Słuchawki, które pomogły mi... w pracy. Bowers & Wilkins P7 Wireless - recenzja Spider's Web
Gdyby jeszcze kilka tygodni temu ktoś powiedział mi, że słuchawki nauszne będą czymś, co znacząco pomoże mi w pracy, nie uwierzyłbym.
Tymczasem słuchawki Bowers & Wilkins P7 Wireless okazały się idealnym uzupełnieniem zarówno dnia pracy, jak momentów relaksu.
Zacznijmy od pracy.
Uwielbiam to uczucie, gdy w napływie kreatywnych fal odcinam się od otoczenia i w pełnym skupieniu realizuję stojące przede mną zadanie. Obojętnie, czy będzie to pisanie tekstu, odpisywanie na maile, audyt do wykonania, czy projekt do narysowania. Gdy po kilku godzinach wracam do świata z tym, co udało się zrobić, czuję, że nie zmarnowałem czasu i stworzyłem coś ciekawego.
Gorzej jest wtedy, gdy nie mogę się skupić i moją pracę rozpraszają dźwięki otoczenia: telefony, wiadomości z czatów czy inne czynniki zewnętrzne. I właśnie tutaj pojawia się pierwsza istotna zaleta słuchawek Bowers & Wilkins P7 Wireless.
Izolacja dźwięku z otoczenia.
Ze słuchawkami na uszach możemy całkowicie odciąć się od otaczającego nas świata. Nieważne jest, czy będziemy siedzieć w zatłoczonej kawiarni, gwarnym biurze, czy na lotnisku w oczekiwaniu na samolot. W niemal każdych warunkach słuchawki doskonale radzą sobie z izolacją dźwięków z otoczenia.
Sprawdzałem je również w centrum miasta i nawet przy dużym ruchu ulicznym radzą sobie całkiem nieźle.
Nie jest to co prawda to samo, co redukcja hałasu z wykorzystaniem systemu ANC, ale skuteczna izolacja akustyczna samych nauszników działa na tyle dobrze, że nie słyszałem praktycznie żadnych dźwięków poza tymi, które do słuchawek przekazywał mój iPhone.
A jak Bowers & Wilkins P7 Wireless sprawdzają się w domu?
Nad wyraz dobrze. I nieważne, czy jesteśmy audiofilami, zwracającymi uwagę na każdy dźwięk, czy też miłośnikami maratonów oglądania Netfliksa.
Słuchawki nadają się również idealnie do grania. Sam nie gram wiele, ale w trakcie testów nie mogłem przepuścić okazji i po prostu musiałem spróbować ich w trakcie gry w Resident Evil na PlayStation 4. O ile gra sama w sobie jest przerażająca i zwykłe głośniki potęgują ten efekt, o tyle słuchawki B&W zdecydowanie mogą nam zagwarantować jeszcze bardziej intensywne bicie serca.
Bowers & Wilkins P7 Wireless to przede wszystkim bardzo dobre wykonanie.
Niekoniecznie potrzebne w pracy, ale jakże umila obcowanie ze sprzętem. W przypadku B&W już samo pudełko, w którym umieszczone są słuchawki, zwiastuje staranność przygotowania.
Pierwsza w oczy rzuca się solidność. Po wyciągnięciu słuchawek z pudełka czuć, że trzymamy w rękach produkt najwyższej jakości. Wrażenie to potęgują materiały, z jakich wykonane są słuchawki.
Eliptyczne puszki oraz pałąk obite są owczą skórą. Logo producenta umieszczone na zewnętrznej stronie puszek wykonano z metalu. Całość, w połączeniu z metalowymi łącznikami, między którymi ukryty jest przewód, sprawia, że design urządzenia odbieramy jako stylowy, jak również efektowny.
Po drugie - praca na jednym ładowaniu.
Informacje o stanie naładowania akumulatora odczytamy dzięki kolorowym diodom.
Zielony oznacza stan powyżej 30 proc. Żółty – zakres między 30 a 10 proc. Czerwony wskazuje mniej niż 10 proc. naładowania. Jeśli dioda w tym kolorze zacznie mrugać, P7 nie będą miały w sobie dość energii, by pracować.
Na ile czasu wystarczy jedno naładowanie akumulatora?
W przypadku P7 Wireless możemy liczyć na 15-17 godzin działania. Nie jest to wynik oszałamiający, ale absolutnie wystarczający do codziennego użytkowania słuchawek po kilka lub kilkanaście godzin.
Po trzecie - komfort użytkowania.
Nie przepadam za słuchawkami nausznymi z kilku powodów. Jednym z nich jest fakt, że bardzo trudno dobrać mi takie, które pomieszczą moje uszy. Drugą przyczyną jest to, że większości słuchawek brakuje albo odpowiedniego nacisku, albo jest on tak duży, że aż uciążliwy.
W przypadku B&W P7 Wireless odczuwam pewien kompromis. Uszy bez problemu mieszczą się do muszli, a nacisk wywołany przez pałąk jest w porządku, ale... niestety tylko przez kilka godzin. Dłuższe obcowanie z słuchawkami wywołuje lekki dyskomfort.
Z drugiej strony taki dyskomfort jest dobry dla naszego zdrowia w ogólnym rozrachunku, bo wymusza przerwy w pracy.
Na plus trzeba zaliczyć też mobilność słuchawek i intuicyjne sterowanie.
Słuchawki, pomimo tego, że nie są najmniejszych gabarytów, bez problemu zmieszczą się w plecaku czy torbie na laptopa i nie będą zajmować przy tym zbyt wiele miejsce.
Po złożeniu muszli do środka uzyskujemy niewielką i wygodną w transporcie konstrukcję. Konstrukcję, w której producent nie silił się na innowacyjne rozwiązania, utrudniające sterowanie słuchawkami.
W przypadku B&W P7 sterowanie jest bardzo proste. Co prawda system regulacji nie posiada żadnej podziałki, a przyciski są niewielkich rozmiarów, ale w żaden sposób nie przeszkadza to w obsłudze urządzenia.
Słuchawki kontrolujemy poprzez przycisk połączony suwakiem i w zależności od tego, który tryb chcemy uruchomić, musimy go przesunąć lub przytrzymać włączony przez 1-2 sekundy.
Przy każdej zmianie słuchawki powiadamiać będą nas o tym fakcie tonami o różnej intonacji.
Do tego dochodzi łatwość konfiguracji z urządzeniem bezprzewodowym. Połączenie Bluetooth nawiązuje się błyskawicznie, a w trakcie kilku tygodni testu nie zdarzyła się sytuacja, w której trakcie połączenie byłoby zerwane.
Co niezwykle wygodne - korzystanie z trybu bezprzewodowego automatycznie zakończy się samo, jeśli słuchawki będą nieaktywne przez więcej niż 10 minut. W trybie parowania okres bezczynności wynosi 5 minut.
I przejdźmy do najważniejszego - jakość dźwięku jest tutaj na najwyższym poziomie.
Bowers & Wilkins P7 Wireless to słuchawki, które swoim dźwiękiem przypadną do gustu każdemu. I to niezależnie od tego, czy lubi ostre gitarowe brzmienia, klasykę, rap czy muzykę elektroniczną. Są po prostu uniwersalne.
Brzmią naturalnie, doskonale oddają nawet najmniejszy szmer, instrument czy wokal, a przy tym wszystkim bas jest równy i - w zależności od źródła dźwięku - daje o sobie znać w odpowiednich momentach. Niczego mu nie brakuje, ani też niczego nie warto mu dodawać. Jest równo, przyjemnie, praktycznie idealnie.
Dobre brzmienie to najlepsza i najważniejsza cecha słuchawek B&W P7 Wireless. Ich największą wadą jest za to cena.
Za Bowers & Wilkins P7 Wireless przyjdzie zapłacić… aż 1700 zł. Na tej samej półce cenowej być może nie znajdziemy słuchawek o tak dobrym brzmieniu, ale z drugiej strony konkurencja oferuje lepszą redukcję hałasu (dzięki ANC), sterowanie gestami, czy automatyczne pauzowanie muzyki po zdjęciu słuchawek.
Niektóre słuchawki konkurencji oferują też lepszą komunikację przez wiadomości głosowe, informujące o poziomie naładowania akumulatora, czy stanie podłączenia słuchawek. Nie brak też konstrukcji pracujących dłużej na jednym ładowaniu.
Czy w związku z tym Bowers & Wilkins P7 Wireless są warte swej ceny?
Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale jeżeli dysponujecie odpowiednim budżetem i szukacie solidnych słuchawek, wykonanych z wysokiej jakości materiałów, brzmiących wyjątkowo dobrze, to z czystym sumieniem polecam zakup opisywanego modelu.
Może na tle konkurencji brakuje im kilku bajerów, ale pod względem brzmienia nie mają sobie równych wśród słuchawek Bluetooth tej klasy.
*Sprzęt został udostępniony przez sieć Top Hi-Fi & Video Design