Facebook przejmuje Facebooka, czyli symboliczny koniec inicjatywy Microsoftu
By rozruszać Sklep Windows Phone, firma Microsoft pisała za własne pieniądze aplikacje klienckie czołowym usługodawcom internetowym. Z tej taktyki jednak w końcu zrezygnowano, a dziś ostatnia taka aplikacja kończy działalność.
Gdy Microsoft prezentował Windows Phone, a później jeszcze do całego zamieszania dołączył Nokię, obie firmy zdawały sobie sprawę, że system ten będzie miał jeden, ale bardzo poważny problem jeśli chodzi o rywalizację z dojrzałymi i ugruntowanymi już na rynku platformami. Chodzi o sklep z aplikacjami. Twórcy aplikacji dopiero zaczynali interesować się platformą Microsoftu, na dodatek bardzo ostrożnie z uwagi na jej znikomą popularność.
Popularność nie wzrośnie bez aplikacji, a aplikacji nie przybędzie bez popularności. Jak to rozwiązać? Microsoft i Nokia przeznaczyły na to niemałe zasoby finansowe, albo płacąc usługodawcom za tworzenie aplikacji klienckich, albo wręcz samodzielnie je pisząc.
To nie skończyło się dobrze
Jednak jak wszyscy wiemy, ta strategia się nie sprawdziła. Microsoftowe aplikacje przekazane usługodawcom do dalszej opieki zazwyczaj nie były już przez nich rozwijane, a te dalej utrzymywane przez Microsoft generowały głównie koszty produkcji przy zarobku idącym do kieszeni „partnera”.
Z tej strategii więc się wycofano. Po prawdzie, Satya Nadella ogólnie wycofał się z pchania mobilnego Windowsa na siłę, zakładając słusznie, że albo produkt sprzeda się sam, albo należy nad nim dalej pracować. Microsoft nie płaci już za tworzenie aplikacji i nie tworzy własnych na potrzeby firm trzecich. W Sklepie Windows nadal jednak był dostępny twór o nazwie Microsoft Facebook.
Wbrew nazwie, to oficjalna aplikacja do Facebooka, której rozwój nadzorował Facebook, choć siłą wykonawczą byli tu pracownicy Microsoftu. Teraz owa aplikacja kończy żywot (nie będzie już wspierana i rozwijana i, prawdę powiedziawszy, nie rozumiem czemu jeszcze jest widoczna w Sklepie). A zwlekano z odłączeniem jej od respiratora tylko dlatego, że Facebook długo opóźniał się z premierą swojej aplikacji. Ta jednak nareszcie się już pojawiła, co oznacza, że musimy (ach, ta intuicyjność…) odinstalować microsoftową aplikację i zainstalować tą facebookową. A, no i zsynchronizować kontakty i kalendarz na nowo, jeśli mamy takie życzenie, i scalić na nowo duble we wspomnianych kontaktach, których automat nie potrafił scalić. Czy warto?
Niekoniecznie, ale i tak trzeba
Aplikacja od Facebooka zdecydowanie nie należy do najlepszych w Sklepie Windows. Wymaga pobrania aż ponad 100 (!) megabajtów danych a na dodatek jej jakość odbiega od ideału w sposób znaczący. Ta od Microsoftu będzie działać jednak jeszcze gorzej, a właściwie, z uwagi na rozwój Facebooka, coraz bardziej nie działać.
Aplikacja w zasadzie nie odbiega funkcjonalnością od wersji na iOS-a. Podobnie jak Instagram czy Messenger, powstała przez zastosowanie facebookowej techniki OSmeta. To jednak oznacza, że, delikatnie rzecz ujmując, nie jest dobrze zoptymalizowana. Jej pierwsze uruchomienie na telefonie ze Snapdragonem 808 i 3 GB pamięci RAM trwało… coś powyżej dziesięciu sekund. Jest ociężała i zasobożerna. Na dodatek nie umie, przynajmniej na razie, skalować swojego interfejsu, nie zadziała więc na monitorze, jeżeli takowy podłączymy do naszego telefonu z Windows 10.
Choć, trzeba przyznać, nie jest to taki do końca bezczelny port. Aplikacja obsługuje aktywne kafelki i integruje się, jak już wspominałem, z kontaktami i kalendarzem. I w zasadzie… działa. Dokładnie tak, jak wersja na iPhone’a. Tyle że iPhone’a 4S.
To już jest koniec, nie ma już nic…
Facebook był ostatnią z aplikacji, w której kogoś wyręczał Microsoft. Teraz te będą pisane albo przez zainteresowanych, albo wcale. Co ciekawe, sytuacja paradoksalnie na krótką metę wygląda dobrze. Nawet lepiej, gdy Windows Phone miał jeszcze jakieś sensowne udziały na rynku. Windows 10 ich nie ma, znajduje się na marginesie marginesu bez szans na zmianę tego stanu rzeczy w przewidywalnej przyszłości, ale dzięki popularności Windows 10 na PC i tablety, to rykoszetem pojawia się coraz więcej fajnych i dobrze zrobionych aplikacji na telefon (choć omawiany Facebook zdecydowanie nie powinien być stawiany za wzór).
Ta strategia ma jednak jedną wadę. Istnieją aplikacje, które na desktopie większego sensu nie mają i projektowane są wyłącznie na telefony komórkowe. W przypadku tych aplikacji uniwersalność Windows 10 nic nie pomoże. A twórcy Tindera, Snapchata czy Pokémon Go nadal nie są zainteresowani tworzeniem na platformę, która w kwartał znajduje nieco ponad milion nowych klientów na całym świecie.
Facebook akurat jest wspólnikiem Microsoftu i zapewne dalej będzie tworzył na wszystkie wersje Windows (a jego WhatsApp jest z kolei przykładem genialnie zrobionej aplikacji na Windows). Inni… cóż. Ciekawe kiedy mój bank mi powie, że dla tych siedmiorga aktywnych użytkowników to już mu się nie chce dalej serwisować jego aplikacji.