Nexusy są jak McDonalds. To standard, który niczym nie zaskakuje - i dobrze
Nexusy to przewidywalna linia smartfonów sygnowanych logo Google. Nie kupujesz kota w worku, bo wiesz, że ten telefon ma być wzorem dla innych producentów. Nie inaczej jest w przypadku Nexusa 5X, który jest do bólu poprawnym smartfonem, na jaki czekałem. Teraz już wiem, że właśnie Nexus 5X zostanie następcą mojej „piątki”. Będzie nudno, ale nie kupuję telefonu dla bajerów.
Testowałem wszystkie zeszłoroczne flagowce oprócz nowych iPhone’ów i Nexusa 6P. Nie biorąc ich pod uwagę, Nexus 5X jest dla mnie telefonem 2015 roku.
Świetna, plastikowa obudowa
Nie spotkałem jeszcze telefonu, który lepiej leży w dłoni. To zasługa m.in. gumy, którą pokryte są plecki Nexusa. Choć na topie są wciąż metalowo-szklane obudowy, lub takie pokryte skórą, to trzymając każdą z nich miałem wrażenie, że telefon zaraz wypadnie mi z ręki i musiałem poświęcać mu dużo uwagi. Nexus 5X po prostu ze mną „współpracował”. Także dlatego, że jego wielkość jest idealna do obsługi jedną dłonią. Kciukiem można sięgnąć do krańców ekranu bez znacznej gimnastyki.
Świetnie spasowane materiały sprawiają, że telefon nie ugina się pod naciskiem. Nieszczególnie straszne są mu również upadki. Na egzemplarzu testowym nie pojawiła się nawet najmniejsza ryska, mimo że zdarzały mu się okazjonalne, bliskie spotkania z podłogą.
Dwie niedoskonałości – przyciski głośności z prawej strony i wyjście audio na dole
Poprzednik był pod tym względem doskonały. Jack do podłączenie słuchawek znajdował się z góry, przez co kabelek nie plątał się szczególnie przy codziennym użytkowaniu. Do zmiany jego położenia da się jednak przyzwyczaić.
Nie mogę tego niestety powiedzieć o przyciskach głośności, które przeniesiono z lewej na prawą stronę… zaraz pod przycisk odblokowywania. Chciałbym w komentarzach usłyszeć, czy czytelnicy też mieli tak ogromne problemy jak ja z myleniem obu przycisków. O intuicyjności czy łatwym odblokowywaniu w nocy nie było tu mowy.
Sytuację ratuje świetny czytnik linii papilarnych
Bo czasami łatwiej było wyczuć go na tylnej obudowie aniżeli szukać dedukowanego przycisku do odblokowywania. Szkoda, że telefonu nie można odblokowywać konkretnym wzorem na wygaszonym ekranie, ani też z jego poziomu przenosić się do konkretnych aplikacji (np. wzór „c” uruchamia kamerę), jak ma to miejsce w wielu chińskich smartfonach.
Ekran… jest
To trochę prowokacyjny tytuł akapitu, ale po swoich przygodach ze smartfonami śmiało mogę stwierdzić, że urządzenia, które nie są „tanimi chińczykami” jeszcze nigdy nie sprawiły mi na tym polu kłopotów.
Nexus 5X nie ma AMOLED-a, ale mimo to przy pełnej jasności jest doskonale czytelny w słońcu. Rozdzielczości FullHD to już standard, a jej podbijanie to póki co sztuka dla… marketingu.
Dlaczego dodaliście USB C? Dlaczego?
Rozumiem, że nowy standard to szybciej, lepiej i przyjemniej, ale chyba dopiero za kilka lat. Kiedy chciałem przerzucić zdjęcia z pamięci, to najlepszym rozwiązaniem okazała się chmura, a nie zawsze przecież mamy dostęp do szybkiego internetu.
Podobnie z ładowaniem – cały czas trzeba mieć przy sobie ładowarkę dołączaną do zestawu. Na nic zdają się już kolekcjonowane przez lata kabelki USB wcześniejszego standardu, którymi smartfona można było ładować z komputera. Wszystkie power banki można więc wyrzucić do śmieci.
Piękno szybkiego ładowania
Bateria była najsłabszym elementem Nexusa 5, a teraz nieco ją poprawiono. Ma pojemność 2700 mAh, więc nie rzuca na kolana. Na szczęście jej reputację ratuje technologia szybkiego ładowania, która pozwala na naładowanie smartfona od zera do pełna nawet w godzinę.
Na pełnej baterii smartfon bez problemu wytrzyma dzień pracy, choć pod koniec będzie już wołał o podłączenie do gniazdka.
Królestwo za większą pamięć i drugą kartę SIM
Wytłumaczenie, że Nexusy nie miały nigdy DualSima czy wejścia na karty pamięci, to żadne wytłumaczenie, bo przecież kiedyś nie miały też czytnika linii papilarnych, a mimo to został on dodany. Telefon z 16 GB pamięci, który nagrywa wideo w 4K i robi zdjęcia w 12 MPx potrafi zapchać się podczas jednego, aktywnego popołudnia. Zapisywanie wszystkiego w chmurze nie zawsze jest zaś optymalnym rozwiązaniem.
Jedynym optymalnym rozwiązaniem jest zainwestowanie w 32 GB pamięci pokładowej. Ograniczenie to cały czas trzeba mieć na uwadze przy korzystaniu z telefonu jako tymczasowego banku danych.
Aparat
Aparat był od początku jednym z najsłabszych elementów Nexusów. Tym razem zainwestowano w niego o wiele więcej, bo zdjęcia wychodzą świetne. W porównaniu do „piątki” różnica jest kolosalna, choć uczciwie trzeba przyznać, że Galaxy S6 jest o długość z przodu.
Niestety oprogramowanie aparatu bardzo często odmawia współpracy. Nieraz trzeba było poczekać kilka sekund, aby przycisk spustu migawki zaczął działać. Niekiedy zdarzało się także, że aparat w ogóle nie działał, a witał mnie jedynie czarny ekran.
Nexus 5X to czysty Android w płynie
Największą zaletą Nexusa jest oczywiście czysty i śmigający z zawrotną prędkością system. Doceni go nawet posiadacz zeszłorocznych flagowców z Androidem, któremu dane będzie przetestować 5X choć przez moment.
Na pozór ma tu potrzeby dodawać super podzespołów, bo nie muszą się one męczyć z ogromnie zaśmieconymi nakładkami. Z drugiej jednak strony, kiedy mamy do czynienia z wymagającymi aplikacjami, to niestety można zauważyć braki 5X. Na pierwszy ogień pójdzie Snapchat, którego traktuję niemal jak benchmark na płynność działania. Nexus dostałby w nim tróję w szkolnej skali ocen. Zdarzały się okazjonalne przycięcia i restarty, a same nagrywania nieraz klatkowały.
Oczywiście nie każdy używa Snapchata, ale i pozostałe aplikacje w miarę postępu technologicznego będą stawały się coraz bardziej zasobożerne, co nie wróży 5X świetlanej przyszłości, zwłaszcza że telefon lubi się też zastanowić przy szybkim przełączaniu pomiędzy kilkoma aplikacjami.
Niestety układ Qualcomm Snapdragon 808 (dwa mocne rdzenie Cortex-A57 i cztery energooszczędne rdzenie Cortex-A53) ma tendencje do przegrzewania się. Po półgodzinnym wrzucaniu zdjęć na Dysk Google telefon mógł robić za miniaturowy grzejnik.
Bez efektu „wow!”
Nexusy to telefony, na których widok nie krzyczysz "wo"w, jak w przypadku flagowców Samsunga czy LG. Nexusy to telefony, o których powiesz, że są świetne nawet dwa lata po zakupie.
Z tymi telefonami jest jak z McDonaldem. Gdziekolwiek na świecie nie jestem, wiem, że mogę zjeść tego samego fast-fooda jeśli tylko zobaczę budynek udekorowany logo z charakterystycznym „M”. Identycznie jest w przypadku Nexusów – to standard, który niezależnie od producenta podzespołów przyzwyczaja nas do płynnego działania i skupia się na wartości użytkowej
To nie jest konkurencja dla flagowców, a „zwykły” – świetny smartfon, na który czekałem.