REKLAMA

Prezydent Duda pyta, dlaczego UE zakazała sprzedaży tradycyjnych żarówek. Spider’s Web odpowiada

Panie Prezydencie, podczas wczorajszej wizyty w Berlinie bardzo głośno zastanawiał się Pan, dlaczego Unia Europejska zabroniła sprzedaży tradycyjnych żarówek na rzecz modeli energooszczędnych. Wczoraj nie doczekał się Pan odpowiedzi na swoje pytanie, więc to ja zdobędę się na trud wytłumaczenia tej kwestii.

24.10.2018 08.30
Ustawa antyterrorystyczna Andrzej Duda
REKLAMA
REKLAMA

By jednak uniknąć zarzutów o przeinaczenie wypowiedzi Pana Prezydenta, najpierw wkleję ją tutaj w całości:

Żeby było zabawniej, już w Pana pytaniu znajduje się odpowiedź na nie.

Unia Europejska zdecydowała się na zakazanie starych żarówek, ponieważ nie są one energooszczędne i zużywają prawie 7 razy więcej energii niż ich odpowiedniki LED-owe. Ekwiwalentem typowej żarówki 70 W jest model diodowy o mocy 9-10 W. Przyjmijmy, że średnia cena kWh to 0,55 zł, zaś żarówka świeci się w ciągu dnia przez 6 godzin. Oznacza to, że przez rok jedna żarówka o mocy 70 W zużyje prąd warty 84 zł, zaś LED-owa zaledwie 12 zł.

Dodatkowo do tego dochodzi niższa trwałość tradycyjnych żarówek. Zazwyczaj wytrzymują one około 1000-2000 godzin świecenia, zaś model z diodami LED przeważnie od 15 000 do 25 000 godzin. Różnica jest kolosalna i widać ją już na pierwszy rzut oka.

Dane te poprę własnym doświadczeniem. Sam do niedawna korzystałem z tradycyjnych żarówek i wymieniałem je co kilka miesięcy. Odkąd używam LED-ów, nie musiałem jeszcze tego robić. Oznacza to, że wyższa cena żarówek diodowych jest w pełni uzasadniona ich żywotnością. Odkąd to wiem, płacę za nie z przyjemnością.

Trudno przy tym obecnie określać energooszczędne żarówki LED-owe mianem faktycznie drogich. Modele o mocy odpowiadającej klasycznej żarówce 70 W, kosztują często - i to w normalnym markecie budowlanym - ok. 10 zł. Przy deklarowanej mocy na poziomie 10 W, oznacza to, że przez cały okres użytkowania (deklarowane 15 000 godzin), zużyje ona 150 kWh (82 zł). Łączny koszt użytkowania - ok. 92 zł.

Dla porównania, cenę żarówki tradycyjnej przyjmijmy na poziomie 2 zł, natomiast jej żywotność w większości przypadków określana jest na 1000 godzin. Każde 1000 godzin świecenia kosztuje nas więc 2 zł (zakup żarówki) plus 38,5 zł (koszty energii elektrycznej). Przy 15 tys. godzin świecenia, czyli w momencie, kiedy musimy wymienić LED-a, koszty eksploatacji zwykłej żarówki będą wynosić... 607,5 zł. A Nawet jeśli LED wytrzyma połowę swojej deklarowanej żywotności, i tak będziemy do przodu kilkaset złotych.

Jest to problem tym bardziej palący, że niebawem ceny prądu mają wzrosnąć.

Co więcej, Polska będzie płacić za prąd najwięcej w Europie. Mają to być tak duże kwoty, że Ministerstwo Energii planuje do końca roku przygotowanie programów wspierających dla obywateli oraz odbiorców przemysłowych.

Jest to spowodowane reformą europejskiego systemu handlu emisjami, wahaniami cen węgla na rynku światowym oraz przestarzałą infrastrukturą energetyczną, która regularnie sprowadza na nas widmo blackoutu. Do tego wszystkiego dochodzi zapotrzebowanie na energię, które w ciągu najbliższej dekady ma wzrosnąć o niemal 30 proc.

Kto jak kto, ale Pan powinien o tym wiedzieć, Panie Prezydencie. Nie tylko dlatego, że ten temat powraca niczym bumerang co kilka dni. Nad wspomnianym projektem pracuje partia, z ramienia której wystartował Pan w wyborach prezydenckich w 2015 r.

Panie Prezydencie, to Pan powinien, nomen omen, świecić przykładem.

Nie zamierzam komentować pozostałych fragmentów Pana wypowiedzi, bo nie znam się na polityce. Mam jednak nadzieję, że zrozumiał Pan, że zakazanie sprzedaży tradycyjnych żarówek i zastąpienie ich LED-ami było trudną, ale konieczną decyzją.

REKLAMA

Jestem bowiem przekonany, że nawet szeroko zakrojona akcja edukacyjna nie sprawiłaby, że ludzie z własnej woli kupowaliby pozornie droższe żarówki, które tak naprawdę okazują się tańsze w całym okresie ich eksploatacji.

Utwierdza mnie w tym Pana wypowiedź. Wynika z niej, że nawet Pan Prezydent Andrzej Duda, osoba wykształcona, pełniąca najważniejszy urząd w naszym kraju, zapewne wybrałaby w sklepie model żarnikowy, a nie energooszczędny. Można zatem podejrzewać, że gdyby nie zakaz, do dzisiaj dokładnie to samo robiłby także przeciętny Polak.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA