REKLAMA

Większość obywateli UE nie chce zmiany czasu. Teraz czekamy na decyzję polityków

Komisja Europejska nie opublikowała jeszcze raportu, ale nieoficjalnie wiadomo, że  zdecydowana większość respondentów opowiedziała się przeciwko regulacji wskazówek zegara. Czy to oznacza koniec zmian czasu? Nic nie jest jeszcze przesądzone.

JUż po konsultacjach. Koniec ze zmianą czasu?
REKLAMA

Konsultacje w sprawie przyszłości zmieniania czasu na terenie Unii Europejskiej miały zakończyć się w połowie sierpnia. Z informacji, do jakich dotarł niemiecki dziennik „Westfalenpost” wynika, że aż 80 proc. mieszkańców Wspólnoty miało wypowiedzieć się negatywnie na temat przestawiania dwa razy w roku godziny. Ankietowani jednoznacznie wypowiedzieli się, że dla nich dalszy podział czasu na letni i zimowy nie ma najmniejszego sensu.

REKLAMA

Parlament zmusza Komisję do konkretnego stanowiska.

Wyniki na razie określane są jako wstępne. Końcowego raportu Komisji Europejskiej nie ma. I nawet przy tak jednoznacznych rezultatach wcale nie jest jasne, czy to faktycznie koniec ze zmianą czasu na terenie UE. Warto przypomnieć, że od początku pojawienia się idei zaprzestania podziału na czas letni i zimowy, KE była raczej sceptyczna takim rozwiązaniom.

Ale w Parlamencie Europejskim europosłowie byli zgoła odmiennego zdania. Powstała tam nawet inicjatywa „Stop zmianie czasu”. I to właśnie PE w lutym br. przyjął rezolucję, która zmuszała KE do zajęcia konkretnego stanowiska.

W odpowiedzi KE zapowiedziała konsultacje społeczne, zakończone w połowie sierpnia. Już dzisiaj wiadomo, że rekordowe w UE. Nigdy bowiem wcześniej, przy okazji innych konsultacji, nie brało w nich udział 4,6 mln Europejczyków. Mogłoby to sugerować, że tym bardziej wyniki dla KE będą miarodajne i żeby koniec ze zmianą czasu stał się faktem, potrzeba raptem paru oczywistych formalności.

Ale nie za szybko. KE już nas przyzwyczaiła, że lubi działać niezbyt prędko, a do tego podążać nie najprostszą i najszybszą drogą, ale zakolami. I chyba przy okazji dyskusji o podziale na czas letni i zimowy będzie podobnie. Pierwsze kłopoty przynosi rekordowa frekwencja. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na 4,6 mln ankietujących aż 3 mln mieli stanowić Niemcy, co stawia bardzo duży znak zapytania co do reprezentatywności badania.

Koniec ze zmianą czasu? Nie taki szybko.

"Będziemy ponownie konsultować tę sprawę z Parlamentem Europejskim, ponieważ konsultacje publiczne nie są referendum" – stwierdził ostatnio rzecznik KE Margaritis Schinas.

Czyli nawet jeśli potwierdzą się nieoficjalnie informacje i faktycznie 80 proc. respondentów wypowie się za końcem zmiany czasu na terenie UE, to absolutnie nic nie jest jeszcze przesądzone. O tym, w jakim w ogóle kierunku pójdą rekomendacje KE w tej sprawie dowiemy się najwcześniej 12 września, kiedy szef KE Jean-Claude'a Juncker wystąpi przed PE. I wtedy tak naprawdę będziemy wiedzieć, czy podział na czas letni i zimowy rzeczywiście możemy powoli odłożyć do lamusa.

Temat zerwania z regulacją czasu wcale nie jest. Stosowny projekt ustawy w tym względzie do laski marszałkowskiej prawie rok temu wniósł Marek Sawicki, poseł PSL. Propozycja zakładała, że na terenie Polski, przez cały rok obowiązywałby obecny czas letni. To pozwoliłoby zyskiwać słoneczną godzinę po południu, co miało iść w parze z naszą bardziej wieczorna niż poranną aktywnością.

Ludowcy argumentowali, że przestawianie dwa razy w roku godziny nie przynosi żadnych, odczuwalnych efektów. Nie ma w tym rozwiązaniu żadnego uzasadnienia, ani ekonomicznego, ani społecznego. I co ważne: wprowadzona w 2001 r. unijna dyrektywa na ten temat nie nakłada na kraje członkowskie takiego obowiązku. Jedynie wskazuje, że zmiana czasu w poszczególnych krajach powinna być zgodna ze wspólnymi terminami dla całej UE. Czyli Polska bez problemu może z tego mechanizmu się wycofać – przekonywali ludowcy.

Polski ślad w światowej historii.

Ale, że w dzisiejszym polskim parlamencie ze świecą można szukać inicjatyw zrealizowanych przez opozycję, to raczej stanowisko i dalsze kroki KE mogą okazać się decydujące niż aktywność posłów PSL.  W Polsce zresztą mamy w nieprzestawianiu czasu jakąś tam tradycję. Nie robiliśmy tego po II wojnie światowej trzy razy: od 1950 do 1956, od 1965 do 1976 i jeszcze w 1982 r., bo trwał stan wojenny.

REKLAMA

Sam pomysł przestawiania czasu ma już sporo lat. Pierwszy bodaj na pomysł wpadł w 1895 r. entomolog z Nowej Zelandii. Pracował na poczcie, a lubił obserwować rzadkie owady. Godzina dodatkowo byłaby dla niego i jego pasji idealna. Ale jakoś pomysł się nie przyjął. Kilka lat później swoich sił w tej materii spróbował brytyjski budowlaniec, który po pracy lubił z kolei jeździć konno, a jeszcze bardziej by lubił, gdyby przejażdżka naturalnie wydłużyła się o godzinę. Tak naprawdę ideę zmiany czasu zakorzeniła w rzeczywistości I wojna światowa, kiedy na taki krok po sztabie generalnym niemieckiej armii decydowały się inne kraje.

Gdy wojenna zawierucha wreszcie ucichła godziny wróciły na swoje miejsce i znowu nie obowiązywał żaden podział czasu. Aż do 1973 r., kiedy świat ogarnął kryzys naftowy. Zmiana czasu miała okazać się skuteczną receptą na braki energetyczne. I tak zostało do dzisiaj, mimo, że po tamtym kryzysie ani śladu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA