REKLAMA

Bitcoin może dosłownie skopiować system bankowy, a nie taka miała być jego rola

Lightning network dla bitcoina staje się faktem. To rozwiązanie powolności kryptowaluty może okazać się wylewaniem dziecka z kąpielą. Bitcoin w przyszłości może dosłownie skopiować system bankowy, a nie taka miała być jego rola.

Bitcoin
REKLAMA
REKLAMA

Używanie bitcoina do płacenia w ciągu ostatnich kilku miesięcy było pozbawione sensu. Z trzech powodów.

Po pierwsze, nikt nie chciał płacić bitcoinem, skoro mogło się okazać, że kolejnego dnia za tyle samo mógł dostać dwa razy więcej. Kurs wystrzelił na niebotyczne poziomy i dopiero ostatni tydzień nieco ostudził gorące głowy nowych inwestorów.

Po drugie, jeszcze pół roku temu za transakcje bitcoinem trzeba było płacić ok. 2 dol. Niedawno opłata ta zbliżyła się do granicy 55 dol. Pomyślcie więc, że kiedy przelewacie komuś 1000 zł, 20 proc. tej sumy nie trafia do adresata. Kto chciałby tracić tyle pieniędzy?

 class="wp-image-654895"
Przeciętna opłata za transakcję bitcoinem za bitinfocharts.com

Po trzecie, ogromne zainteresowanie bitcoinem prowadzi do korkowania się sieci. 24 grudnia trzeba było czekać prawie cały dzień, aby transakcja została dopisana do łańcucha bloków. Dziś wciąż jest to kilka godzin. Stanowczo za długo.

 class="wp-image-654898"
Przeciętny czas potwierdzenia transakcji za blockchain.info.

Wynika to z niewielkich bloków, o które oparty jest bitcoin. Mają one wielkość 1 MB, co oznacza, że sieć jest w stanie obsłużyć przeciętnie 7 transakcji na sekundę. VISA dla porównania w tym samym czasie może potwierdzić 65 tys. transakcji.

Rozwiązanie? Lightning network.

Lightning network przechowuje informacje o transakcjach poza głównym łańcuchem bloków, dzięki czemu może przyspieszać rozliczenia pomiędzy stronami. Jak to wygląda w praktyce?

Załóżmy, że lubię pizzę. Otwieram więc z pizzerią swój własny kanał do rozliczeń w Lightning network. Zasilam go kwotą 1 bitcoina (bardzo lubię pizzę!). Pieniądze trafiają do "sejfu" na kanale, a transakcja trafia do łańcucha bloków bitcoina.

Teraz za każdym razem, gdy płacę za pizzę mogę zmienić podział środków w sejfie i zapisać nieco satoshi (0,00000001 bitcoina) pizzerii. Transakcja nie trafia do łańcucha bloków, więc nie trzeba czekać kilku godzin na jej potwierdzenie. W praktyce następuje ono w mgnieniu oka. Ze środków we wspólnym sejfie mogę korzystać przez cały czas dopóki nie wykorzystam przelanego bitcoina.

Środki przez cały czas pozostają w sejfie. W każdym momencie zarówno ja, jak i pizzeria, możemy go rozbić. Wówczas pieniądze są dzielone zgodnie z ostatnimi zapisami, a transakcja rozgłaszana jest w łańcuchu bloków.

A co jeśli za pizzę chce zapłacić mój kolega Mateusz,  ale nie ma otwartego kanału z pizzerią, a tylko ze mną? Wówczas mogę zagrać rolę pośrednika. Mateusz przelewa środki na moją korzyść we wspólnym sejfie, a reguluję podobną sumę na mojej linii z pizzerią.

Oto jak szybki jest LN w praktyce:

Lightning network na papierze wygląda świetnie.

W praktyce już niekoniecznie. Sytuacja, w której z każdym podmiotem mam otwarty kanał na kilka milibitcoinów jest raczej mało prawdopodobna. Musiałbym sprawdzać ile pieniędzy jest w sejfie i w praktyce zamrozić je na jakiś czas.

System ten może działać dobrze tylko w warunkach dużej płynności, kiedy rozliczeniami zajmują się duże huby, z którymi połączenia ma każdy użytkownik sieci. Mogłyby one przekierowywać płatności między ludźmi i między innymi hubami. Takie huby w praktyce nie różniłyby się wiele od naszych banków. Podlegałyby tym samym regulacjom (np. AML) czy weryfikacjom, ponieważ w praktyce świadczyłyby usługi finansowe. Sama regulacja tego środowiska i dbanie o bezpieczeństwo nie jest czymś złym, ale po co kopiować coś, co już teraz działa dobrze?

Taka centralizacja to zaprzeczenie idei bitcoina.

Lightning network może działać efektywnie tylko kiedy w sieci powstaną bankowe huby o dużej płynności. Dostaniemy szybkość transakcji, ale i trzecią stronę, bez której bitcoin jak do tej pory się obywał, ale i stał się ociężały.

REKLAMA

Część specjalistów oskarża Blockstream, czyli firmę zatrudniającą deweloperów Bitcoin Core pracujących przy kryptowalucie, o celowe działanie na niekorzyść sieci. Nie pozwalają oni na zwiększenie bloków, co odkorkowałoby sieć, a zamiast tego proponują centralizację, która może pozwolić Blockstreamowi na sprzedawanie firmom własnych łancuchów i sprzętu do ich obsługi.

Szkoda, że ten kluczowy aspekt przyszłości bitcoina ginie wśród rozmów o skokach kursu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA