylko opera:

 class="wp-image-824414"

Wielu użytkowników się tym nie przejmie, ale dla mnie to spora wada. Wirtualne pulpity w Windows 10 są podstawą mojego stylu pracy i cieszę się, że mogę odtwarzać wideo przenosząc się między nimi. Chrome na razie mi tego nie umożliwia.

To co, czas porzucić Operę?

Nie do końca. Tryb obrazu w obrazie był jednym z powodów, dla których nie zamierzałem porzucać tej przeglądarki, ale nie jedynym. Drugim, równie istotnym, jest oszczędność zasobów i energii, co ma szczególne znaczenie na laptopach. Korzystanie z Chrome’a na laptopie z reguły równa się uszczuplaniu akumulatora o jakieś 20-30 proc. szybciej niż korzystając z Opery czy Edge’a (o Safari na Macu nie wspominając, tam różnica jest jeszcze bardziej drastyczna).

REKLAMA

Dlatego na razie pozostanę przy Operze, choć przyznaję, że argumentów mam coraz mniej. Odkąd Chrome zyskał nowy, śliczny wygląd dzięki Material Theme, a teraz otrzymał tryb PiP, najpopularniejszej przeglądarce świata naprawdę trudno odmówić.

Zwłaszcza że jej mobilny odpowiednik nadal nie ma realnej konkurencji na smartfonach z Androidem, a co tu dużo mówić – mobilno-desktopowy tandem Chrome’a działa naprawdę kapitalnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA