Smart Vision EQ Fortwo to piękna i przerażająca wizja przyszłości motoryzacji
Studyjny projekt elektrycznego auta ze stajni Daimlera to chyba najciekawsza rzecz, jaką widziałem w Barcelonie. I najbardziej przerażająca wizja przyszłości dla kogoś, kto lubi jeździć samochodem.
A raczej, prowadzić samochód, bo elektrycznym Smartem zapewne jeździ się, co najmniej tak samo fajnie, jak poprzednimi generacjami. Miałem kiedyś takiego malucha i do dzisiaj uważam, że jest to najlepszy samochód do jazdy po mieście.
Głównie ze względu na parkowanie w absurdalnie ciasnych miejscach, bo sama jazda nie jest jakoś strasznie ekscytująca. Chociaż w tym nowym modelu będzie z tym jeszcze gorzej.
Smart Vision EQ Fortwo - samochód bez kierownicy.
O autach pozbawionych elementów sterujących słyszymy już od jakiegoś czasu, więc nie sądziłem, że deska rozdzielcza pozbawiona "kółka" wywrze na mnie jakiekolwiek wrażenie. Wywarła.
Stojąc w grupce ludzi, którzy podziwiali nowy projekt Daimlera pomyślałem, że przez następne kilkanaście albo kilkadziesiąt lat muszę pojeździć jak największą liczbą fajnych samochodów, wyposażonych w kierownicę. I tradycyjny hamulec ręczny.
Jestem bowiem pewien, że przyjdzie taki dzień, w którym np. większość europejskich miast zakaże wjazdu "manualnym" samochodom do centrum. Albo okaże się, że ludzcy kierowcy nie będą mogli poruszać się po autostradach. Albo w ogóle nigdzie poza torem wyścigowym.
Najgorsze jest to, że takie zakazy mają sens.
Prędzej, czy później wszystkie te autonomiczne systemy będą tak dopracowane, że żaden człowiek nie będzie w stanie dorównać im ani umiejętnościami ani możliwościami.
Chociażby ze względu na znacznie krótszy czas reakcji komputera albo możliwości błyskawicznej komunikacji pomiędzy autonomicznymi pojazdami. W skrócie: wypadki samochodowe będą niebywale rzadkim zjawiskiem. Nie wspominając już o tym, że taki w pełni zautomatyzowany transport będzie miał ogromny wpływ na nasz styl życia. Eksperci twierdzą, że będzie to wpływ pozytywny.
Wygoda i większe bezpieczeństwo, to koronne argumenty, dzięki którym nikt o zdrowych zmysłach raczej nie stanie w obronie aut nieautonomicznych. Cała ta zabawa z kierownicą jest przecież męcząca, niewygodna i jeszcze w jej trakcie można kogoś niechcący zabić.
Pełna autonomia odbierze urok całej motoryzacji.
Żeby nie było - moim zdaniem systemy autonomiczne to świetny pomysł. Pokonując jakiś rozkopany odcinek autostrady, albo stojąc w miejskim korku dobrze będzie móc wcisnąć te kilka guzików i zająć się czymś innym.
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie na przykład samochodowego wyjazdu na wakacje, gdzie przez całą drogę siedzę z założonymi rękoma i gapię się tępo na zmieniający się krajobraz. Albo że spadł pierwszy śnieg, a ja nie mogę pojechać na żaden pusty plac, żeby się poślizgać, bo mój samochód nie ma kierownicy.
Najlepszym rozwiązaniem byłby oczywiście złoty środek. Czyli samochody, które doskonale radzą sobie w trybie autonomicznym, które - gdyby ktoś miał taki kaprys - dałoby się prowadzić ręcznie.
Obawiam się jednak, że na tego typu rozwiązania będziemy mogli liczyć tylko w okresie przejściowym, pomiędzy manualną i w pełni autonomiczną jazdą. Oby trwał on jak najdłużej.