Rise of the Tomb Raider pokazuje, jak powinna wyglądać konwersja gier na PC
Długo czekałem na pecetowe wydanie najnowszych przygód panny Croft. Na szczęście Rise of the Tomb Raider w wersji PC jest grą urzekająco dobrą, a przy tym niebywale miłą dla oka i dla ucha.
Po listopadowej premierze na platformach Xbox One i Xbox 360, w nowe przygody Lary Croft nareszcie mogą zagrać gracze pecetowi. Tym razem obóz PlayStation 4 musi poczekać na swoją kolejkę jeszcze przynajmniej kilka miesięcy, bowiem premiera jest planowana na końcówkę 2016 roku.
Wersja pecetowa nie różni się od wersji konsolowych pod względem rozgrywki, dlatego osoby chcące zapoznać się z konwencją zapraszam do pełnej recenzji autorstwa Szymona Radzewicza. Ja natomiast skupię się głównie zaletach i wadach wersji pecetowej. Tych drugich jest zaskakująco mało.
Przepiękna grafika
Trzy lata temu reboot serii zatytułowany po prostu Tomb Raider urzekał grafiką. Nie inaczej jest z jego następcą. Rise of the Tomb Raider oglądany w rozdzielczości Full HD na pececie wygląda wręcz powalająco. Lokacje nie są zbyt duże, ale za to są pięknie zaprojektowane. Już od początku gry widać duży przekrój przez scenerie i warunki pogodowe. Wystarczy pół godziny gry by z zamieci śnieżnej na górskich przełęczach przenieść się na gorące i wysuszone tereny Syrii, zahaczając po drodze o obszary pełne roślinności i wodospadów.
Jest na czym zawiesić oko, szczególnie, że twórcy lokacji przyłożyli się do swojej pracy. W lokacjach nie brakuje smaczków i drobnych dodatków urozmaicających stronę wizualną. Jeśli dodamy do tego duży zakres widoczności i wysoką jakość tekstur, efekt jest genialny.
Największe wrażenie robią jednak efekty specjalne. Filmowe rozmycie tła w zbliżeniach, kropelki wody na ekranie, niesamowite efekty świetlne, flary, czy nawet tańczące cienie. Wszystko to wygląda po prostu pięknie. Na dodatek twórcy zastosowali ciekawy efekt ziarnistości, który do tej pory kojarzył mi się z ekskluzywnymi tytułami na PS4, np. z The Last of Us. Na screenach ten efekt nie prezentuje się najlepiej, ale w pełnym ruchu ziarnistość nadaje grafice pewnego szlifu.
Nie można też zapomnieć o włosach Lary, które z każdą częścią są coraz mocniej dopieszczane. Zastosowany efekt PureHair jest wymagający dla karty graficznej, ale polecam go sprawdzić. Po jego włączeniu karta graficzna renderuje i symuluje pojedyncze pasma włosów, które reagują na wszystko, co robi na ekranie nasza pani archeolog. Same modele postaci również są bardzo dobre, choć oczywiście najładniej wyglądają w zbliżeniach na filmikach przerywnikowych.
W przypadku pecetowych konwersji największe zainteresowanie budzi optymalizacja gry
Rynek gier PC niestety często jest traktowany po macoszemu, przez co gracze muszą tygodniami czekać na łatki poprawiające stabilność i optymalizację gry. Na szczęście twórcy Rise of the Tomb Raider stanęli na wysokości zadania i już od początku dostarczają ukończony, finalny produkt, a nie betę domykaną na czas na kolanie. Mam za sobą dopiero kilka godzin rozgrywki, ale przez ten czas nie spotkałem się z żadnym błędem, crashem, czy problemami z ładowaniem.
Gracze pecetowi otrzymali w swoje ręce oczywiście więcej ustawień grafiki, niż ich konsolowi koledzy. Możemy włączyć m.in. dynamiczną animację liści, czy efekt HBAO+ (okluzję otoczenia) w kartach Nvidii.
W moim przypadku konfiguracja z procesorem Intel Core i5-4690K, kartą grafiki NVIDIA GTX960 i 16 GB RAM pozwala na grę z maksymalnymi ustawieniami grafiki. Po włączeniu wszystkich dostępnych efektów - bloom, rozmycia, flary, głębia ostrości, PureHair – gra utrzymuje mniej więcej stałe 25-30 kl./s, co w moim odczuciu jest zupełnie wystarczającą wartością do gry pokroju Tomb Raider. Taką wartość uzyskałem dla antyaliasingu realizowanego przez algorytm FXAA.
W większości przypadków rozgrywka jest płynna, a jedynie przy przerywnikach filmowych gra czasami potrafi zgubić kilka klatek.
Minimalne wymagania sprzętowe to procesor Intel Core i3-2100 lub AMD Phenom II X4 945, karta grafiki NVIDIA GTX 650 2 GB lub AMD HD7770 2 GB i 6 GB RAM. Niestety nie miałem okazji sprawdzić jak gra zachowuje się na takim sprzęcie.
Co ważne, przy ustawieniu niższych parametrów graficznych gra nadal wygląda dobrze. Posiadacze słabszych pecetów naprawdę nie muszą odkładać zabawy na później. Twórcy postarali się, by przy niższych ustawieniach gra sprawiała taką samą radość, jak przy wysokich.
Przy Rise of the Tomb Raider pad od Xboksa One nabrał drugiego życia
W pecetowej wersji Rise of the Tomb Raider implementacja klawiatury i myszki jest wprowadzona bez zastrzeżeń. Gra się łatwo i przyjemnie, choć osobiście gry akcji zdecydowanie wolę obsługiwać kontrolerem.
Przeszedłem już kilka tytułów grając na PC z podłączonym padem od Xboksa One, natomiast dopiero przy nowym Tomb Raiderze odkryłem pełnię możliwości tego kontrolera. Powodem są wibracje w triggerach! Dotychczas żadna z gier, w które grałem – czy to na Steam, czy w Uplay, czy w Origin - nie obsługiwała dwóch bonusowych silniczków wibracji.
Prawdę mówiąc zapomniałem już, że mój pad dysponuje czterema silnikami wibracji. Przypomniał mi o tym dopiero nowy Tomb Raider, w którym pierwszy raz poczułem wibracje pod palcami wskazującymi. Dla pecetowego gracza to zaskakujące, ale jakże świetne doświadczenie. Nie jestem pewien, czy obsługa silniczków wynika z faktu, że wydawcą gry jest Microsoft Studios, czy że gram w wersję dystrybuowaną przez Sklep Windows.
Rise of the Tomb Raider to pierwszy tytuł AAA, który można kupić w Sklepie Windows. Dla Microsoftu jest to bardzo duże wydarzenie, które nareszcie pokazuje potencjał windowsowego Sklepu.
W Sklepie Windows gra jest dostępna tylko dla użytkowników Windowsa 10, do tego wyłącznie w wersji 64-bitowej. Po zakupie gra jest przypisywana do konta Microsoft, a nie do konkretnego peceta. Z tego względu można ją zainstalować na 10 różnych komputerach. Co ważne, pliki z zapisem gry są przechowywane w chmurze, dzięki czemu można dokończyć grę na innym komputerze, rozpoczynając od ostatniego zapisu.
Podczas gry możemy też korzystać z funkcji Xbox Live, takich jak społeczność, czy osiągnięcia. Oznacza to także łatwy zapis screenów oraz filmów z gry poprzez wbudowane narzędzie DVR umieszczone w aplikacji Xbox. Funkcję DVR można wywołać w trakcie gry wcisnąć logo Xboksa na kontrolerze lub skrót klawiszowy Win + G.
Gra ma także aktywny kafelek, który można przypiąć do Menu Start. Wyświetla on aktualny postęp w grze oraz ostatnią lokalizację, przy której zakończyliśmy rozgrywkę.
Oczywiście Rise of the Tomb Raider można kupić także w bardziej tradycyjnych formach dystrybucji, czyli w wersji cyfrowej na platformie Steam, jak i w wersji pudełkowej. Niezależnie od wersji, grać możemy po polsku, a do wyboru mamy wersję kinową z napisami, bądź świetny polski dubbing.
Jeżeli jesteśmy przy dubbingu, polski zespół wykonał kawał dobrej roboty
Karolina Gorczyca w roli Lary Croft po raz kolejny sprawdza się wyśmienicie, a jej głos jest po prostu muzyką dla uszu. Poważnie, dla tego głosu warto włączyć grę z polskim dubbingiem.
Inni aktorzy też przyłożyli się do swojej pracy, ale nie wszyscy tak dobrze wczuli się w swoją rolę. Bez wątpienia mieli trudne zadanie, bowiem historia i postacie nie są najmocniejszą stroną Rise of the Tomb Raider. Bohaterowie są papierowi, a opowieść dość infantylna i naciągana. Nie jest to jednak zaskoczeniem, kiedy wybiera się grę o pięknej i inteligentnej pani archeolog, która w pojedynkę odkrywa zagadki antycznych grobowców.
Pecetowa wersja Rise of the Tomb Raider całkowicie spełniła pokładane w niej nadzieje. Gra może być przykładem dobrze zrealizowanej konwersji, szczególnie po ostatnich wpadkach, których rynek gier PC był pełen.