Czasem warto dopłacić. Beoplay H4 - recenzja
Są słuchawki Bluetooth, które wyróżniają się wspaniałym brzmieniem. Są takie, które wyróżniają się doskonałą jakością wykonania i designem. I są Beoplay H4, które łączą ze sobą to wszystko w pięknym, acz drogim opakowaniu.
Nie mogę powiedzieć, żebym był wielkim fanem Bang&Olufsen. Ich produkty są zazwyczaj stanowczo za drogie w stosunku do jakości brzmienia. Do tego ewidentnie mają trafiać w gust tych, którym to… po prostu nie przeszkadza. Do osób, które stać na wyłożenie większej kwoty za styl i jakość wykonania, nawet jeśli w parze za tym nie idzie wybitny dźwięk.
Tymczasem trafiły do mnie na testy słuchawki BeoPlay H4. Które nadal uważam za stanowczo zbyt drogie, ale w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że nie warto ich kupić. Bo, cholerka, naprawdę warto.
Co nie znaczy, że nie mam się do czego przyczepić. I od tego zacznijmy.
Trudno przełknąć brak ANC w słuchawkach za 1300 zł.
Mamy 2017 rok. Przyzwoitą aktywną redukcję szumów znajdziemy w słuchawkach za 500-600 zł. Za 1300 zł możemy kupić słuchawki z wybitną redukcją hałasu. Tymczasem w Beoplay H4 hałas redukują wyłącznie ściśle przylegające do głowy nauszniki.
Jeszcze trudniej przełknąć brak jakiegokolwiek pokrowca w zestawie ze słuchawkami za 1300 zł.
To jest skandal. Naprawdę tak uważam. Wydając 1300 zł na słuchawki mam prawo oczekiwać co najmniej materiałowego woreczka do transportu mojego drogiego sprzętu. Ba, wielu producentów dokłada do takich produktów naprawdę solidne, twarde futerały. W zestawie z Beoplay H4 dostajemy dwa kabelki (do ładowania i podłączenia przewodowego) i broszurkę informacyjną.
Tutaj widać, że B&O pozycjonuje się na markę luksusową i podobnie jak inne takie marki traktuje klientów. W samochodach premium musimy płacić za opcje, które dostępne są w standardzie w markach popularnych. Tak samo tutaj musimy dopłacić osobno za pokrowiec, bo – najwidoczniej – skoro stać nas na słuchawki za 1300 zł, to stać nas też na pokrowiec.
Stosunek do jakości w Beoplay H4 jest po prostu przeciętny.
Jeśli szukasz dobrego stosunku jakości do ceny, to tutaj go nie znajdziesz. Za 1300 zł można kupić dobrze grające słuchawki, z ANC i dołączonym do zestawu pokrowcem. Z bajerami jak automatyczne pauzowanie przy ściągnięciu, tryb aktywnego mikrofonu, etc. Bang&Olufsen nie mają w tej kategorii szans w starciu z Sony czy Bose.
A jednak tak jak ludzie kupują Audi, chociaż Skoda z tym samym wyposażeniem jest o połowę tańsza, tak mnóstwo klientów ceni sobie tzw. premium-feel w B&O. W przypadku Beoplay H4 na szczęście przepłacają tylko odrobinę, bo jeśli zapomnieć na moment o wymienionych wyżej niedostatkach, to Bang&Olufsen stworzył naprawdę udane słuchawki.
Przede wszystkim – Beoplay H4 brzmią miodnie.
Nie spodziewałem się tego, patrząc na specyfikację. 40-mm przetworniki i zakres częstotliwości 20-20 000 Hz brzmią mocno standardowo. Tymczasem Beoplay H4 zwaliły mnie z nóg jakością brzmienia.
Te słuchawki brzmią… ciepło, to chyba najlepsze słowo. Miodnie. Bardzo przyjemnie dla ucha. Może nieco nienaturalnie, owszem, ale w końcu to nie są słuchawki dla audiofila czy producenta muzycznego. Muzyka odtwarzana na Beoplay H4 po prostu cieszy ucho.
Sprawdziłem słuchawki B&O odsłuchując swoje standardowe playlisty i w zasadzie nie znalazłem ani jednego gatunku muzyki, w którym nie dawałyby sobie rady albo nie brzmiałyby dobrze.
Jeśli chodzi o muzykę rockową, grają wybitnie w swojej klasie. Gitary są czyściutkie, środek pasma bardzo klarowny, a bas wystarczająco mocny, ale nigdy nie dominujący. Niewiele jest równie dobrych słuchawek bezprzewodowych dla miłośników ciężkiego brzmienia.
W muzyce popularnej zaskoczyła mnie śpiewność wokali i nieirytujące brzmienie tonów wysokich. W muzyce elektronicznej zaskakująca jak na ten zakres częstotliwości głębia basów.
W muzyce klasycznej zabrakło mi nieco separacji instrumentów i odrobinę szerszej sceny, ale to zarzut, który mogę skierować do znakomitej większości słuchawek w tej cenie.
Typowo dla B&O charakterystykę brzmienia słuchawek regulujemy poprzez dedykowaną aplikację, ale… nie poprzez typowy equalizer.
Tu znowu widać, do jakiej grupy docelowej B&O kieruje swoje produkty. To użytkownicy, którzy chcą mieć dobre brzmienie i nie zgłębiać się w technikalia, i za to są gotowi zapłacić więcej. Dlatego w aplikacji nie znajdziemy typowego korektora graficznego, lecz prosty suwak, którym operujemy przesuwając kropkę po czterech polach.
Zależnie od wybranego miejsca upuszczenia kropki, zmienia się charakterystyka brzmienia. A jeśli komuś nawet to wydaje się zbyt skomplikowane czy czasochłonne, może wybrać jeden z czterech przygotowanych presetów. I muszę przyznać, że są one doskonale opisane – tryb Commute faktycznie znacznie lepiej eksponuje tony, które normalnie zniknęłyby zagłuszone odgłosami otoczenia, a np. Podcast faktycznie ociepla brzmienie głosu i praktycznie wycina niechciane odgłosy tła.
W czasie testu nie zauważyłem też najmniejszych problemów z łącznością Bluetooth. Spokojnie mogłem spacerować po całym mieszkaniu i pomimo wielu zakłóceń, które normalnie uprzykrzają takie korzystanie ze słuchawek bezprzewodowych, Beoplay H4 nie miały kłopotów.
No i ten czas pracy na jednym ładowaniu… producent deklaruje 19 godzin. Mi przez weekend udało się wycisnąć ponad 21. Nie rozumiem tylko, dlaczego H4 nie są ładowane przez USB-C, skoro producent umieszcza to złącze w wielu innych sprzętach. W tych słuchawkach nadal ładujemy akumulator przez microUSB.
Jeśli coś w tych słuchawkach jest warte ceny, to na pewno komfort i jakość wykonania.
Posłużę się znów porównaniem do Audi i Skody. Owszem, Skoda może i jest tańsza i ma takie samo wyposażenie, ale zawsze będzie gorzej wykonana, wyciszona i mniej wygodna od porównywalnej wielkości Audi. Nie inaczej jest z Beoplay H4.
Inne słuchawki w tej cenie po prostu nie mają startu do jakości wykonania B&O i niewiele choćby zbliża się do H4 pod względem komfortu.
Nauszniki wykonane z jagnięcej skóry są niesamowicie miękkie i przyjemne w dotyku. Do tego w ogóle się nie pocą i nie odparzają małżowiny. Aluminiowo-stalowy pałąk możemy regulować w szerokim zakresie, dzięki czemu nigdy nie uciska on głowy. W tych słuchawkach naprawdę można siedzieć godzinami (oczywiście robiąc sobie przerwy!) i nie czuć zmęczenia.
Oszczędność (na tle innych słuchawek Beo) widać za to w przyciskach funkcyjnych i obudowie puszek. Tam, gdzie w wyższych modelach znajdziemy aluminium, w H4 oglądamy plastik. I to nie najwyższej jakości, szczególnie na przyciskach, które sprawiają wrażenie wręcz tanich.
Nie licząc tego drobiazgu Beoplay H4 to słuchawki o fantastycznej jakości wykonania i naprawdę eleganckim wyglądzie. Osobiście bardziej podobają mi się w jaśniejszych kolorach, niż testowany przez nas czarno-szary, ale obiektywnie w każdym wariancie prezentują się po prostu stylowo.
Te słuchawki łatwo polubić.
Beoplay H4 to fantastyczny sprzęt. Naprawdę. Grają pięknie, dobrze wyglądają i mam wrażenie, że są w stanie wiele znieść. Do tego chciałbym, żeby każde słuchawki były tak wygodne.
Jestem jednak prostym człowiekiem. Nie zarabiam milionów. Jeżdżę Skodą, a nie Audi. Podczas zakupów szukam przede wszystkim dobrego stosunku ceny do jakości. Jestem skłonny przełknąć fakt, że sprzęt jest drogi, jeśli oferuje mi adekwatnie wiele w zamian. Tym razem tak nie jest, dlatego nie mogę polecić zakupu Beoplay H4 w cenie 1300 zł. Co innego, jeśli znajdziemy je gdzieś taniej.
W chwili pisania tego tekstu kończy się Black Week, czyli promocje związane z Czarnym Piątkiem i Cyber Poniedziałkiem. Beoplay H4 można w tym czasie nabyć za… 975 zł! I to już jest cena, w której słuchawki B&O są po stokroć warte zakupu.
Ten model możemy też dostać… za darmo. LG dodaje go w gratisie do przedsprzedaży LG V30, która potrwa do 5 grudnia 2017. Beoplay H4 może nie są warte swojej ceny w wolnej sprzedaży, ale jako gratis do fantastycznego telefonu o wybitnych właściwościach audio? Nic, tylko brać.