REKLAMA

Codziennie mijam Majdanek i krew mnie zalewa, gdy czytam bzdury wypowiedziane przez Zuckerberga

Mark Zuckerberg jest hipokrytą bez własnych poglądów. Chorągiewką na wietrze lub kogucikiem na wieży ratuszowej. O tym, co powie, decyduje czysta kalkulacja. Doskonałym przykładem jest jego wypowiedź o negacjonistach Holokaustu.

Facebook
REKLAMA
REKLAMA

Mieszkam nieopodal miejsca, które do historii przeszło jako Majdanek, a formalnie występowało m.in. pod nazwą Konzentrationslager Lublin. Mijam je praktycznie codziennie. Każdego dnia patrzę na komin krematorium, baraki, obozowe zasieki. Jeżdżę do miasta ulicą, którą po wojnie nazwano Drogą Męczenników Majdanka. To nią pod lufami karabinów ciągnęły do obozu dziesiątki tysięcy ludzi, którzy dostali się w tryby bestialskiego przemysłu zabijania, stworzonego przez Niemców. Żydzi, Polacy, Romowie, obywatele wielu krajów świata, homoseksualiści, świadkowie Jehowy... listę ofiar można ciągnąć jeszcze długo.

Wśród ludzi, którzy przeszli przez Majdanek, znalazła się też moja babka. Miała to szczęście, że przeżyła, ale pobyt w Konzentrationslager Lublin zmienił na zawsze jej sposób patrzenia na świat. Zamknął ją w kleszczach własnych wspomnień. Dość powiedzieć, że nigdy nie próbowała podzielić się ze mną tym, co zobaczyła. Majdanek prawdopodobnie zepchnęła, wyparła do podświadomości. Po jej śmierci znalazłem dokument, w którym na papierze próbowała opisać koszmar na potrzeby państwowej komisji. Zabrakło słów. Opowieść nie była w stanie oddać skali tego, co działo się za ogrodzeniem obozu. Inna być nie mogła.

Przejeżdżając w pobliżu byłego KL Lublin staram się robić to świadomie. Myślą przywołuję nie tylko cierpienie babki, ale próbuję też wspomnieć innych ludzi, cierpiących wraz z nią, a także tych, którzy zginęli w komorach gazowych, zagłodzeni, wycieńczeni, pobici na śmierć czy rozszarpani przez psy. Nie zawsze mi się to udaje.

Czasem, jadąc autobusem czy rowerem wzdłuż obozowego płotu, tępo patrzę na baraki, monumentalny pomnik i nie myślę o niczym. Innym razem zastanawiam się, co czują ludzie, którzy kupili mieszkania w niedawno wybudowanym bloku naprzeciwko, z którego rozciąga się widok na obóz. Co myślą, gdy wstają rano i podnosząc rolety widzą krematorium i mauzoleum, w którym złożono prochy części ofiar. Uświadamiam sobie wówczas, że nie zdecydowałbym się na zakup mieszkania w tym miejscu. Wystarczająco trudny dla mnie jest fakt, że mieszkając kilka kilometrów dalej muszę patrzeć na to miejsce kilka razy w tygodniu.

Patrzę na obóz, myślę o nim i krew mnie zalewa, gdy czytam bzdury wypowiedziane przez Marka Zuckerberga.

Szef Facebooka staje w obronie wolności słowa.

Mark Zuckerberg rozmawiał z Karą Swisher z Recode. Wywiad dotyczył różnych zagadnień. Między innymi wykorzystywania przez Rosjan mediów społecznościowych, a także zagadnienia fake newsów. To właśnie przy okazji dyskusji o dezinformacji, szef Facebooka przywołał przykład negowania Holokaustu, sam nie mogąc się zdecydować, co sądzi na ten temat.

Z jednej strony bowiem uważa negacjonizm za obraźliwy, z drugiej - nie chce wnikać w intencje tych, którzy zagładę negują, twierdząc przy tym, że nie każdy ma złe intencje. Gdyby tego było mało, Zuckerberg powiedział, że nie wierzy, że jego platforma powinna rozwiązać problem, bo "istnieje wiele rzeczy, w których ludzie się mylą". Innymi słowy CEO Facebooka dał do zrozumienia, że skoro każdy może się mylić w jakiejś kwestii, nie należy odbierać prawa głosu tym, którzy negują Holokaust.

Mleko się rozlało, kilka godzin po opublikowaniu wywiadu wypowiedź Zuckerberga zaczęła krążyć po Internecie. Bardzo często w kontekście bardzo krytycznym. Dziś, czytając zapis wywiadu możemy przeczytać aktualizację.

Co zrobił Zuckeberg?

Zaprzeczył sam sobie. W krótkim czasie o 180 stopni odwrócił swoją narrację, bo wyczuł, że nie wpłynie to dobrze na jego biznes i własny wizerunek. Mówiąc kolokwialnie i bardzo brutalnie - wybaczcie - zrobił z siebie pajaca, bo wiedział, że nie jest w stanie obronić swojej idiotycznej wypowiedzi.

Dlaczego słowa Zuckerberga były niewłaściwe? Bo to przykład czystej wody sofistyki. Na podobnej zasadzie można bowiem usprawiedliwiać zwolenników Hitlera, Stalina i Pol Pota, broniących swoich idoli w "dobrej wierze" i "bez złych intencji". Przecież mylą się, ale nie istnieją ludzie nieomylni - można by podsumować w duchu logiki Zuckerberga.

REKLAMA

Nie bez przyczyny na początku naszkicowałem obraz z Majdankiem w centrum. Gdy patrzę na komin krematorium zaprojektowanego przez niemieckich nazistów myślę o ofiarach, nie licząc ich, nie badając ich narodowości, ale pamiętając jednocześnie, że naród żydowski stał się obiektem planowej i masowej eksterminacji, której nie da się negować. Mówię to również jako mieszkaniec Lublina, miasta, które w czasie II wojny światowej było jednym z najważniejszych ośrodków planowania - mój Boże - logistyki związanej z tzw. "ostatecznym rozwiązaniem".

Szkodliwość negacjonizmu Holokaustu dobrze pokazuje głośny spór sądowy z powództwa kłamcy oświęcimskiego, Davida Irvinga, przeciwko Deborze Lipstadt. W 1998 r. sędzia nie tylko nie przyznał racji Irvingowi, którzy zarzucił historyczce oszczerstwo, ale uznał go za promotora nazizmu i antysemitę, nazywając rzeczy po imieniu. Przy tej okazji polecam film Kłamstwo, traktujący o słynnym procesie. W rolę profesor Lipstadt wcieliła się Rachel Weisz.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA