Projektor 4K HDR w cenie dobrego telewizora. BenQ W1700 - recenzja
Do niedawna tematem porektorów 4K nie warto było zaprzątać sobie głowy, jeśli nie było się absolutnym maniakiem jakości obrazu. W końcu, ile osób mogło pozwolić sobie na projektory kosztujące 15, 20, czy nawet 30 tys. zł? Nowy BenQ W1700 pokazuje, że dobry projektor 4K może kosztować znacznie mniej.
Zacznijmy od ceny, bo doprawdy trudno w nią uwierzyć. Za BenQ W1700 zapłacimy obecnie ok. 6400 zł. To mniej więcej tyle, ile trzeba wydać za podstawowy telewizor OLED 55 cali lub za przyzwoity panel LED 65 cali. Tymczasem w tej cenie BenQ dostarcza projektor o rozdzielczości 4K, obsługujący format HDR 10, ze świetnymi kolorami i dobrą jasnością.
BenQ W1700 nie przeraża rozmiarem.
BenQ W1700 jest niewiele większy od typowego projektora Full HD. Mierzy około 35 x 27 cm przy wadze 4,2 kg, co sprawia, że można go zmieścić nawet na niezbyt głebokiej szafce. Obudowa nie jest najpiękniejsza, bo to po prostu obła bryła, bez żadnego agresywnego zacięcia. Ciemny przód ze złotymi wstawkami to jedyna ekstrawagancja, jaką tu znajdziemy.
Do zestawu jest dołączony pilot, który również nie powala w kwestii wizualnej. Jest biały i ma podświetlenie klawiszy aktywowane przyciskiem, dzięki czemu można go używać nawet po ciemku. Awaryjnie możemy skorzystać z zestawu kilku najważniejszych przycisków znajdujących się na górnej ściance projektora.
Jeśli chodzi o złącza, wszystkie znajdują się na tylnej ściance. Mamy do dyspozycji wejście HDMI 2.0a (HDCP 2.2), drugie HDMI 1.4a (HDCP 1.4), analogowe wejście VGA (naprawdę jeszcze ktoś z niego korzysta?), wejście i wyjście audio (2x mini jack), port USB, port serwisowy USB mini B i port RS232.
Bardzo użytecznym gniazdem okazuje się być standardowe USB z zasilaniem 1,5A, które może zasilać urządzenia podłączane do projektora, np. Google Chromecast.
Z instalacją projektora nikt nie powinien mieć problemów.
Przekątna obraz możliwa do uzyskania wynosi od 60 do 200 cali w zależności od odległości rzutu. Współczynnik rzutu wynosi tu 1,147 - 1,76, co umożliwia uzyskanie obrazu o przekątnej 100 cali z odległości minimum 3,25 metra (maks. 3,9 m). Jak widać, niestety nie mamy tu do czynienia z projektorem krótkiego rzutu, ale w tej cenie nie można mieć wszystkiego. Szacowana żywotność lampy to 4000 godzin w trybie normalnym i 10 tys. w trybie eco.
Dostosowanie wielkości i ostrości obrazu realizujemy poprzez dwa manualne pokrętła na górnej ściance projektora. Nie mamy możliwości przesuwania obrazu na kierunkach góra-dół i lewo-prawo, wiec jesteśmy mocno uzależnieni od umiejscowienia projektora. Warto przemyśleć tę kwestię przed instalacją, tym bardziej, że zakres ruchu trzech nóżek jest dość niewielki. Do dyspozycji mamy jedynie możliwość korekcji trapezowej z poziomu menu.
Już obraz Full HD prezentuje się nieźle, ale 4K rzutowane na ekran o przekątnej powyżej stu cali dosłownie wgniata w fotel.
Projektor korzysta z przetwornika DLP (chip DMD 0,47 cala), który charakteryzuje się m.in. bardzo dobrą ostrością i świetnym odwzorowaniem kolorów. Te dwie cechy widać wyraźnie (i to jak wyraźnie!) w obrazie z BenQ W1700. Obraz 4K oglądałem na przekątnej ok. 120 cali i doznania były niemal kinowe. Jakość barw, ostrość, kontrast oraz jasność wypadają rewelacyjnie. Producent deklaruje pokrycie przestrzeni Rec. 709 na poziomie 96 proc. i jestem w stanie w to uwierzyć. Kolory są nasycone i po prostu śliczne.
Patrząc gołym okiem, trudno się do czegokolwiek przyczepić, może poza czernią, która mogłaby być nieco głebsza. Laboratoryjne pomiary pokazują, że BenQ W1700 w żadnej kategorii obrazowania nie jest rekordzistą, ale to przecież urządzenie za 6400 zł! Jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości, trudno oczekiwać lepszych rezultatów.
A co jeśli chodzi o HDR? Producent mówi o jasności rzędu 2200 ANSI lumenów, ale te dane są podane na wyrost. Obraz HDR nie wywoływał tak piorunującego wrażenia, jak w przypadku topowych telewizorów, ale to przecież niemożliwe w projektorze tej klasy. Jasność jest jednak na tyle duża, że jasne partie (np. wybuchy) wywołują ten słynny efekt „wow” tak charakterystyczny dla obrazu HDR. Jest więc nieźle.
Efekt HDR docenią też gracze korzystający z PlayStation 4 Pro lub Xboksa One X, dla których Ben W1700 okazuje się bardzo dobrym wyborem z uwagi na naprawdę niezły input lag i na pełną obsługę obrazu 4K z HDR w 60 kl./s. Miałem okazję pograć na takim zestawie i wrażenia z rozgrywki były nieporównywalne z jakimkolwiek telewizorem. Rewelacja!
Projektor ma wbudowany głośnik, o którym można powiedzieć tyle, że jest głośny. Jego jakość pozostawia wiele do życzenia, dlatego powinniśmy go traktować jako awaryjną opcję. Tym bardziej, że projektor jest dość głośny podczas pracy. Dodatkowo urządzenie dość mocno się nagrzewa, ale system wentylacji działa sprawnie. Ciepło jest wypychane na zewnątrz, więc przestrzeń wokół projektora potrafi być gorąca.
Podsumowując: obraz robi świetne wrażenie.
BenQ W1700 zrobił na mnie tak dobre wrażenie, że zacząłem się zastanawiać, czy przy czekającej mnie niedługo wymianie telewizora nie skusić się jednak na projektor. Na rozrywkę mam czas wieczorami, kiedy jest już raczej ciemno, więc teoretycznie projektor sprawdziłby się świetnie.
Jakość obrazu w 4K z BenQ W1700 jest powalająca pod względem kolorystyki i ostrości. Do tego projektor został wyceniony na takim poziomie, że w swojej klasie cenowej praktycznie nie ma konkurencji. Jeżeli tak wysoką jakość obrazu można mieć w projektorze 6400 zł, to trudno mi znaleźć powód, dla którego przeciętny konsument miałby interesować się projektorami z półki 10-15 tys. zł. Mam nadzieję, że to początek nowego trendu na świetne jakościowo projektory 4K, które nie kosztują horrendalnych kwot.