Kulturowy rozbiór Polski
„To takie pierdu pierdu”. Dziś w momencie sporej irytacji powiedziałam dokładnie to Bardzo Ważnym Ludziom Z Wielkiego Zadupia. Bardzo Ważni Ludzie za kasę publiczną co roku jeżdżą na oficjalne imprezy do wielu miejsc w różnych częściach Europy. Czasem zdarzy im się zabrać szaraczków takich, jak ja, bo wypada, żeby się szaraczki nie buntowały.
Bardzo Ważni Ludzie to jednak polaczki (celowo małą literą). Zamiast więc korzystać z tego, że oto ktoś oprowadza ich po przepięknej miejscowości, w której pod koniec starożytności Rzymianie robili wspaniałe rzeczy, że ktoś ciekawie opowiada o tym co widzimy - o pamiętających początek naszej ery murach - polaczki wolą się najebać.
I siedzą więc takie przechlane mordy na murku pod autobusem, z flaszką wyborowej i kieliszkami porozwalanymi na trawie, i puszczają sobie z głośniczka blufuf (technologie, panie!) pierdolone disco-polo.
Nie ma polaczkowatości bez bum bum
Jakieś nieznane mi dzieło współczesnej kultury wysokiej opowiada o wielkiej miłości wokalisty do bliżej nieokreślonej pani. Polaczki-Bardzo Ważni Ludzie Z Wielkiego Zadupia podśpiewują pod czerwonymi nosami kartoflami.
Gdy zbliżam się ja, jeden z z tych królów życia, zaczyna zaczepiać mnie, denerwować pijanymi odzywkami. Widząc, że takimi gierkami mojej uwagi nie przyciągnie i że nie jestem siksą pracującą w jego urzędzie, i nie pogram w jego gierki rodem z gimnazjum, pyta, czy to nie piękna piosenka. Odpowiadam więc wyżej przytoczonymi słowami.
Bardzo Ważni ludzie przez chwilę pozostają skonsternowani, jakby ich mózgi przetwarzały co zrobić z takim fantem - brnąć dalej w nieznane krainy czy odpuścić. Zabieram im możliwość wyboru i oddalam się zrezygnowana myśląc o tym, co kurwa doprowadziło do takiego kulturowego rozbioru Polski.
Bo chociaż przez chwilę jestem niesamowicie zirytowana na te czerwononose Rudolfy, chociaż przez moment nienawidzę każdego z nich, to wiem, że to w sumie nie ich wina. Kreatury te są po prostu logicznym wytworem dziesięcioleci polskiej historii, polityki, gospodarki i kultury. To malutki syndrom wielkiego, ogarniającego cały kraj zjawiska.
W Polsce wiedza, kultura, sztuka i wykształcenie z prawdziwego zdarzenia to rzeczy, na które wciąż się pluje z pogardą.
Pamiętam jak za gówniarza oglądałam Świat Według Kiepskich i nie rozumiałam, dlaczego bohaterowie zawsze z pogardą nabijają się z magistrów i profesurów, ynteligencji a nawet teatrów i sztuki.
Dziś już wiem. To czkawka po PRL-u, po czasach gloryfikowaniu robotnika kontra inteligencji, to czkawka po czasach, gdy bycie inteligentem było niemal równoznaczne z byciem lizodupem systemu, to pokłosie czasów, gdy kultura i sztuka były tubą, głównie tubą propagandową i służyły masowemu ogłupianiu, jednak w sposób tak bezczelny i prostacki, że nawet największy ignorant potrafił to dostrzec.
To wynik wielu lat obniżania poziomu edukacji, po 89 neoliberalnego przekonania, że wszystko musi być rentowne a jeśli nie jest rentowne to znaczy, że jest niepotrzebne i można to zlikwidować albo sprzedać. Nie bez powodu każdy sam sobie najlepiej opisuje Polaków — nie ma tu miejsca na wspólnotę, bo wspólnota się nie opłaca. Tak jak kultura — w krótkim terminie.
Kształtowanie miłości do sztuki, kultury, historii, kształtowanie zainteresowania światem i umiejętności docenienia tego wszystkiego, co sprawiło, że świat wygląda dziś tak, jak wygląda, nie jest rzeczą opłacalną, bo nie zaowocuje przed kolejnymi wyborami. Lepiej jest uciąć wydatki na dom kultury czy teatr i przesunąć je na budowę nowego chodnika. Chodnik jest czymś widocznym, czymś, co docenią wszyscy i będzie można się pochwalić w kampanii wyborczej. Teatr to za to burżujska rozrywka yntelygentów, nie można chwalić się nim w kampanii bo wzbudzi się podejrzliwość żelaznego elektoratu.
Gdzieś przeczytałam kiedyś, że w Polsce politycy nie chwalą się przeczytanymi książkami czy obejrzanymi spektaklami, publicznie nie odważą się podyskutować o filozofii a ich ulubionym filmem będzie jakiś stary polski evergreen, byle nie przyznać się do jakichś uczuć wyższych. To prawda — politycy dobrze wiedzą, jak uderzać do elektoratu, a uderzanie to sprawia, że elektorat utwierdza się w przekonaniu, że kultura wyższa to zło. Błędne koło.
Błędne koło, które w jakiejś części winne jest temu, jak teraz wygląda nasz kraj. Dwie kompletnie oderwane od rzeczywistości, mówiące różnymi językami i pojęciami frakcje, kościół wtrącający się w każdą dziedzinę życia, brak poszanowania dla nauki, wiedzy, czytelnictwo na poziomie mniej niż jednej książki na głowie, brak przyzwoitego dofinansowania dla artystów, teatrów, pisarzy, filmowców czy muzyków.
I symptom - Bardzo Ważni Ludzie Z Wielkiego Zadupia na wycieczce po pijaku słuchający hitów disco-polo i zachwycający się się warstwą liryczną.