Po dwóch tygodniach efekt "WOW" nie znika. Samsung Galaxy S7 edge ciągle robi wrażenie
Od ponad dwóch tygodni używam Samsunga Galaxy S7 edge jako głównego smartfona i jest to na tyle ciekawe urządzenie, że chciałbym podzielić się z wami wrażeniami na jego temat.
Samsung Galaxy S7 edge nie jest żadną nowością, bowiem minęło już 10 miesięcy od jego premiery. Mimo to smartfon nadal potrafi zachwycić w wielu aspektach.
Oto trzy najważniejsze cechy tego urządzenia.
1. Pokażcie mi ładniejszy telefon.
Od dwóch tygodni nie mogę napatrzeć się na Galaxy S7 edge. Taka sytuacja zdarza mi się coraz rzadziej, bowiem przy pracy dla Spider's Web przez nasze ręce przechodzą dziesiątki smartfonów rocznie i naprawdę trudno jest nas czymś zaskoczyć. Tym bardziej, że na rynek mobilny wkrada się coraz większa stagnacja.
Nowe urządzenia potrafią wywołać efekt "WOW", ale z reguły jest on bardzo ulotny. Coraz częściej mija on nie tyle po kilku dniach, co wręcz po kilkunastu godzinach. Ba, coraz częściej tego efektu nie ma wcale.
Z S7 edge jest inaczej, przynajmniej w moim przypadku. Zakrzywione krawędzie mają w sobie jakiś magnetyzm, który sprawia, że smartfona chce się wziąć do ręki. Albo rzucić na niego okiem w wolnej chwili, kiedy leży on na biurku.
Płaskie telefony - nawet te najdroższe - wyglądają przy edgu jak urządzenia z niższej półki. Wygląd to oczywiście kwestia gustu, ale nie jestem odosobniony w zdaniu, że Samsung przebił wszystkich innych producentów smartfonów pod względem designu.
A czy zakrzywiony S7 edge oferuje coś poza wyglądem? W sumie... nie. Funkcje ekranu krawędziowego czasami bywają użyteczne, ale smartfon obroniłby się i bez nich. Takie software'owe usprawiedliwianie odważnych decyzji projektowych jest niepotrzebne.
Podsumowując, zakrzywiony Galaxy S7 edge jest warty uwagi nie ze względu na na funkcjonalność, lecz ze względu na zachwycający wygląd.
2. Aparat, który jeszcze mnie nie zawiódł.
Dobry aparat mobilny musi charakteryzować się dwiema cechami. Po pierwsze - niespodzianka! - musi robić dobre zdjęcia. Po drugie, musi być szybki.
Niekiedy bawią mnie komentarze użytkowników leciwej Nokii 808 PureView, która ma grono fanów (wyznawców?) oddanych bardziej, niż niejeden sprzęt z logo nadgryzionego jabłka. Owszem, Nokia 808 nadal potrafi wyprodukować piękny obrazek... o ile masz odpowiednio dużą dozę cierpliwości. Komfort obsługi i szybkość działania tego modelu zupełnie odbiegają od współczesnych realiów.
A co z Samsungiem Galaxy S7 edge? Aparat tego smartfona mogłem niedawno testować w Helsinkach oraz na kole podbiegunowym, w Rovaniemi. Sami możecie sprawdzić efekty. Myślę, że mówią same za siebie.
Od tego czasu Galaxy S7 edge towarzyszy mi w codziennych sytuacjach, które co jakiś czas staram się uwiecznić na zdjęciach. Nie było jeszcze sytuacji, kiedy aparat by mnie rozczarował. Nawet jeśli automatyka nie spełnia moich oczekiwań, mam w rękach naprawdę udany tryb manualny.
I choćbyś był największym fotograficznym ignorantem, to aparat Galaxy S7 edge nie powinien sprawić ci zawodu. To kawał naprawdę udanej konstrukcji.
3. Darmowe drobiazgi.
Samsung Galaxy S7 edge ma wszystkie cechy urządzenia premium, a to oznacza, że producent dba o klienta. Jeśli zdecydujesz się na zakup, Samsung w jakimś stopniu to doceni i postanowi osłodzić ci wydatek sporej kwoty.
Kupując Galaxy S7 edge otrzymujemy sporo wartościowych bonusów. Jednym z nich jest darmowy dostęp do ebooków i audiobooków w Legimi przez pół roku. Kolejnym jest 100 GB darmowej przestrzeni w OneDrive na dwa lata. Następnym konto premium w Endomondo. Darmowe ebooki w Kindle for Samsung. Zniżki w aplikacji Player. Darmowe gry, które standardowo potrafią kosztować niemało. I tak dalej.
Do tego cena Samsunga Galaxy S7 edge topnieje. W momencie premiery ten smartfon kosztował zawrotne 3600 zł. Iście horrendalna kwota.
Dziś jest zdecydowanie lepiej. Nadal nie można twierdzić, że jest to smartfon tani, ale pojawiają się oferty, w których widać już cyfrę 2 z przodu, a to jednak spore przełamanie psychologiczne. Przykładowo, w sklepie Sferis Samsung Galaxy S7 edge został wyceniony na 2999 zł, lub na 10 rat po 299,90 zł.
Czy warto? Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, ale prywatnie bardzo się cieszę, że minęły już czasy, kiedy dominowało tylko Apple, a później była pustka. Ciesze się również, że Android przestał być domeną geeków, a nareszcie zaczął działać i wyglądać. Najważniejsze, że jako konsumenci mamy coraz większy wybór.