Biegasz? Jeśli tak, to ten niedrogi gadżet po prostu musisz mieć
Czasem najprostsze i najtańsze rozwiązania są po prostu najlepsze. I tak jest i w tym przypadku.
A jako że testowany sprzęt jest prosty, to i prosty będzie tekst o nim.
Biegam. Czy w takim razie powinienem go kupić?
Tak. Koniec i kropka.
To może najpierw powiedz co to jest?
Och, ok. To podświetlany pas biegowy ART.
Czyli… co?
Właściwie dokładnie to, co sugeruje nazwa. To stosunkowo szeroki pas, który zakładamy na biodra kiedy np. idziemy biegać.
I który po naciśnięciu jednego przycisku znacząco podnosi nasze bezpieczeństwo.
W jaki sposób?
Jak sugeruje nazwa, świeci. Wzdłuż głównej części pasa umieszczono oświetlenie LED, które - pracując w jednym z trzech trybów - sprawia, że stajemy się bardziej widoczni na drodze.
A jak się włącza światełko? Smartfonem czy zegarkiem?
Przyciskiem, moi drodzy. Przyciskiem na obudowie.
Wygodny ten przycisk?
Właśnie trochę umiarkowanie. W moim egzemplarzy po pierwsze był trochę przesunięty w stosunku do oznaczenia na pasie, więc trzeba się było nauczyć, gdzie się faktycznie znajduje.
Przydałoby się też trochę wyróżnić pod dotyk miejsce, w którym jest. Aktualnie światełko udaje mi się bez patrzenia włączyć przeważnie tak za 2 albo 3 razem.
Tak, to bardzo mała wada, bo poza tym przycisk klika ładnie, wyraźnie i skutecznie. Ale hej, wada to wada!
A zasilanie jakie? Litowo-jonowe akumulatory z Tesli?
Nie. Zwykła bateryjka CR2032. Jedna w zestawie, kolejne do własnego zakupu i wymiany.
Pokaż jak świeci!
Jasne.
W pierwszym trybie świeci światłem ciągłym:
W drugim trybie tak:
No i jest jeszcze trzeci:
No dobra, świeci sobie. I co z tego?
A to z tego, że zresztą sam pokażę wam różnicę. W obydwu przypadkach włączone były w samochodzie normalne światła drogowe (widać np. oświetlenie znaku i barierek), takie same były ustawienia aparatu i szedłem mniej więcej z tego samego punktu. Różnica - i na wideo, i na oko - w tym, kiedy dostrzegamy osobę na drodze jest porażająca.
Tu sobie idę bez światełka:
A tu ze światełkiem:
Czy muszę jakoś jeszcze dodatkowo przekonywać?
Ale ja nie biegam po drogach!
Ja też staram się nie biegać po drogach, ale czasem po prostu - przynajmniej w mojej okolicy - nie da się inaczej. Zresztą nawet na nieoświetlonej drodze osiedlowej nie warto ryzykować. A pamiętajmy, że teraz ciemno robi się już koło 16. Czyli długo przed tym, zanim spora część z nas wróci do domu, odpocznie, przebierze się i pójdzie pobiegać.
Ale naprawdę biegam tylko po chodnikach!
Tego argumentu użyje tylko ten, kogo nie minął nigdy o centymetry jadący po chodniku rowerzysta (jadący też bez oświetlenia), który zauważył nas w ostatniej chwili.
I tak nie chcę. Mam odblaski.
Też mam! Biegam kiepsko, ale muszę być ubrany jak profesjonalista, więc wszystko ma na metce i w sklepowym opisie informację, że „wyposażono w elementy odblaskowe”.
Jak znajdę, gdzie faktycznie w tych ciuchach są odblaski, to dam wam znać. Podejrzewam jednak, że kierowca, któremu coś tam mignie lekko w ostatniej chwili, nie będzie miał tyle czasu na analizę.
Wspomniałeś o rowerze. Może na rowerze też się przyda?
Teoretycznie tak, jest nawet informacja na ten temat na opakowaniu.
Tutaj muszę jednak przyznać, że przydatność na rowerze zależy w dużej mierze od tego… jak jeździmy. Skuteczność pasa uzależniona jest bowiem od tego, jak jest umieszczony na naszych plecach i jak nasze plecy nachylone są w stosunku do drogi.
Jeśli jeździmy z względnie wyprostowanymi plecami, ART APS–01 sprawdzi się dobrze. Albo jako alternatywa dla tylnej lampki rowerowej, jeśli tej akurat nam brakło, albo jako uzupełnienie zestawu oświetlenia.
Jeśli natomiast jesteśmy hiper-pro i niemal idealnie kładziemy się na kierownicy, skuteczność alarmowa będzie nieco mniejsza, tym bardziej, jeśli gdzieś po drodze pofałduje nam się kurtka.
Tak, będziemy nadal widoczni. Więc zasadniczo cel osiągnięty.
Bieganie, rower, coś jeszcze?
Zasadniczo większość sportów, a nawet nie tylko sportów, ale i zwykłych aktywności.
Nie, lepiej z tym nie pływać, ale jakieś rolki czy coś podobnego? Jak najbardziej.
Tym bardziej, że ten pas to nie tylko pas z LED-ami…
To co jeszcze potrafi?
Potrafi być bardzo praktyczną kieszonką. Tak, z początku wydawało mi się, że do środka zmieści się najwyżej mój iPhone 5S, ale to zmyłka - do środka wejdzie nawet dużo, dużo większy telefon, taki jak np. Xperia X.
Nie tylko bowiem materiał, z którego wykonano kieszonkę jest rozciągliwy, ale też dość sprytnie pozakładany, przez co - być może z wyjątkiem tych największych - każdy telefon znajdzie tutaj swoje miejsce.
A nie porysuje się?
Dobre pytanie. Moja odpowiedź, po kilkunastu użyciach, brzmi: nie powinien.
Nie zmienia to jednak faktu, że zamek od wewnętrznej strony mógłby być lepiej zabezpieczony. I lepiej w tym przypadku znaczy: w ogóle jakoś zabezpieczony.
No dobrze. Wkładam telefon, zamykam zamek. Jak mam słuchać muzyki?
Normalnie, przez słuchawki Bluetooth. No dobrze, jeśli masz słuchawki przewodowe, możesz ich kabel wyprowadzić przez dedykowany otwór po wewnętrznej stronie pasa.
Zamki, otwory… to jest wodoodporne?
Według producenta jest odporne na zachlapania. I tej wersji bym się trzymał. Zamek jest z zewnątrz zabezpieczony, a materiał, z którego wykonano pas jest odporny na działanie wody.
Faktycznie - podczas lekkich i średnich opadów deszczu mój telefon nie ucierpiał ani trochę. Do środka nie dostał się również pot, od strony przylegającej do ciała.
Warto jednak zaznaczyć, że otwór na słuchawki jest praktycznie w ogóle pozbawiony zabezpieczenia, jeśli do pasa włożymy naprawdę spory telefon. Jeśli wkładamy mniejszy, dodatkową ochronę pełni składająca się warstwa materiału. Jeśli rozciągniemy ją całkowicie, wkładając do środka wielki telefon, pozbawiamy się jej na własną prośbę.
Jako fan słuchawek Bluetooth wolałbym po prostu mieć opcję całkowitego zatkania tego otworu.
Ok, a wygodne to to?
Cóż, wyczynem byłoby, gdyby taki sprzęt nie był wygodny - niemal w całości składa się z elastycznych materiałów, których obecności podczas biegania po prostu nie odczuwamy.
Nie przeszkadza też zaskakująco wielka klamra z przodu, a bogate opcje regulacji sprawiają, że ten pas po prostu… każdemu przypasuje (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać).
Co jednak szczególnie istotne, dzięki szerokiej regulacji możemy dopasować pas tak, żeby jednocześnie nas nie uciskał, ale z drugiej strony, żeby telefon nam nie dyndał podczas biegania.
Dobra, wszystko super. To ile to kosztuje?
49 zł. Tak, tylko 49 zł. Czyli właściwie niewiele więcej, niż tania opaska na ramię czy inny podobny kołczanik. Aż grzech po prostu nie dodać sobie tej odrobiny bezpieczeństwa podczas krótkich i długich jesienno-zimowych przebieżek.
Tak, tak. Pochwalił, a teraz pewnie do szuflady?
Nie, wręcz przeciwnie. Do szuflady trafiła już jakiś czas temu cała kolekcja moich dotychczas ulubionych opasek na ramię. Nie dość, że są mniej wygodne, to jeszcze nie świecą.
Serio, jeśli macie sobie kupić jakiś gadżet do biegania na jesień i zimę, to - oczywiście oprócz odpowiedniej odzieży - kupcie sobie właśnie coś takiego. I wy będziecie bezpieczniejsi, i inni uczestnicy ruchu (chodnikowego też) najedzą się mniej stresu.