Slacku, proszę, nie idź w tę stronę
Slack jest uważany aktualnie za jeden z najgorętszych startupów. Błyskawicznie wdrażany w kolejnych firmach i organizacjach urzeka prostotą i niekwestowaną wygodą. Te piękne czasy mogą jednak wkrótce zniknąć.
Spotkanie założycieli Slacka wyobrażam sobie mniej więcej w następujący sposób. Grupa znajomych, popijając wieczorkiem wspólnie piwo czy tam paląc dżointa wspomina stare, dobre czasy Internetu. Jednym z hitów starych czasów był IRC, czyli otwarta usługa pozwalająca serwerom na hostowanie czatów, zarówno grupowych, jak i indywidualnych. Na każdym serwerze znajdowały się kanały, do których można było dołączać, a z każdym z użytkowników można było również rozmawiać prywatnie.
IRC był prosty (choć wstępna konfiguracja aplikacji klienckiej była ciut kłopotliwa), działał zawsze i wszędzie. A wiecie czym się różni od niego Slack? Koncepcyjnie, prawie że niczym. Jestem przekonany, że to wynik jednego z tego typu spotkań.
Slack wygląda i zachowuje się dokładnie tak, jak usługa IRC.
Jest podzielony na zespoły (odpowiedniki serwerów), użytkownicy i administratorzy mogą tworzyć kanały i nimi zarządzać, a każdy z członków zespołu może wysyłać innym prywatne wiadomości. Całość spinają aplikacje klienckie, a Slack potrafi wysyłać powiadomienia typu push. Nawet integracja z zewnętrznymi usługami, fajny wyróżnik Slacka, była już obecna w IRC-u.
Twórcy Slacka to geniusze. Odświeżyli stary pomysł, dodali mu nowoczesną oprawę i zmodyfikowali właściwie tylko jeden kluczowy element. Slack, w przeciwieństwie do IRC-a, jest protokołem zamkniętym. Nie można używać dowolnej aplikacji klienckiej, a tylko tę oferowaną przez firmę. Stety lub niestety, IRC… znaczy się, Slack, okazał się świetny i praktyczny, a rozwiązania takie jak Yammer wydają się przy nim niewygodne i, o ironio, staroświeckie.
Wątkowanie na Slacku, czyli lepsze wrogiem dobrego
Slack jednak cały czas się rozwija, bo w pewnym sensie rynek tego wymaga. Inwestorzy spodziewają się jeszcze lepszych wyników, a użytkownicy… ci po prostu lubią nowości i szybko się nudzą.
Czasem bywa tak, że lepsze jest wrogiem dobrego. I to samo może stać się z nową funkcją, którą planuje wprowadzić Slack, która jest znana z konkurencyjnych rozwiązań. Mowa tu o wprowadzeniu drzewiastej, wątkowanej struktury dyskusji. Mniej więcej takiej samej, jaką wykorzystuje używany przez was Disqus.
Wątkowanie komentarzy ma, między innymi, Yammer, Podio i Convo.
Problem w tym, że Slack nie odniósł sukcesu dlatego, że jest do nich podobny, ani lepszy.
Slack podbija rynek dlatego, że jest zupełnie inny, czerpiący większość najlepszych elementów IRC-a. I podbija go mimo faktu, że konkurencja zazwyczaj opycha swoje narzędzia do komunikacji organizacyjno-firmowej w pakiecie z innymi usługami. Yammer trafia do firm raczej nie z uwagi na swoją znakomitość, a dlatego, że jest tanią częścią reszty oferty w formie znakomitych Office’a 365, SQL Server, Windows Server, Dynamics, i tak dalej.
TechCrunch, którego dziennikarze mają bardzo dobre rozeznanie w informatycznych potrzebach firm, spekuluje, że właśnie tego potrzebowały największe korporacje. To może być i prawdą, drzewiasta struktura dyskusji pomaga w ogarnięciu chaosu informacyjnego ze strony większej liczby pracowników. Odbiera jednak naturalność, wygodę i szybkość wymiany informacji, a więc coś, za co Slack przez mniejsze przedsiębiorstwa (w tym właściciela Spider’s Web) jest uwielbiany.
Mam nadzieję, że owo wątkowanie będzie opcjonalne lub wręcz dostępne w dedykowanym dużym firmom kliencie. Slack jest świetnym klientem zamkniętego pseudoIRC-a, i w swojej kategorii bryluje.
Jednak w momencie, w którym zacznie naśladować konkurencję… cóż, po co mi kopia Yammera, skoro mogę mieć oryginał?