Choćby stanęli na głowie, Chińczycy nie skopiują Apple'a i Samsunga. Nie rozumieją bowiem, co kopiują
Jonathan Ive, człowiek, który odpowiada za wzornictwo produktów Apple'a stwierdził kiedyś, że jego praca nie polega już na projektowaniu samych obiektów, ale ich „postrzegania przez użytkowników i znaczenia, jakiego nabierają, stanowiąc część czyjegoś życia”.
Zdaniem szefa wzornictwa Apple'a, produkty mają komunikować o swoich możliwościach użytkownikom - taka jest według niego rola projektanta.
W tym nieco filozoficznym ujęciu kwestii projektowania, wysuwa się na czoło fundamentalna różnica w podejściu między Apple'em i pozostałymi producentami. Ive wielokrotnie powtarzał, że produkt ma budzić emocje i w taki sposób powinien być nie tylko projektowany, ale też sprzedawany odbiorcom.
Dziś, blisko 11 lat po premierze pierwszego iPhone'a, na palcach jednej ręki można policzyć producentów, którzy zrozumieli, co robi Apple i dlaczego przynosi to skutek. Po okresie, w którym kopiowano 1 do 1 niektóre rozwiązania, własną ścieżkę wydeptał Samsung. Linie Galaxy S i Galaxy Note to dziś wyróżniające się na rynku smartfony o charakterystycznym i pięknym wzornictwie.
Obecnie Samsung jest największym producentem Smartfonów z udziałem w globalnym rynku rzędu 23,4 proc. po pierwszym kwartale bieżącego roku. Na drugim miejscu jest Apple (15,6 proc.), ale ciekawie robi się dopiero na dalszych pozycjach. Huawei, Xiaomi i Oppo - trzy chińskie marki mają potencjał wyprzedzić w nieodległej przyszłości dwóch hegemonów, którzy od lat niepodzielnie rządzą smartfonowym królestwem.
Wszystkie trzy, zapatrzone w liderów, garściami korzystają z ich pomysłów. O tym, że odpowiednikiem wzorca metra z francuskiego Sèvres jest dla nich ostatnio iPhone X, nie trzeba przekonywać nikogo, kto spojrzy na topowe smartfony w 2018 r.
W tej chwili wyjdzie z szafy cały zastęp fanów Xiaomi, który krzyczeć będzie chórem: „Xiaomi Mi Mix”.
Będzie to argument za tym, że to nie iPhone X jest wzorem dla innych. Będę upierał się przy tym, że świat nie kopiuje chińskiego producenta, ale jednak smartfon Apple'a. Koronny dowód na to, dostarcza... samo Xiaomi. Firma wypuściła rzeczywiście swój model Mi Mix bez notcha, wyróżniła się na rynku, a i tak ten element skopiowała w późniejszym sztandarowym produkcie innej serii, modelu Mi 8. Stało się to zresztą po premierze kolejnego urządzenia, Mi Mix 2S, które przecież notcha również było pozbawione. Dlaczego tak się stało? Bo inni to zrobili.
Inne argumenty na to, że iPhone X był wtórny, z przywoływaniem egzotycznego modelu Sharpa na czele, również należy uznać za pobożne życzenia. Wystarczy bowiem spojrzeć na Huaweia P20 i P20 Pro, Asusa Zenfone 5, LG G7, OnePlusa 6, Xiaomi Mi 8 by łatwo dostrzec, gdzie była inspiracja wzornicza, co wykazał już w swoim tekście po premierze Mi 8, Mateusz Nowak.
W inspirowaniu się nie ma niczego zdrożnego, dopóki nie jest perfidne i bezmyślne.
Słynny cytat „Good artists copy, great artists steal”, przypisywany Steve'owi Jobsowi, w gruncie rzeczy wyraża to, co powiedzieli już wcześniej inni. Na tej liście znajdują się: T.S. Eliot, William Faulkner czy Pablo Picasso. To rzecz jasna wyraz obserwacji, a nie życiowe motto, któregokolwiek z nich. W przeciwnym razie Jobs nie wpadałby w szał, myśląc o Microsofcie, sam będąc zresztą swego czasu oskarżany o kopiowanie - o ironio - Xeroxa.
Choć amerykańskie prawo patentowe z perspektywy zwykłego użytkownika wydaje się jaskinią dziwów i momentami można mieć wrażenie, że Apple zastrzegł prostokąt, to trudno dziwić się, próbom zapobieżenia kserowania pomysłów z wykorzystaniem tegoż prawa.
Chińczycy kopiują produkt, ale nie są w stanie skopiować uczuć.
Choćby azjatyckie firmy, wymienione wyżej, stanęły na głowie, zaoferowały najdoskonalszy klon iPhone'a, będzie on postrzegany przez świadomych użytkowników wyłącznie jako kopia. Owszem, będzie tańszy, być może nawet wydajniejszy w syntetycznych benchmarkach, ale Apple'owi nigdy nie chodziło, by być królem wydajności.
Wręcz przeciwnie, wspomniany już Ive, ubolewał kilka lat temu, że cechy produktów, które nie dają się łatwo zmierzyć są ignorowane w procesie projektowania i liczą się bezwzględne wartości. „W ten sposób marnujemy możliwość wywoływania u użytkowników emocji i zaproponowania mu czegoś mniej uchwytnego”. To dlatego na konferencja Apple'a tak często pada, być może wyświechtane już słowo „amazing”. To dlatego producent używa plastycznego, łatwego do zrozumienia języka. Jest to język, w którym padają takie określenia jak „piękne”, „najmocniejsze”, „efektowne”. Przymiotniki, trafiające do każdego.
Na stronach konkurencji zdobędziemy informacje o taktowaniu procesora, częstotliwościach sieci bezprzewodowej, przepustowości LTE, rozmiarze pikseli w aparacie i samej matrycy, a także nazwie kodowej układu światłoczułego. Przeczytamy nawet, że dany model wspiera 6GB LPDDR4x DRAM. Oczywiście będzie tak nie u wszystkich producentów. Powyższe przykłady pochodzą akurat ze stron Xiaomi i Asusa, gdy np. Huaweiowi znacznie lepiej wychodzi komunikowanie mniej mierzalnych cech produktu.
Uczucia i owce.
Gdy w ubiegłym roku po raz pierwszy wziąłem do ręki Samsunga Galaxy S8 poczułem, że trzymam wyjątkowy i piękny produkt. Wspaniały ekran, połączony z dopracowanym wzornictwem bryły smartfonu, w pełni uzasadniał użycie nieco patetycznego określenia Infinity Display. Kilka miesięcy później, po premierze iPhone'a X zachwycił mnie m.in. sposób obsługi gestami, spójny, a w zasadzie wręcz naturalny dla iOS-a. W tym, i późniejszym, czasie podglądałem inne marki, żadna nie budziła emocji, jak wspomniane Samsung i iPhone.
Fani chińskich produktów często podnoszą argument, że dostają to samo, a nawet znacznie więcej niż w sztandarowych modelach Samsunga czy Apple'a, za dużo mniejsze pieniądze. Ma świadczyć to o racjonalnym wydawaniu środków. Pogardliwe uśmieszki mają z kolei wyrażać pogardę dla tych, którzy są w stanie zapłacić za iPhone'a czy Galaxy Note'a ponad 4000 zł. Dlatego tak często pada w komentarzach określenie „owce”, zwłaszcza wobec miłośników produktów Apple'a, „strzyżonych” przez producenta.
Skoro chiński smartfon ma ostatniego Snapdragona, milion gigabajtów RAM-u i kosztuje znacznie taniej, po co przepłacać? Cóż, późny Wartburg również wyposażony był w silnik z Volkswagena Polo, nie czyni go to jednak Volkswagenem. Nawet gdyby do Dacii włożono silnik Mercedesa, nie stanie się ona tym ostatnim.
Liczą się szczegóły, drobnostki, które sprawiają, że rozwiązania wzornicze dają radość użytkownikom. Przywoływany już Jony Ive swego czasu pracował nad mechanizmem zatrzasku w komputerze PowerBook, który wysuwał się, gdy użytkownik zamykał klapę komputera. „Nowi użytkownicy obsesyjnie otwierali i zamykali komputer tylko po to, żeby się temu przyglądać” - opisuje biograf Ive’a, Leander Kahney.
Skopiowanie wzornictwa i topowa specyfikacja nie zastąpią emocji. Azjatycki klon może być bardzo dobrym smartfonem, ale nie będzie Samsungiem Galaxy S9 czy iPhone'em X. Zabraknie mu ducha, pasji projektantów ich ciężkiej pracy nad detalami.
Słyszę odgłos paliczków stukających o kość czołową.
Ba, dobiega do mnie rechot fanbojów chińskich marek, którzy wyśmieją ten tok myślenia i będą tarzać się po podłodze. - Mam 6 GB RAM-u, 64 GB pamięci flash, mój smartfon jest królem, a ty mi tu chrzanisz o nieuchwytnych cechach, emocjach. Walnij się w łeb - słychać z drugiej strony ekranu. Trudno.
Doskonale rozumiem ludzi, którzy wybierają tańsze produkty, bo nie czują potrzeby lub też mają ważniejsze wydatki niż iPhone X czy Samsung Galaxy S9. Lub po prostu nie zarabiają wystarczająco, harując za grosze, by utrzymać rodzinę. Smartfon nie powinien definiować statusu, nie jest też żadnym cenzusem. Krytykuję fanbojstwo wyrażające się odpornością na fakty i pogardą dla tych, którzy doceniają piękne produkty.
Można siedzieć na zydlu z nieheblowanego drewna i designerskim fotelu Eames Lounge Chair & Ottoman lub, co gorsza, jego podróbce. Twierdzenie, że się nie różnią, jest ignorancją i zaklinaniem rzeczywistości. Można też nie mieć potrzeby posiadania fotela za grube tysiące i taki argument szanuję. Mówienie jednak, że ktoś jest idiotą, bo wydał na Eamesa kupę kasy, to już wynikająca z kompleksów obelga.
Masz zatem Xiaomi lub tu wstaw nazwę dowolnego producenta, wystarcza ci, spełnia oczekiwania, nie potrzebujesz więcej? Świetnie! Cieszę się razem z tobą, popieram twój wybór. Nazywasz mnie owcą i debilem, bo kupiłem iPhone'a i korzystam z MacBooka, choć według ciebie mogłem zaoszczędzić grube pieniądze? Nie rozmawiam z tobą, bo nic nie rozumiesz. Nie potrzebujesz smartfonu za kilka tysięcy? Szanuję to! Mówisz, że trzeba być niespełna rozumu, by taki kupić? Wybacz, nie mamy o czym gadać.
* Cytaty pochodzą z książki Jony Ive Leander Kahney'a w przekladzie Michała Jóźwiaka, wydanej przez wydawnictwo Insignis.