REKLAMA

MyShake - aplikacja, która ratuje życie. Choć w Polsce nie ma sensu nawet jej instalować

Telefony komórkowe już dawno przestały służyć wyłącznie do komunikacji głosowej i tekstowej. Dzisiaj to multifunkcyjne gadżety stale podłączone do sieci, które można porównać do szwajcarskiego scyzoryka. Jednym z zadań, jakie może wykonywać teraz smartfon, jest ostrzeganie przed zbliżającymi się trzęsieniami ziemi dzięki aplikacji MyShake.

Aplikacja MyShake do Androida ostrzega przed trzęsieniami ziemi
REKLAMA
REKLAMA

Mieszkając w Polsce nie musimy zaprzątać sobie głowy trzęsieniami ziemi, ale w innych regionach świata aktywność sejsmiczna jest sporym problemem. Niewielkie wstrząsy mogą mieszkańcom i podróżnym przebywającym w strefie sejsmicznej napędzić stracha, a mocniejsze drgania są niebezpieczne i mogą doprowadzić do tragedii.

Różne przyrządy pomiarowe są już w stanie wychwycić drgania poprzedzające trzęsienie ziemi.

Okazuje się, że takim urządzeniem może być nawet… zwykły smartfon. Pojawiła się aplikacja, która stale działa w tle i ostrzega użytkownika o zbliżającym się zagrożeniu. MyShake nie służy jednak wyłącznie do ostrzegania danego użytkownika przed trzęsieniem ziemi.

Aplikacja wysyła informację o zbliżających się wstrząsach na zewnętrzny serwer. Twórcy aplikacji mają nadzieję, że duża baza użytkowników usługi pozwoli stworzyć sprawnie działający system wczesnego ostrzegania.

Duża liczba zarejestrowanych sygnałów przez MyShake o potencjalnym trzęsieniu ziemi pozwoli wysłać ostrzeżenie do innych użytkowników.

Jak można przeczytać w serwisie Popular Mechanics aplikacja dla Androida o nazwie MyShake powstała z inicjatywy dwóch pracowników Uniwersytetu w Kalifornii. Qingkai Kong and Richard Allen przewodzili zespołowi sejsmologów i informatyków, a ich produkt ma szansę zrewolucjonizować badania trzęsień ziemi.

Aplikacja wykorzystuje do analizy wstrząsów akcelerometr znajdujący się w każdym nowoczesnym smartfonie. Twórcy obiecują przy tym, że użytkownicy po zainstalowaniu aplikacji nie będą musieli borykać się z nadmiernym drenażem akumulatora, a MyShake nie wpłynie w widoczny sposób na czas pracy.

Mieszkańcy regionów, gdzie występują groźne trzęsienia ziemi, już wcześniej mogli skorzystać z różnych systemów ostrzegania.

MyShake różni się od nich tym, że nie odbiera wyłącznie informacji z centralnego serwera, a sam telefon analizuje drobne drgania. Aplikacja nie wykorzystuje GPS-u w tle, a telefon nie musi stale komunikować się z serwerem.

Dane z akcelerometru telefonu - leżącego bezczynnie na biurku - analizowane są lokalnie na urządzeniu i dopiero po wykryciu drgań zapowiadających trzęsienie ziemi aplikacja wysyła sygnał do usługodawcy.

Badaczom, którzy przygotowali aplikację, pomagał Deutsche Telekom.

Przy wsparciu operatora udało się - podobno - napisać aplikację, która nie drenuje akumulatora i umie odróżnić wstrząsy sejsmiczne od innych drgań. Oprócz analizy lokalnej MyShake wykorzystuje też analizy Big Data i wykorzystane zostanie to po aktualizacji aplikacji.

W przyszłości zanim użytkownicy aplikacji dostaną ostrzeżenie, serwery usługodawcy będą musiały zarejestrować spójne sygnały od 60 proc. leżących nieruchomo i aktywnych w danej chwili smartfonów należącej do sieci. Ma to zmniejszyć ryzyko fałszywego alarmu.

Aplikacja w pierwszej chwili wysyła zaledwie drobny pakiet danych z informacją o zarejestrowaniu drgań.

Po podłączeniu telefonu do ładowarki i sieci Wi-Fi telefon wyśle na serwer większy plik zawierający więcej informacji, które naukowcy będą mogli potem zanalizować. Znajdzie się w nim zapis pięciu minut wskazań z akcelerometru - minutę przed trzęsieniem ziemi i cztery minuty po zdarzeniu.

Naukowcy wiążą z MyShake duże nadzieje. Dane zebrane od użytkowników aplikacji pozwoliłyby jeszcze lepiej badać naturę trzęsień ziemi, by w przyszłości ludzkość mogłaby się przed nimi jeszcze lepiej zabezpieczać. Mam nadzieję, że aplikacja faktycznie będzie działała tak, jak obiecują twórcy.

REKLAMA

Pozostaje też otwartym pytanie, czy baza użytkowników MyShake będzie na tyle duża, by zbierane przez aplikację dane faktycznie się na coś przydały.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA