REKLAMA

Leśne dziadki z Komisji Europejskiej chcą zepsuć Androida

Czytam o decyzji Komisji Europejskiej, która ukarała Google’a i krew mnie zalewa. Znowu politycy biorą się za regulowanie czegoś, co dobrze działa.

18.07.2018 16.03
Komisja Europejska chce zepsuć androida. Kara dla Google
REKLAMA
REKLAMA

Komisja Europejska uznała, że na firmę Google trzeba nałożyć rekordowo wysoką karę, ponieważ gigant technologiczny dopuścił się promowania swoich produktów w innych swoich produktach. Skandal niebywały! Dokładnie chodzi o to, że w systemie Android Google promuje swoje inne oprogramowanie - np. przeglądarkę Chrome. A przeglądarka Chrome jest popularna, więc leśne dziadki z KE uznały, że trzeba z tym walczyć. Walczyć trzeba też z tym, że w Androidzie domyślną wyszukiwarką jest… wyszukiwarka Google. Niewiarygodna afera!

Popularność przeglądarki Chrome

Chrome jest popularny, czyli Chrome jest zły - tak uważają wybitni eksperci z Komisji Europejskiej. No dobra, nie wiem, czy rzeczywiście tak uważają, czy po prostu pamiętają, że kiedyś za takie same niewybaczalne przewinienie ukarano Microsoft, który w Windowsie bezczelnie umieścił własną przeglądarkę - Internet Explorera - więc stwierdzili, że Google’a ukarać też trzeba.

Fakty są jednak takie, że bez względu na powody, Komisja Europejska chce walczyć z Chromem. I będzie to robić mimo tego, że Chrome stał się popularny dlatego, że użytkownicy sami na niego postawili.

Przecież na początku, gdy Chrome debiutował, to nie było Androida. Przeglądarka pojawiła się jako opcjonalne oprogramowanie, które mogli na własną rękę doinstalować posiadacze komputerów osobistych. Przed Chromem było oczywiście wiele innych i niektóre z nich cieszyły się sporą popularnością - np. Internet Explorer, Firefox, czy Opera.

 class="wp-image-770866"

Konkurencja była jednak Chromowi niestraszna. Produkt był dobry, co przekonało do niego miliony użytkowników. Dzisiaj Chrome ma blisko 70 proc. całego rynku przeglądarek desktopowych. Na urządzeniach mobilnych też sobie radzi dobrze, mimo że pojawił się na rynku dość późno - dzisiaj korzysta z niego połowa użytkowników smartfonów.

 class="wp-image-770863"

Te dane pokazują, że przeglądarka Chrome swoją popularność zawdzięcza po prostu temu, że była bardzo dobra i użytkownicy świadomie ją wybrali. Na urządzeniach mobilnych, gdzie dominuje Android, a Chrome jest od pewnego czasu preinstalowany, z przeglądarki Google’a korzysta około 50 proc. użytkowników. Tymczasem na komputerach osobistych, gdzie Google nie ma swojego systemu operacyjnego, który miałby dominującą lub chociaż jako tako mocną pozycję, Chrome wykosił niemal całą konkurencję - użytkownicy doinstalowali go świadomie i korzystają z niego regularnie.

Statystyki te pokazują totalny brak zrozumienia przez Komisję Europejską problemu, którym się zajmują. Problemu, którego nie ma.

Leśne dziadki znowu w akcji

Ostatnio podobne popisy leśnych dziadków mogliśmy oglądać podczas spotkania Marka Zuckerberga, szefa Facebooka, z senatorami w Stanach Zjednoczonych. Zuck stanął przed senatem po skandalu z Cambridge Analytica, aby odpowiadać na pytania związane z prywatnością użytkowników. Senatorzy pytań mieli bez liku, ale większość z nich była infantylna, debilna lub dotyczyła absolutnych oczywistości. Widać było, że politycy przyszli na spotkanie totalnie nieprzygotowani, a przesłuchiwany przez nich szef Facebooka musiał tłumaczyć podstawy dotyczące sposobu, w jaki funkcjonuje internet.

Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku EA - firmy, która zaliczyła olbrzymią wizerunkową wpadkę po premierze gry Star Wars: Battlefront 2. Gracze byli wściekli na sposób, w jaki EA wyciągało od nich pieniądze za pomocą wyjątkowo paskudnego systemu mikropłatności. Mleko się rozlało m.in. na Reddicie, a osoby na wysokich stanowiskach w firmie totalnie nie potrafiły poradzić sobie z kryzysem, dając przy tym popis braku znajomości podstaw działania internetu:

Teraz jest podobnie. Komisja Europejska karze Google’a za coś, czego właściwie nie zrobił i zaleca zrobić to, co Google już robi od dawna. Chodzi o sposób, w jaki dystrybuowany jest system operacyjny Android.

Google Androida wypuszcza w dwóch wersjach. Pierwsza to Android Open Source Project - goła wersja systemu operacyjnego, którą każdy może sobie pobrać i wykorzystać do własnych celów. Tak zrobił np. Amazon, który wziął czystego Androida, pozmieniał wedle własnych upodobań i wgrał na tablety i smartfon z serii Fire.

Druga wersja to Android taki, jakiego zna najwięcej osób, czyli ten ze Sklepem Google Play, preinstalowaną przeglądarką Chrome, Gmailem, Mapami Google i innymi usługami Google. W tym wariancie Google nadal oddaje Androida za darmo w ręce producentów sprzętu, ale w zamian za to, że jest on bardziej dopracowany i ma dostęp do przepastnego sklepu z aplikacjami i grami, firma wymaga od producentów, aby usługi Google były eksponowane w urządzeniu w odpowiedni sposób - to dlatego w nowych smartfonach na ekranie głównym jest zawsze folder z aplikacjami Google’a.

Jednocześnie Google nie zakazuje producentom instalowania aplikacji pochodzących od swojej bezpośredniej konkurencji. W niektórych smartfonach obok preinstalowanych pakietów biurowych, komunikatorów i przeglądarki Gogole’a z powodzeniem znajdziemy konkurencyjne usługi Microsoftu, Facebooka, Samsunga itd. Google nie wymaga od producentów również tego, aby ustawiali w systemie wyszukiwarkę Google jako domyślną. To bardzo ważne argumenty, które pokazują, że Google nie ma złych intencji. Firma jedynie dba o to, aby dobrze promować własne produkty. Która firma dzisiaj o to nie dba?

Mimo tego Komisja Europejska ma z tym problem i uważa, że Chrome’a i wyszukiwarkę Google należy oddzielić od Androida, a przecież… one są oddzielone od siebie od zawsze. W Androidzie Open Source Project.

Google i tak jest spoko

Aby dobrze ocenić działania Google’a, warto porównać je do konkurencji. Tutaj pojawia się jednak pewien problem, ponieważ Komisja Europejska nie uznaje systemu iOS - głównego rywala Androida - za konkurencyjne rozwiązanie. Dlaczego? Nie wiadomo. Komisja zrobiła nawet badanie, w którym 89 proc. ankietowanych uznało, że Android konkuruje z iOS-em. Zdaniem Komisji jest jednak inaczej.

Gdyby jednak Komisja Europejska nie żyła we własnej, alternatywnej rzeczywistości, i traktowała Androida jako konkurenta iOS-a, to powinna wziąć pod rozwagę fakt, że w systemie Apple’a producent nie tylko preinstaluje własną przeglądarkę Safari, ale dodatkowo nie pozwala użytkownikowi jej zmienić na inną.

Użytkownicy iOS-a mogą pobrać alternatywną przeglądarkę ze sklepu App Store, jednak domyślną przeglądarką w systemie zawsze zostaje Safari, a to oznacza, że linki, które klikniemy w komunikatorze lub mailu będą otwierane w Safari. Nawet wtedy, gdy użytkownik zainstaluje sobie alternatywną przeglądarkę i będzie chciał z niej korzystać zawsze i wszędzie.

REKLAMA

Podejrzewam, że Komisja Europejska nie zdaje sobie z tego faktu nawet sprawy.

Google zapowiedział, że będzie się się odwoływał od decyzji KE, która nałożyła na firmę 4,3 mld euro kary. Liczę na to, że w tym wypadku zdrowy rozsądek zwycięży i Komisja Europejska ugnie się, ponieważ Google nie zrobił niczego, czego nie robili i nie robią jego konkurenci na rynku mobilnym.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA