Spędziłem weekend poza domem wgapiony w telefon. Sprawdzałem, ile frajdy dają raidy w Pokemon GO
Raidy w Pokemon GO pojawiły się szybciej, niż można było się spodziewać. Sprawiły, że znów mam mnóstwo frajdy z biegania po mieście z telefonem w ręku. Niantic powoli realizuje wizję terenowej gry mobilnej, która sprawia, że gracze wchodzą ze sobą w interakcje w prawdziwym świecie. To działa!
Nowości, jakie pojawiły się w Pokemon GO, opisywałem na łamach Spider's Web w ubiegłym tygodniu. Niantic w dodatku nie chwaliło się wszystkimi nowościami od razu. Zupełnie zmienił się system aren i zapowiedziano raidy. W końcu mam motywację, by poznać innych graczy okupujących te same miejscówki, co ja.
Przez weekend już kilkanaście razy rozgrywałem raidy w Pokemon GO i jestem bardzo zadowolony z nowej mechaniki.
Wprowadzenie raidów w Pokemon GO to bez dwóch zdań największa zmiana w historii tej gry. Po zapowiedziach, które nie wspominały o konkretnej dacie udostępnienia nowych funkcji, można było się spodziewać, że czekać będziemy tygodniami, a wystarczyło zaledwie kilka dni, by trafiły też do Polski.
Areny uruchomiono w czwartek 22 czerwca, a ja akurat siedziałem w... opóźnionym samolocie z Frankfurtu do Warszawy. Wylądowałem nieco po północy i więc tylko chwilę pobawiłem się w drodze do domu. Nowy system od razu wyglądał na ciekawszy od poprzedniego i zapewnia znacznie przyjemniejszy strumień wirtualnej waluty.
Podbijanie starych Gymów trwało wieki, a zwykle i tak nic z tego nie miałem. Teraz 1 Poke Coin dostaje się za każde 10 minut, które Pokemon broni areny. Zmniejszono maksymalną liczbę monet, które można zebrać dziennie ze 100 do 50, to teraz zbieram ich maksymalną liczbę - wcześniej zwykle miałem ich 10 albo wcale.
Najlepsza zabawa zaczęła się dopiero dwa dni później, kiedy uruchomiono raidy w Pokemon GO w naszym kraju.
Strasznie żałuję, że przegapiłem moment, gdy raidy w Pokemon GO zaczęły działać w Polsce. Stało się to w sobotni poranek, a ja dopiero po południu uruchomiłem grę i zobaczyłem nowe powiadomienia.
Jeden raid odbywał się na nowym Gymie blisko mojego domu, więc postanowiłem się tam wybrać i spróbować swoich sił.
Po tym, jak licznik odliczający czas do pojawienia się bossa do zera, jajko zaczęło się wykluwać.
Moim oczom ukazał się Vaporeon o nienaturalnie wysokim parametrze CP, z którym miałem zaraz stoczyć walkę.
Przed podjęciem wyzwania musiałem odebrać przedmiot o nazwie Raid Pass, który umożliwia rozpoczęcia starcia. Można uzyskać taki jeden dziennie podczas odbierania przedmiotów z Poke Gymu.
Po wykorzystaniu darmowego Raid Pass mogłem rozpocząć walkę. Gra zasugerowała, że w zabawie powinno uczestniczyć aż... 13 osób. Dotyczy to jednak tylko graczy, mających dopiero 20 poziom.
Ponieważ sam mam już 35 poziom, to rozpocząłem raid w Pokemon GO i trafiłem do lobby. Tak oczekiwałem na innych graczy. Niestety! W okolicy nie było nikogo, kto mógłby pomóc mi w starciu.
Niezrażony ruszyłem do walki. Mój Jolteon trafił na arenę jako pierwszy.
Trzy minuty później, bo tyle trwa walka podczas raidu, musiałem się pogodzić z tym, że przegrałem, ale nie z bossem, a z... zegarkiem.
Moje Pokemony poradziłyby sobie z przerośniętym Vaporeonem, ale nie byłem w stanie wyrobić się w regulaminowym czasie. Po kilku próbach musiałem dać za wygraną. 3-poziomowe raidy wymagają współpracy z innymi graczami.
Podobnie wyglądało to na kolejnej arenie, gdzie przywitał mnie Arcanine. Spędziłem tutaj równą godzinę, a potem wróciłem do domu. Na tarczy!
Na szczęście do końca dnia pozostało jeszcze trochę czasu. Ruszyłem na kolejny spacer po obiedzie i postanowiłem tym razem sprawdzić 1-poziomowy raid.
Ku mojemu zdziwieniu na miejscu pojawiło się tym razem kilka osób. Wspólnie rozpoczęliśmy potyczkę, a Bayleef padł po kilku strzałach.
Po odebraniu nagrody mogłem złapać pokonanego Pokemona za pomocą tzw. Premier Balli, które przyznawane są na każde starcie z bossem w zależności od tego, jak gracz i jego drużyna sprawdzili się podczas walki.
Rozentuzjazmowani jako grupa ruszyliśmy dalej, bo na mapie pojawił się kolejny raid. Tym razem mieliśmy znacznie potężniejszego przeciwnika - z jajka wykluł się Gengar.
W grupie udało nam się go pokonać bez trudno. Odebrałem nagrody, w tym przedmioty, które można zdobyć tylko podczas raidu. Uczestnicy pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę.
Nie byłem jeszcze gotowy skończyć zabawy na ten dzień, więc spacerem udałem się na kolejną arenę w dość uczęszczane przez ludzi miejsce. Ku mojemu rozczarowaniu innych graczy tam nie było.
3-poziomowego Gengara starałem się położyć samodzielnie ponad pół godziny. Skończyło się to podobnie, jak moje starcie z Arcanine'em i Vaporeonem - sromotną porażką.
W udział w raidzie zainwestowałem 100 Poke Coins, czyli jednostek wirtualnej waluty w Pokemon GO, a 100 PC kosztuje 2,99 zł - nie byłem gotowy, by stracić te pieniądze, czyli poddać i pójść do domu.
Szczęście się do mnie jednak uśmiechnęło. Zauważyłem trzy osoby idące radośnie obok siebie, a każda z nich była wgapiona w telefon. Zakrzyknąłem, że potrzebuję pomocy. Udzielili mi jej i położyliśmy ducha na łopatki.
Na tym zakończyłem rozgrywkę w sobotni wieczór i udałem się do domu, ale wiedziałem, że następnego dnia wyruszę znowu na szlak.
W kolejnych dniach też ruszyłem na raidy, ale jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim uda mi się zdobyć wszystkie nowe złote medale...
Te kilka dni uświadomiły mi przy tym, że raidy w Pokemon GO to jedyny sensowny endgame.
Po 11 miesiącach grindowania zdobyłem 35 poziom. Złapałem wszystkie stworki oprócz trzech regionalnych i nieuchwytnego w Warszawie Unowna. Mam całkiem niezłą armię i przyzwyczaiłem się do tego, że RNG potrafi dać w kość. Ostatnio grałem tak naprawdę... z rozpędu. Ciężko przerwać, gdy poświęciło się na jedną grę blisko rok życia.
Póki nie wejdzie nowa generacja mam coraz mniej motywacji, by polować na Pokemony - i tak nie spotkam żadnego nowego, a te które mam i tak w Gymach sieją spustoszenie i dalsze grindowanie to sztuka dla sztuki. Raidy to zupełnie osobna sprawa i świetna zabawa - pod warunkiem, że uda się znaleźć towarzyszy.
Niantic wreszcie osiągnęło swój cel. Pokemon GO łączy graczy w prawdziwym świecie. Mam wreszcie motywację, by poznawać innych trenerów, bo bez tego mogę zapomnieć o udziale w tych najtrudniejszych raidach. Nowe walki z bossami są też dobrym treningiem przed pojawieniem się... legendarnych Pokemonów. Wtedy dopiero będzie szał!