PlayStation VR zawitało do Warszawy! Byliśmy tam
Pokaz PlayStation VR w Warszawie pozwolił nam zapoznać się z kolejnymi tytułami napisanymi na gogle wirtualnej rzeczywistości od Sony. Sprawdziliśmy łącznie 7 różnych gier, z których część nas bardzo miło zaskoczyła.
W czwartkowy poranek miałem okazję po raz kolejny bawić się goglami Sony. Wcześniej na dłużej miałem je na głowie podczas prezentacji w Londynie, gdy urządzenie nazywane było jeszcze Projekt Morfeusz. Dzisiaj, gdy trwał pokaz PlayStation VR, korzystając finalnej lub niemal finalnej wersji gogli trafiłem na dobrze znane produkcje oraz zupełnie nowe gry.
2016 to rok wirtualnej rzeczywistości.
Miałem już na głowie wszystkie liczące się obecnie platformy VR: Oculus Rift, HTC Vive, Samsung Gear VR i Google Cardboard. Każde z tych urządzeń testowałem kilkukrotnie, tak samo jak zapowiedziane na jesień PlayStation VR od Sony, sprawdzając na nich kolejne gry i dema.
W moim prywatnym rankingu liderem jest HTC Vive, ale to też najdroższe z gogli dostępnych w sprzedaży i zapowiedzianych na ten rok. Mimo nieco wyższej ceny za zestaw niż w przypadku Oculus Rift sprawdzają się jednak znacznie lepiej dzięki czujnikom lokalizującym położenie gracza w przestrzeni.
PlayStation VR może sporo namieszać.
Samsung Gear VR i Google Cardboard, chociaż nie wymagają podłączenia do zewnętrznej jednostki obliczeniowej, to nie ta liga, co gogle podpinane do komputera lub konsoli. HTC Vive i Oculus Rift niestety jednak są nie tylko niemożebnie drogie, ale wymagają do pracy naprawdę mocnego komputera - a co gorsza, stałego podłączenia kablem.
PlayStation VR, które miałem okazję w czwartek ponownie testować, mają podobną wadę, co HTC Vive i Oculus Rift - nie pracują bezprzewodowo. Mają jednak przewagę nad pecetową konkurencją: są tańsze i do działania potrzebują sprzętu kosztującego porównywalnie dużo co karta graficzna do peceta projektowana z myślą o wirtualnej rzeczywistości.
Najważniejsze jest oczywiście oprogramowanie.
Jak na razie na rynku mamy dwie platformy VR - HTC Vive i Oculus Rift - a wkrótce dołączy do nich trzecia. PlayStation VR będzie konkurować z droższymi goglami do pecetów. Nie da się ukryć, że sprzęt Sony ma mniej mocy - to samo zresztą dotyczy rynku klasycznych gier wideo, gdzie konsole znacznie odbiegają pod tym względem od gamingowych pecetów.
Trzeba też pamiętać, że nie gramy w piksele, gigaherce i klatki na sekundę. Oczywiście w VR płynność jest kluczowa, by nie odczuwać nudności, to tak naprawdę liczy się jakość produkcji. Konsole do gier udowodniły, że na słaby sprzęt można napisać piękne i rozbudowane gry i po obejrzeniu kolejnych dem jestem przekonany, że w wirtualnej rzeczywistości będzie podobnie.
Until Dawn: Rush of Blood
Na pierwszych stanowisku, do którego doskoczyłem, uruchomiono Until Dawn: Rush of Blood. Twórcy jednego z najlepszych konsolowych horrorów, czyli gry ocierającej się o interaktywny film, przygotowali tytuł korzystając z rozpoznawalnej już marki. Zaskoczyłem się jednak mocno, a w pierwszej chwili też nieco rozczarowałem, bo Rush of Blood mógłby być odrębną produkcją.
Gracz po założeniu gogli trafia… do wagonika kolejki górskiej. Nie ma tutaj zwiedzania domku w górach razem z grupą nastolatków, uciekania przed mordercą w piwnicy, odkrywania złowrogiej tajemnicy i podejmowania wyborów moralnych wpływających na być albo nie być bohaterów. Jedynie otaczające nas straszne przedmioty przywodzą na myśl klimat Until Dawn.
Zadaniem gracza jest strzelanie, z wykorzystaniem spustów w kontrolerach Move.
Celować trzeba do wyskakujących po bokach planszy tarcz, a później też do innych elementów otoczenia. Można wymieniać pistolety na inne pukawki znajdując powerupy, a do przeładowania służy albo przycisk centralny na kontrolerze Move lub gest szarpnięcia kontrolera do góry.
Sama gra jest ciekawa, bo oprócz strzelania trzeba też unikać przeszkód atakaujących bohatera. Mam jednak nadzieję, że nadchodzący Resident Evil w wersji VR nakarmi mój głód horroru z perspektywy pierwszoosobowej. Until Dawn: Rush of Blood przypomina bowiem grę arcade na szynach.
Druga gra, w którą miałem okazję zagrać, gdy trwał pokaz PlayStation VR, to Here They Lie.
Pokaz PlayStation VR w Warszawie pozwolił mi sprawdzić kolejną grę o podobnym klimacie. Here They Lie to horror będący przeciwieństwem Until Dawn. Gracz zwiedza ruiny metra poruszając się za pomocą kontrolera, a zamiast broni ma latarkę.
Gra jest dość liniowa i wymaga nieco spostrzegawczości, a otoczenie stale się zmienia - nawet drzwi potrafią zniknąć, jeśli tylko się obrócimy. Gracz ma niestety zerowy wpływ na to, co się dzieje na ekranie i odgrywa rolę w filmie.
Jedyne stanowisko, na które nie udało mi się zajrzeć, prezentowało grę RIGS.
Multiplayerowy shootera z mechami w roli głównej jest co prawda oczkiem w głowie Sony, ale ponieważ prezentowany był tutaj wyłącznie tryb singleplayer bez rywalizacji z innymi graczami, to pokaz PlayStation VR wykorzystałem by sprawdzić inne produkcje. RIGS testowałem już w Londynie w kilkuosobowym zespole i już wiem, czego po tej grze się spodziewać.
Nie odmówiłem sobie natomiast testów gry o nazwie London Heist, bo liczyłem na inny poziom, ale tutaj trafiłem na to samo demo, co ostatnio. Szkoda, bo taka filmowa gra akcji aż prosi się o to, by ją poznać lepiej - ale najwyraźniej muszę poczekać do kolejnej prezentacji lub momentu, w którym PlayStation VR wstawię do swojego domu.
Ciekawym pomysłem jest przeniesienie platformówki do wirtualnej rzeczywistości.
Większość gier VR pokazuje świat w widoku pierwszoosobowym. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro ekran w goglach mamy przed oczami. Polska produkcja Bound, która przypomina skrzyżowanie Journey z Tearaway Unfolded, ale z naciskiem na abstrakcyjne geometryczne kształty, wyłamuje się z tego trendu. To typowa gra platformowa, w której trzeba skakać po platformach i wykonywać wygibasy. Gracz kontroluje swoją postać za pomocą pada.
W Bound gogle wirtualnej rzeczywistości pozwalają się płynnie rozglądać, a wychylenie drugiej gałki analogowej zmienia pozycję kamery przysuwając ją bliżej postaci lub obraca ją. Z kolei w Battle Zone, czyli grze pozwalającej zasiąść za sterami futurystycznego czołgu, widok pierwszoosobowy sprawdza się świetnie - tylko w przeciwieństwie do RIGS tutaj celujemy padem, a głową można się tylko rozglądać po kabinie.
Ostatnim z testowanych przeze mnie dem był Playroom VR.
Co prawda po zabawie zwykłym Playroomem na PlayStation 4 nawet nie chciałem podchodzić do stanowiska, ale kilka osób mnie na to namówiło - i całe szczęście! Ta darmowa pokazówka będzie świetną zabawą dla najmłodszych. Co ciekawe, przy konsoli może się bawić jednocześnie aż pięć osób - z czego cztery patrzą się w ekran telewizora.
Jeden z graczy podczas zabawy w podstawowym trybie Playroom VR zmienia się w Godzillę i demoluje miasto. Zadaniem pozostałych osób, którzy obserwują swoje postaci na telewizorze, jest ucieczka. W innym trybie z kolei gracze z padami muszą pomagać postaci gracza z goglami na głowie pokonywać plansze rodem z platformówki.