Boli mnie, że Driveclub miał fatalny start. Mało która gra jest tak dobrze wspierana przez twórców
Andrzej Sapkowski napisał, że „nigdy nie ma drugiej okazji, aby zrobić pierwsze wrażenie”. Truizm twórcy Wiedźmina doskonale widać na przykładzie gry Driveclub. Zręcznościowy tytuł wyścigowy dostaje wspaniałe wsparcie od producentów. Niestety, większość posiadaczy PlayStation 4 zdaje się mieć to w nosie, ze względu na fatalny start gry.
Przypomnijmy to sobie raz jeszcze. Driveclub ruszył z linii startu 7 października 2014 roku. Na kilka dni przed światowym debiutem, ja i recenzenci z całego świata mogliśmy testować grę na specjalnych, dziennikarskich serwerach. Nic nie zapowiadało wtedy katastrofy, która wydarzyła się w momencie startu.
W dniu premiery, serwery gry zakrztusiły się i padły. Driveclub miał mieć solidny start, a dostał awarii przed rozpoczęciem wyścigu.
Wyścigowa gra od Evolution Studios posiadała fatalny kod sieciowy. Ten sprawił, że rozgrywka online stała się niemal niemożliwa. Porażka o tyle dotkliwa, że Driveclub to bestia społecznościowa, która w dużej mierze właśnie na sieciowych doznaniach opierała swoją tożsamość i wyjątkowość. Mijały kolejne dni, a serwery wciąż nie dawały znaku życia. Okazało się, że konieczne jest przeprojektowanie całej sekcji multiplayer.
Przez długi okres czasu, Driveclub był jedyną grą wyścigową na PlayStation 4. Mimo tego, niedziałający tryb wieloosobowy zniechęcił wielu graczy. Sam byłem bardzo zadowolony ze zręcznościowej produkcji Evolution Studios, ale wpadka z kodem sieciowym sprawiła, że pozostawiłem tę produkcję znacznie szybciej, niż pierwotnie planowałem.
Wolałem zacisnąć zęby i wrócić do zużytej kierownicy na PC, niż męczyć się z rozgrywką online, która działała w kratkę. Chociaż wciąż dostawałem przeprosiny producentów i zapewnienia, że później będzie lepiej, to "lepiej" nie nadeszło w kluczowym momencie. W czasie tak zwanego „okienka sprzedaży”, kiedy tytuł ma swoje 5 minut i szansę na największe zyski, Evolution zawaliło sprawę. Przekaz był jasny – Driveclub nie działał i trzeba trzymać się od niego z daleka. Tak też zrobiłem.
Do gry wróciłem dopiero po kilku długich miesiącach, zachęcony przez znajomego.
Byłem pod naprawdę dużym wrażeniem tego, jak urósł Driveclub w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy. W związku z premierową katastrofą, producenci zmienili podejście do płatnych DLC. Zawartość z przepustki sezonowej udostępnili za darmo, dzięki czemu stałem się posiadaczem kilku nowych samochodów oraz zyskałem dostęp do kolejnych 10 wyzwań oraz 10 trofeów. To był jednak dopiero wierzchołek góry lodowej.
Kolejne darmowe DLC wprowadziło do gry system zmiennej pogody. System przez duże S, ponieważ czegoś tak efektownego wizualnie nie widzieliście w żadnej grze wideo. O ile przełożenie warunków pogodowych na warunki jazdy jest dosyć mizerne (tutaj króluje Forza Motorsport 6), tak pod względem grafiki Driveclub urywa szczękę. Czegoś tak pięknego nie widziałem w żadnej innej grze wyścigowej.
Widok wody przelewającej się pod wpływem wycieraczek, efekt kropli na kamerze zza samochodu, mokra nawierzchnia, woda ściekająca z samochodów – no, po prostu bomba. Zupełnie nowa generacja. Zupełnie nowa jakość. Ze świecą szukać innego tytułu, w którym system pogodowy został tak świetnie zrealizowany. Czy to na konsolach, czy na PC.
Następne darmowe DLC to kolejna paczka dodatkowych tras, tym razem w zupełnie nowym miejscu. Posiadacze Drivecluba przenoszą się do współczesnej Japonii. Orientalnego miejsca, w którym płatki z drzew wiśni opadają w takcie jazdy, a asfaltowe drogi są położone tak dobrze, że w Polsce możemy ich tylko zazdrościć. Bardzo przyjemne tory, pełne wizualnych upiększaczy, ostrych zakrętów i stromych podjazdów.
Do tego mogłem pobrać kilkanaście pomniejszych, darmowych DLC. Część z nich to paczki kolorystyczne dla samochodów, część to pojedyncze pojazdy. Swój garaż powiększyłem o takie bestie jak Rimac Concept One, Citroen Survolt, Peugeot EX1 Concept, Ferrari 488 GTB, VUHL 05, BMW M5 z 2013 roku, BMW M4, Mercedes GT AMG C190, Renault DeZir czy Caterham SP/300.R. Łącznie pobrałem 25 darmowych DLC do gry!
Teraz do Drivecluba powróciłem po raz kolejny, tym razem dla jednośladów
Producenci z Evolution Studios poszerzyli swoją zręcznościową produkcję o obecność ścigaczy. Wyjące maszyny na dwóch kołach doczekały się wprowadzenia jako zupełnie nowa kampania, z masą wyzwań i nowych trofeów. Jednak z jakiegoś powodu, informacja ta przeszła niemal bez echa. Ogromna szkoda, ponieważ zabawa jest naprawdę przednia.
Jazda jednośladami to zupełnie nowy model prowadzenia. Jak zwykle zręcznościowy. Jak zwykle uproszczony. Mimo tego, sterowanie ścigaczem to zupełnie inna para kaloszy. Inaczej wchodzi się w zakręty. Inna jest sterowność. Mniejszy margines błędu na stłuczki i zderzenia. Nowa mechanika jest świetnym urozmaiceniem od jazdy samochodami, pomimo banalnych zasad i założeń.
Dodajmy do tego możliwość jazdy z widokiem znad kokpitu jednośladu, a nawet z kamerą wewnątrz kasku. Do tego unikalne wyzwania, takie jak jazda na przednim i tylnym kole przez określony czas. Uwierzcie mi, 5 sekund z postawionym ścigaczem, przy 175 kilometrach na godzinę – to naprawdę się czuje, pomimo zręcznościowej otoczki Drivecluba.
Do tego producenci popracowali nad wkurzającą sztuczną inteligencją. Ta w końcu przejawia okazyjne tendencje do jazdy w innej formacji niż grzeczny sznureczek. Do tego kary za stłuczki i wyjazdy poza tor nie są już tak nagminne. Gracze dostali większy margines błędu na własne potknięcia i nieczyste zagrania. Dokładnie o to postulowałem, bawiąc się z podstawową wersję gry, ponad roku temu.
Grając w Driveclub Bikes i widząc nasz zakurzony klub, naszła mnie smutna refleksja.
Producenci z Evolution Studios dwoją się i troją, aby zatrzeć fatalne wrażenie z dnia premiery. Co miesiąc wydają nową zawartość, często zupełnie za darmo. Mimo tego, moi znajomi w większości zrazili się do gry w pierwszych dniach, zostawiając nasz klub na pastwę losu (i skromny, 20 poziom doświadczenia). Ależ bym teraz z chęcią się z nimi pośmigał, najlepiej na jednośladach! Niestety, to już raczej niemożliwe. Nie przy tylu fantastycznych tytułach, jakie wyszły tej jesieni.
Ogromna szkoda. W ponad rok od oryginalnej premiery, Driveclub to bardzo dobra, lekka, bogata w zawartość zręcznościowa gra wyścigowa. W cenie 63 złotych, produkcję od Evolution polecam o wiele bardziej niż nowego Need for Speeda. Producenci na własne życzenie strzelili sobie w stopę, co ciągnie się za nimi po dziś dzień. Niestety, traci na tym bardzo solidna produkcja.