Szef Facebooka przebrał się za Iron Mana, żeby wyjaśnić, dlaczego firma wzoruje się na Snapchacie
Ostatnie poczynania Marka Zuckerberga wskazują na to, że przyszłość komunikacji w Internecie to wideo. Facebook nie chce być jednak kojarzony z poważnymi wideorozmowami, dlatego Zuckerberg właśnie kupił aplikację MSQRD, która ma wiele wspólnego ze Snapchatem.
Szef Facebooka wybrał się na zakupy i tym razem wrócił z nowym nabytkiem o nazwie MSQRD. Jest to aplikacja, której nazwa czytana fonetycznie opisuje wszystko („masquerade” – maskarada). Pozwala ona nakładać na twarz najróżniejsze filtry i cyfrowe maski. Pomysł jest taki, żeby nagrać selfie-filmik z maską na twarzy i wysłać nagranie znajomym. Tak, nastały już czasy „selfie-video”. Brrr!
Opis brzmi dziwnie, dlatego Mark Zuckerberg postanowił pokazać o co tu chodzi.
Aplikacja MSQRD jest dostępna w wersji beta w App Store i Google Play, zbiera świetne recenzje i pobrano ją już kilka milionów razy. Po krótkiej zabawie mogę stwierdzić, że to naprawdę działa. Algorytm bezbłędnie wykrywa twarz i całkiem sprawnie radzi sobie z jej śledzeniem, a także z dostosowywaniem się do mimiki. Można otwierać usta, uśmiechać się, czy robić różne miny, a maska będzie odwzorowywać wszystkie te ruchy.
Krótki filmik można udostępnić w wybranym serwisie społecznościowym, wysłać znajomym przez dowolny komunikator, albo np. umieścić w chmurze.
Można się spodziewać, że MSQRD prędzej czy później trafi dla aplikacji Messenger, która przecież już dziś umożliwia wideorozmowy.
Mimo to Facebook twierdzi, że MSQRD cały czas będzie dostępny jako osobna aplikacja. Szefowie tego białoruskiego startupu przeniosą się jednak do siedziby Facebooka w Londynie.
MSQRD nie jest de facto żadną nową jakością, czy przełomem w świecie aplikacji mobilnych. Identyczną funkcję od dawna oferuje super popularny Snapchat. W tej aplikacji również można nakładać efekty na twarz, a na dodatek niektóre z nich reagują na miny. W wielu efektach można wywołać dodatkowe funkcje po otwarciu ust (np. może się z nich wysunąć długi język).
Snapchat jest absolutnym hitem wśród młodszego pokolenia internautów, a Facebook ma z tą kategorią wiekową coraz większe problemy. Przecież żaden nastolatek nie chce, żeby jego rodzic (który też jest na Facebooku!) przeglądał jego timeline. Tymczasem na Snapie rodziców nie ma. Facebook starał się nawet kupić Snapchat za 3 miliardy dol. (!), ale transakcja nie doszła do skutku.
Trzeba przyznać, że Mark Zuckerberg trzyma rękę na pulsie i cały czas szuka nowych sposobów na zatrzymanie u siebie młodzieży.
Przed MSQRD było już kilka nowości nakierowanych na młodsze pokolenie. Swego czasu naklejki wyszły z Messengera do komentarzy w newsfeedzie, a ostatnio obok „lajków” pojawiły się reakcje, które również są nastawione raczej na młodsze osoby.
Nie jest to też pierwszy przypadek, kiedy Facebook wzoruje się na Snapchacie. Pod koniec 2015 roku w Messengerze była testowana opcja znikających wiadomości, czyli funkcji, dzięki której zasłynął Snapchat.
I po co to wszystko? Ano po to, żeby było śmieszniej, ciekawiej, dynamiczniej, dziwniej i bardziej angażująco.
Nie rozumiesz? Ja też, dlatego z radością stwierdzam, że zostaję w serwisach dla staruchów, czyli na Facebooku i Twitterze. Na szczęście nawet po wejściu nowych funkcji nie trzeba będzie z nich korzystać.